Wielki Raków obronił Puchar Polski. A Lech? Nie miał kibiców i argumentów

Raków Częstochowa znów najlepszy w Pucharze Polski! W poniedziałkowym finale zespół Marka Papszuna pokonał Lecha Poznań 3:1 i obronił zdobyte przed rokiem trofeum.

Finał Pucharu Polski miał być świętem piłki. Powrót na Stadion Narodowy, starcie dwóch najlepszych drużyn w Polsce i ponad 45 tysięcy sprzedanych biletów. Niestety, już przed pierwszym gwizdkiem stało się jasne, że ten scenariusz się nie ziści. Wszystko ze względu na zakaz wniesienia na stadion większych flag i sektorówek, narzucony kilka dni temu przez władze Warszawy. 

Zobacz wideo Borek: Lewandowski chyba dojrzał do tego, by zmienić otoczenie

Kibice Lecha i tak przyjechali do stolicy z oprawą, a że nie zostali z nią wpuszczeni, postanowili w ogóle nie pojawić się na stadionie. Tak twardzi w swoim stanowisku nie byli kibice Rakowa, którzy z czasem wypełnili trybunę.

Święta nie było, ale bardzo dobry mecz już tak. Raków obronił Puchar Polski

I fani z Częstochowy zostali w pełni nagrodzeni przez swoich zawodników. Już w piątej minucie prowadzenie wicemistrzom Polski dał Vladislavs Gutkovskis, który opanował długą piłkę zagraną do niego na wolne pole, zwiódł przed szesnastką obrońcę Lecha i technicznym strzałem zaskoczył Mickey'ego Van der Harta. 

Raków szedł za ciosem, ale kolejny strzał z dystansu Gutkovskisa, a także uderzenie głową z bliska Iviego Lopeza świetnie bronił golkiper Lecha. Chwilę później Holender miał trochę szczęścia, gdy próba z rzutu wolnego Lopeza minimalnie minęła jego bramkę. 

W 18. minucie mecz się trochę zmienił, a sygnał dał Jakub Kamiński. Skrzydłowy Lecha efektownym uderzeniem z dystansu obił słupek bramki Kacpra Trelowskiego. Swoje szanse mieli też Dawid Kownacki i Joel Pereira, a przy kilku akcjach Lecha brakowało dokładności, by z dobrej pozycji uderzyć na bramkę.

A Raków imponował luzem i opanowaniem. Dzięki temu w 36. minucie prowadził już 2:0, gdy fantastyczną kontrę i znakomite podanie Lopeza zamienił na gola Mateusz Wdowiak, bez problemu wygrywając pojedynek z bramkarzem Lecha. Tuż przed przerwą wicemistrzowie Polski mogli prowadzić jeszcze wyżej, jednak w dobrej sytuacji spudłował Deian Sorescu. 

Trener Lecha Maciej Skorża zareagował w przerwie, wpuszczając na boisko Joao Amarala. I to przyniosło efekt już w 53. minucie, gdy po uderzeniu z powietrza Dawida Kownackiego właśnie Amaral głową zmienił tor lotu piłki i zdobył bramkę kontaktową. 

Kolejorz nie był jednak w stanie pójść za ciosem, bo w szeregach Rakowa nie było żadnej nerwowości po utracie gola. Zespół Marka Papszuna bronił się bardzo dobrze. Mało tego, niedługo potem bliski trzeciego gola dla częstochowian był Zoran Arsenić, którego strzał głową minimalnie minął bramkę Lecha. 

Co nie udało się jemu, udało się w 76. minucie Iviemu Lopezowi. Najlepszy piłkarz ekstraklasy w tym sezonie krótkim zwodem minął jednego z rywali w polu karnym i płaskim strzałem pokonał Van der Harta. 

Ten gol zgasił większe emocje w tym spotkaniu. Raków musiał je jednak kończyć w dziesiątkę, po tym jak w 87. minucie za brutalny faul na Filipie Marchwińskim wyleciał z boiska Jakub Araka. Lech w doliczonym czasie gry miał dwie szanse na gola kontaktowego, ale w obu pomylił się Mikael Ishak.

Raków Częstochowa zasłużenie pokonał Lecha Poznań 3:1 i obronił zdobyty przed rokiem Puchar Polski. Wspaniały sezon zespołu Marka Papszuna trwa w najlepsze - Puchar i Superpuchar Polski oraz niezły występ w eliminacjach Ligi Konferencji Europy już były, teraz zostały już tylko trzy kroki do mistrzostwa Polski. Ale Raków musi uważać, bo znajdujący się tuż za jego plecami Lech będzie tylko czyhał na choćby najmniejsze potknięcie częstochowian.

Więcej o: