• Link został skopiowany

W Europie nie ma już słabeuszy. Ależ mecz klubu Polaka! A było już 4:0

Zanim w najsilniejszych ligach rozpocznie się nowy sezon, kibice mogą śledzić już kwalifikacje do europejskich pucharów. W tym roku AEK Ateny z Damianem Szymańskim w składzie walczy o awans do Ligi Konferencji. Rywalizację Grecy zaczęli od drugiej rundy. W pierwszym meczu zmierzyli się z wicemistrzem Andory, który napsuł im mnóstwo krwi. Przed rewanżem jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte.
AEK Ateny vs wicemistrz Andory
screen tv

Środa 24 lipca była dniem kwalifikacji do europejskich pucharów. Niestety swoje spotkanie przegrał Śląsk Wrocław, który na wyjeździe musiał uznać wyższość FC Riga (0:1). "Śląsk oczywiście ma szansę wygrać ten dwumecz, ale znowu zabrał punkty polskiej piłce klubowej. Nie bawmy się tak. Naprawdę. Nie bawmy się tak" - pisał po końcowym gwizdku Mateusz Borek, dołączając do grona ekspertów, którym nie spodobał się występ zespołu Jacka Magiery.

Zobacz wideo

Klub z Andory udowodnił, że w Europie nie ma słabych drużyn. Comeback był tak blisko

Tego dnia pierwszy mecz w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji Europy rozegrał również AEK Ateny. Rywalem greckiej drużyny był pochodzący z Andory Inter Escaldes. Od pierwszej minuty w tym spotkaniu na murawie oglądaliśmy Damiana Szymańskiego, który niedawno powrócił z mistrzostw Europy. AEK zagrał u siebie, przez co większość kibiców i ekspertów spodziewała się totalnej dominacji. I tak też się stało.

Gospodarze od pierwszej minuty znacząco przeważali nad słabym w teorii rywalem. Różnica klas była widoczna na pierwszy rzut oka. Zespół ze stolicy Grecji objął prowadzenie już w 6. minucie po trafieniu Roberta Ljubicia. W pierwszej połowie bramki strzelali również Levi Garcia oraz Mijat Gacinović. Obie ekipy schodziły do szatni przy wyniku 3:0.

Po przerwie wydawało się, że albo AEK podwyższy prowadzenie, albo zdejmie nogę z gazu i spokojnie "dowiezie je" do końcowego gwizdka. Już osiem minut po wznowieniu gry gola na 4:0 strzelił Harold Moukoudi. Od tego momentu goście wyszli z amoku. Coraz częściej pojawiali się pod polem karnym rywali, co w końcu zaowocowało samobójczym trafieniem Domagoja Vida. Wraz z upływającym czasem piłkarze z Andory czuli się coraz pewniej. W 78. minucie wykorzystali rzut karny, a pięć minut później trafili na 3:4! W międzyczasie z jedenastu metrów nie trafił wspomniany Garcia z ateńskiej drużyny.

Finalnie kibice AEK-u musieli do końca drżeć o wynik przeciwko Interowi Escaldes. Comeback był naprawdę blisko! Gospodarze najedli się strachu, za to wicemistrz Andory pokazał się z naprawdę bardzo dobrej strony. Ostatecznie przegrał 3:4, jednak w rewanżowym starciu na swoim terenie z kopciuszek z pewnością powalczy o awans do kolejnego etapu kwalifikacji.

Damian Szymański zszedł z boiska w 64. minucie. Przez godzinę nie udało mu się strzelić gola ani zanotować asysty. Jego miejsce zajął Konstantinos Galanopoulos.

AEK Ateny - Inter Escaldes 4:3

Więcej o:

Komentarze (5)

W Europie nie ma już słabeuszy. Ależ mecz klubu Polaka! A było już 4:0

a.k.traper
11 miesięcy temu
Za ile ten Polak kupił ten klub?
a.k.traper
11 miesięcy temu
Goście wyszli z amoku a gospodarze drżeli o wynik, z kolei Śląsk został zrównany z ziemią bo przegrał jedną bramką. Dziennikarze sportowi to jakieś stadium zatrzymane w rozwoju gdzieś w podstawówce.
komendantkisiel
11 miesięcy temu
już myślałem że jakiś Jędrek z Andory sprawił sensację, a tu rozczarował kadrowicz
sztucznypolak
11 miesięcy temu
"Od tego momentu goście wyszli z amoku. "
Polecam sprawdzenie znaczenia slowa "amok" i nieudawanie erudyty.
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).