Po meczu Cezary Kulesza napisał na portalu X: "To był trudny mecz, ale najważniejsze są trzy punkty. Dziękuję kibicom za świetny doping". I w tym momencie chciałoby się powtórzyć za klasykiem: "Ja cię nie mogę". Tak, to był trudny mecz, ale dla kibiców. Nie dało się tego oglądać.
I myli się prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. To nie trzy punkty były w tym meczu najważniejsze. Człowiek, który tyle lat jest przy piłce, chyba musi to wiedzieć. Dla kibica najważniejsza jest duma ze swojej drużyny. Oczywiście w takim meczu jak ten z Litwą, zwycięstwo jest nieodzowne, by taką dumę poczuć. Jednak trzy punkty i czyste konto bramkarza nie mogą być fetyszem, który ma za zadanie złagodzić głosy krytyki i wynagrodzić kibicom poczucie zażenowanie, jakiego doświadczyli. Zwycięstwo w tym meczu było obowiązkiem drużyny, której celem jest awans na mistrzostwa świata.
Kuriozalnie brzmiały też pomeczowe wypowiedzi naszych zawodników o tym, że Litwa nas zaskoczyła, albo że okazała się trudnym rywalem. Zaskakująco brzmiały też słowa Sebastiana Szymańskiego i Jana Bednarka, że "mamy jeszcze dużo do poprawy", albo Jakuba Kamińskiego, że to "pierwsze koty za płoty".
No ludzie kochani! Przecież to jest kpina z kibiców. Przecież ta kadra miała półtora roku na poprawę mankamentów; na wypracowanie swojego stylu gry; na wykrystalizowanie składu. I nagle okazuje się, że to "dopiero początek", że nic przez ten czas nie zostało wypracowane.
Michał Probierz dostał ogromny kredyt zaufania. Zawsze mieliśmy dla niego mnóstwo wymówek. A to, że przejął kadrę rozbitą po kadencji Fernando Santosa. A to, że musiał przystąpić do pracy z marszu. A to, że na Euro 2024 trafiliśmy do bardzo trudnej grupy i jeszcze Lewandowski był kontuzjowany. I wszystko to cierpliwie znosiliśmy w nadziei, że właśnie w eliminacjach mundialu zobaczymy tę prawdziwą kadrę Probierza. Kadrę, którą sobie selekcjoner wyselekcjonował i wypróbował. Tymczasem pierwszy mecz Probierza po przyjęciu reprezentacji wygląda lepiej niż ten z Litwą.
A prezesowi Kuleszy chciałbym uzmysłowić, że kibice trzy punkty z Litwą to mogą sobie zobaczyć w tabeli po meczu. Jeśli naprawdę one są najważniejsze, to lepiej spędzić przyjemniej piątkowy wieczór niż czuć przez prawie dwie godziny zażenowanie z powodu gry reprezentacji. To już nie są lata 80. czy 90., w których chyba się PZPN zatrzymał, atrakcji nie brakuje.