Jeszcze przed spotkaniem Biało-Czerwoni mieli spore problemy z dotarciem do Portugalii. Kacper Sosnowski ze Sport.pl poinformował, że młodym kadrowiczom odwołano lot z Krakowa do Portugalii, który był zaplanowano na sobotę. "Według naszych informacji lot obsługiwały prestiżowe niemieckie linie lotnicze, które jednak w ostatniej chwili odwołały połączenie. Osoby od logistyki PZPN rozpoczęły zatem poszukiwania przewoźnika, który będzie gotów przewieźć niemal trzydziestoosobową grupę osób" - pisaliśmy.
Finalnie kadrowicze do Portugalii dotarli, ale z problemami. Z Krakowa musieli przetransportować się do Warszawy, skąd polecieli do Sevilli. Z Hiszpanii dojechali wreszcie do Faro, ale dopiero w niedzielę wieczorem. Przez chwilę istniało nawet ryzyko, że spotkanie będzie musiało zostać odwołane, ale do tego nie doszło.
Po perturbacjach komunikacyjnych Polacy w poniedziałek o 18:00 rozpoczęli spotkanie z Portugalczykami na Estadio Algarve w Faro/Loule w ramach rozgrywek Elite League. Faworytami byli oczywiście gospodarze i pokazywali to już od samego początku. Kontrolowali grę, cierpliwie budowali akcje i nie pozwalali na wiele Biało-Czerwonym.
Niestety, już w 20. minucie gry przypieczętowali swoją przewagę i wyszli na prowadzenie 1:0. Nie po składnej akcji, a po strzale z dystansu autorstwa Leonardo Barroso z rezerw Sportingu Lizbona. Niekryty prawy obrońca miał bardzo dużo miejsca w okolicach 25. metra i mocnym uderzeniem po ziemi zaskoczył Macieja Kikolskiego.
Polacy chcieli odpowiedzieć bardzo szybko, ale po rzucie wolnym w 26. minucie w słupek trafił Kamil Sochań. Dziesięć minut później przed stratą bramki zespół Miłosza Stępińskiego uratowało obramowanie bramki po uderzeniu przeciwników. Do przerwy nie wydarzyło się nic więcej i Portugalczycy prowadzili 1:0.
Niestety druga część meczu zaczęła się dla Polaków fatalnie i już w 46. minucie gry na 2:0 trafił Afonso Moreira. Snajper Sportingu ledwie kilka chwil wcześniej pojawił się na boisku i pierwszym kontaktem z piłką wbił piłkę do siatki po składnej akcji kolegów.
Tym razem Biało-Czerwonym udało się odpowiedzieć golem, ale po drodze nie zabrakło kontrowersji. Po świetnym dośrodkowaniu w pole karne akcję wykończył Dariusz Stalmach i trafił do siatki, ale sędzia bramki nie uznał. Chwilę przed strzałem faulowany w polu karnym był Jordan Majchrzak i arbiter postanowił wrócić do tej sytuacji.
Zamiast pewnej bramki Polacy mieli więc "jedenastkę", którą na szczęście bez problemów wykorzystał Patryk Gogół i piłkarze Stępińskiego przegrywali już tylko 1:2. Niestety Polacy niewiele zrobili w kwestii gonienia za remisem, a już w 75. minucie gry musieli grać w osłabieniu. Z boiska wyleciał Jan Ziółkowski, który obejrzał drugą żółtą kartkę po starciu w powietrzu z rywalem.
Niestety do końca starcia nie udało się już odwrócić wyniku, a najlepszą sytuacją był strzał w poprzeczkę z rzutu wolnego. Polacy przegrali więc 1:2 na trudnym terenie. Wynik nie jest najgorszy, ale gra polskiej młodzieżówki nie należała do najlepszych. To kiepski zwiastun, bo przecież już niedługo z Portugalczykami zagra również pierwsza kadra. Spotkanie piłkarzy Michała Probierza z Portugalią zaplanowano na 12 października.