Jeszcze niedawno mecz z Wyspami Owczymi nie wzbudzałby większych emocji, ale tym razem było inaczej. Nie tylko z powodu wymęczonego zwycięstwa 2:0 z Warszawy. Przed pierwszym gwizdkiem kibice mieli wiele rozterek. Co pokaże kadra w selekcjonerskim debiucie Michała Probierza? Jak poradzą sobie dwa Patryki, Dziczek i Peda, którzy też debiutowali? Co pokaże Bartosz Slisz? Czy Sebastian Szymański wreszcie przekuje dobrą grę w klubie na występy w reprezentacji? I ostatnie pytanie, ale kluczowe: jak w obliczu kontuzji Roberta Lewandowskiego, zaprezentuje się Piotr Zieliński, który po raz pierwszy w reprezentacji wystąpił z opaską kapitańską na ramieniu i "10" na plecach?
- Ostatnio ta "dycha" błądziła w kadrze i szukała swojego piłkarza. Mam nadzieję, że teraz znalazła. Wiadomo, że zawsze kojarzyła się z technicznymi piłkarzami. W ostatnich latach mogła zmienić nieco perspektywę... - mówił tuż przed meczem Lewandowski, żartobliwie zaczepiając Grzegorza Krychowiaka.
Ale ciekawsza była dalsza wypowiedź kontuzjowanego napastnika. - Na boisku sama rola opaski nie zmienia tego, jak reprezentacja gra, czy będzie grała. Oczywiście, kapitan ma więcej do powiedzenia, ale jak już drużyna jest na boisku, to gra jedenastu piłkarzy. Opaska nie sprawi, że ktoś będzie szybciej biegał albo lepiej strzelał - dodał.
Może opaska tego nie sprawi, ale Piotr Zieliński wie, że piłka jest szybsza od najszybszego piłkarza, więc dzięki swej boiskowej wizji potrafi jednym zagraniem przyśpieszyć grę całego zespołu. Minęły zaledwie trzy minuty czwartkowego meczu, a nowy kapitan wykorzystał błąd rywali i przytomnym zagraniem zauważył Szymańskiego, który technicznym strzałem pokonał bramkarza.
Nie minął kwadrans, a Zieliński znowu kapitalnym podaniem obsłużył pomocnika Fenerbahce, który zagrał wzdłuż bramki do Arkadiusza Milika, jednak tym razem bramkarz zachował czujność.
Po pierwszej połowie Zieliński miał na koncie 20 podań, z których aż 18 podań doszło do celu (90 proc.), a do tego wygrał dwa z trzech pojedynków. Dla porównania Szymański miał 67 proc. skuteczności (10 z 15), a Bartosz Slisz o pięć proc. więcej (18 z 25).
Minęło ledwie osiem sekund drugiej połowy, a Zieliński sprytnym zagraniem z pierwszej piłki na wolne pole uruchomił Milika, którego sfaulował Askham, za co wyleciał z boiska. Do piłki ustawionej na 17. metrze podszedł Zieliński i choć popisał się soczystym uderzeniem, to piłka pofrunęła jednak minimalnie obok bramki.
Kilka minut później pomocnik Napoli znowu mógł mieć asystę, gdy w polu karnym głową zgrał piłkę do Pedy, ale ten się kompletnie pogubił między obrońcami. W 66. minucie Polacy podwyższyli na 2:0, a Zieliński, rzecz jasna, także miał udział przy golu. To właśnie on rozciągnął akcję na lewe skrzydło do Przemysława Frankowskiego, który dobrym dośrodkowaniem obsłużył Adama Buksę.
Gdy na boisku pojawili się Buksa i Karol Świderski, to automatycznie pojawiło się więcej opcji na długie piłki za linię obrony. I właśnie piękną podcinką w 78. minucie Zieliński zagrał do Świderskiego, ale napastnik źle przyjął piłkę. Ostatecznie Polska wygrała 2:0, a kapitana w 86. minucie zmienił Filip Marchwiński.
Po meczu z tak słabym rywalem nie można przesadzać z optymizmem, ani zbytnio sugerować się tym, gdzie konkretnie biegał Zieliński w systemie 1-3-4-2-1. Bo z tak mizernym rywalem większość Polaków okupowała połowę rywali.
Ale pozytywny wniosek może być taki, że - pomimo braku Lewandowskiego - Polacy nie cierpieli, a pełnoprawnym liderem był Zieliński. Był słońcem reprezentacji i świecił najjaśniej. A najwięcej blasku zapewniały mu dwójkowe akcje z Szymańskim, co powinno być jasnym sygnałem dla Probierza, że pomocnik Napoli powinien biegać obok gracza Fenerbahce. Za trzy dni gramy z Mołdawią i poprzeczka idzie o poziom wyżej, choć wciąż będzie to poziom niski. Ale idealny, by szlifować współpracę najbardziej kreatywnego polskiego duetu.