Obie drużyny przed tym spotkaniem były pod zwiększoną presją z uwagi na wcześniejsze wyniki w 29. kolejce Ekstraklasy. Trzy punkty do swojego dorobku dopisała Jagiellonia i Lech. "Kolejorz" dzięki temu zwycięstwu wyprzedził Śląska, więc podopieczni Jacka Magiery wychodzili na murawę przy ulicy Łazienkowskiej już jako trzeci zespół w tabeli. Natomiast Legioniści nie mogli pozwolić sobie na porażkę w kontekście walki o europejskie puchary, ale i z remisu nikt w stolicy nie byłby zadowolony.
Pierwszy gwizdek głównego sędziego Szymona Marciniaka opóźniły race odpalone z "Żylety". Trudno powiedzieć, co opóźniło wejście w mecz piłkarzy obu drużyn, albowiem długo musieliśmy czekać na pierwszą sytuację podbramkową. Optyczną przewagę miała natomiast Legia, która przekładała się jedynie na stałe fragmenty gry oraz strzałów z dystansu. W tym elemencie przodował Rafał Augustyniak. Dopiero w 40. minucie komentatorzy mogli podnieść głos w momencie strzału Marca Guala sprzed bramki Rafała Leszczyńskiego. Piłkę do Hiszpana głową zgrywał Kapuadi, ale napastnik gospodarzy mocno przestrzelił.
"#LEGŚLĄ to wyścig po mistrzostwo Polski w pigułce. Wyścig żółwi i ślimaków. Obie strony grają wolno, ale też niepewnie i bez pomysłu. Kopanie piłki dla kopania piłki." - recenzował pierwszą połowę na Twitterze Marcin Jaz, dziennikarz Sport.pl. Legia biła głową we wrocławski mur, natomiast goście zwykle nie przekraczali połowy boiska. Do przerwy wskaźnik goli oczekiwanych wynosił w sumie raptem 0,34, a liczba strzałów celnych równe jeden...
Legia z animuszem rozpoczęła drugą połowę. Już parę minut po zmianie stron w poprzeczkę trafił Marc Gual. W tej sytuacji Patryk Janasik zlekceważył naciskającego go Jurgena Elitima. Chwilę później drugi celny strzał w meczu oddał Tomas Pekhart, który głową po rzucie rożnym próbował zaskoczyć bramkarza rywali.
Po godzinie gry w pobliżu bramki Dominika Hładuna momentami zaczął meldować się także Śląsk, ale wciąż nie można było powiedzieć o poważnym zagrożeniu. W 67. minucie Gual ponownie stał przed dobrą szansą, aby pokonać Leszczyńskiego, ale jego próba została zablokowana. Piłka trafiła pod nogi Kapustki, który uderzył wprost w golkipera Śląska.
"Byle nie przegrać" - tak przed tym spotkaniem mówił szkoleniowiec gości Jacek Magiera i do samego końca jego podopieczni starali się realizować te założenia, minimalizując ryzyko utraty bramki. W ostatnim kwadransie nie zapuszczali się już na połowę rywali, przez co Legia mogła tylko nadal bić głową w mur, a po zejściu z powodu kontuzji Pekharta dośrodkowania w pole karne stały się bezużyteczne.
Niewiele wydarzyło się w ostatnich minutach. Groźny strzał z dystansu oddał Żukowski, zmuszając do interwencji Hładuna, ale po upływie czasu doliczonego Szymon Marciniak odgwizdał koniec spotkania. Z bezbramkowego remisu w Warszawie cieszą się wszyscy oprócz gospodarzy. Śląsk wrócił na pozycję wicelidera, zrównując się punktami z Lechem, natomiast strata Legii do podium wynosi już cztery punkty. Sensacyjnie na czwartym miejscu kolejkę kończy Górnik.