Sprawa zaproszenia przez PZPN na mecz Mołdawia - Polska skazanego za wiele przestępstw korupcyjnych Mirosława Stasiaka wciąż się nie zatrzymuje. Choć do wręczenia mu biletu przyznała się firma Inszury.pl, niektórzy wciąż sugerują, że była to osobista decyzja prezesa Cezarego Kuleszy, którego miał o to poprosić dobry znajomy obu panów Tomasz Hajto. Sam Hajto w rozmowie ze Sport.pl nie krył wściekłości, nazywając te informacje skandalicznymi i absurdalnymi insynuacjami.
- Gdy czytam to, co się pisze i jakie tworzymy insynuacje, to jest dla mnie skandaliczne - mówi Tomasz Hajto. - Nigdy przenigdy nie prosiłem Cezarego Kuleszy o wpisanie Mirosława Stasiaka ani kogokolwiek innego na taką listę. Mało tego, nigdy nie prosiłem go o to, żeby zabrał mnie - zaznacza.
- Jeździliśmy komentować mecze reprezentacji. Gdybym chciał, a inni dziennikarze tak robią, poszedłbym do prezesa Kuleszy i powiedział: „Czarek, proszę cię, bo się znamy, weź mnie od razu po meczu do samolotu i wrócę z wami tym samolotem do Polski". Nigdy tego nie uczyniłem! Zawsze wracałem z kolegami z Polsatu i nigdy nie wykorzystywałem mojej przyjaźni z prezesem Kuleszą w takim celu. Nigdy też nie byłem zaproszony przez PZPN do tego samolotu i nie było tak, żeby mnie ktokolwiek zabrał na taki mecz, nawet pomimo tego, że jestem w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Zawsze sam sobie kupuję bilety na takie mecze - grzmi Hajto.
- Do Budapesztu na przykład pojechałem z rodziną i własnym samochodem. Mieszkałem półtora kilometra od hotelu UEFA, w którym spotkałem się z Lewanem Kobiaszwilim i Hamitem Altintopem, których dobrze znam z czasów gry w Schalke. Kobiaszwili zaprosił mnie na finał Euro U-21 w Batumi, który jako prezes gruzińskiej federacji organizował. Z Altintopem spotkałem się po to, by spróbować zorganizować wywiad dla Polsatu Sport poza terminem UEFA przed finałem Ligi Mistrzów w Stambule. Zgodził się na to. Posiedzieliśmy w hotelu, zrobiliśmy sobie zdjęcie, przywitałem się ze Zbyszkiem Bońkiem oraz piłkarzami, z którymi grałem w Bundeslidze, Lidze Mistrzów czy Pucharze UEFA, których było tam bardzo wielu. Spotkałem też Czarka Kuleszę, u którego byłem trenerem w Jagiellonii oraz sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego - wylicza.
Były reprezentant Polski nie ukrywa, że Mirosław Stasiak jest jego dobrym kolegą, ale zastrzega, że nie miał żadnego wpływu na jego obecność w samolocie do Kiszyniowa. - Znam Mirka Stasiaka, kiedyś do mnie podszedł po meczu wyjazdowym Szwecja – Polska w 1998 roku, kumplujemy się prywatnie, chodzę do niego na tenisa, mamy wspólną pasję, ale to nie oznacza od razu, że miałbym odpowiadać za jego obecność w samolocie reprezentacji - wyjaśnia Hajto.
- Prezes Kulesza ma 60 lat. Jakby prezes Kulesza rzeczywiście mnie słuchał, to selekcjonerem reprezentacji Polski byłby Vladimir Petković, a nie Fernando Santos. A ja sam być może byłbym dyrektorem sportowym kadry, a jednak tego mnie nim nie zrobił. I niby Kulesza miałby mnie słuchać? Miałbym do niego zadzwonić i powiedzieć, żeby tak zrobił i zaprosił Stasiaka na pokład samolotu reprezentacji? Gdybym to zrobił, to znając jego charakter, tym bardziej by mi odpowiedział, że tak nie zrobi. To są absurdalne insynuacje - dodaje.
Tomasz Hajto w rozmowie ze Sport.pl ostro wypowiada się na temat korupcji w piłce nożnej.
- Ja jestem w tym temacie czysty i mówię to publicznie, także krytykując wszystkich tych, co brali w tym udział. Stasiak nie jest wyjątkiem - opowiada. - Byłem w tym systemie w latach 90., wiem, co się wtedy działo, ale też w autobiografii napisałem, że nigdy żadnej propozycji korupcyjnej nie przyjąłem, choć czasami na pieniądze z klubu czekało się nawet pięć miesięcy. To były takie czasy, ale ja nigdy się na to nie skusiłem, bo wiedziałem, że grając w tak wielkim klubie jak Górnik Zabrze, sprzedanie meczu byłoby kompletnym sku****niem się jako piłkarza. To, co się stało, to jest duża wpadka, tak nie powinno się wydarzyć, ale pamiętajmy, że Mirek nie jest żadnym działaczem, nie ma żadnego klubu, ani nie działa w strukturach, on tylko poleciał na mecz. Pewnie ma z tego, co się wydarzyło, wyrzuty sumienia, bo tym się nie chwali, ale pomaga mocno niepełnosprawnym dzieciom, klubom wiejskim, organizuje dla dzieci różne festyny i wyjazdy. Sponsoruje też siatkarki Budowlanych Łódź.
- Kiedyś rozmawiałem z Mirkiem Stasiakiem, nie wiedząc, że jest jeszcze zawieszony. Kiedyś mi się przyznał: „To był głupi czas, byłem młody, miałem duże pieniądze i wraz z wieloma osobami powariowałem. Tak ta polska piłka wtedy wyglądała" - dodaje Hajto.
Zdaniem Tomasza Hajty, w krytyce osób zamieszanych w aferę korupcyjną brakuje konsekwencji.
- Zawsze mówiłem: karzmy wszystkich zamieszanych za korupcję w piłce nożnej. Ale nie mogę pogodzić się z tym, że wszyscy teraz tak krzyczą i robią z Mirka diabła, a skazany za wiele przestępstw korupcyjnych Andrzej Woźniak przez 2,5 roku pracował w reprezentacji Polski jako trener bramkarzy i oczywiście też z nią w tym czasie latał. Trener Czesław Michniewicz z niejasną sytuacją został trenerem kadry U-21 za Zbigniewa Bońka i nie było z tym żadnego problemu. Niedługo później został selekcjonerem pierwszej reprezentacji i już był wielki problem - wyjaśnia były reprezentant Polski i apeluje:
- Poproszę o jedną rzecz – żeby znalazł się ktoś, kto opublikuje listę tych osób, które swego czasu skorzystały z propozycji prokuratury we Wrocławiu – że jeśli samodzielnie zgłosisz się i opowiesz o wszystkim, to nie będziesz miał zarzutów i policja do ciebie o świcie nie zapuka. Jako były reprezentant Polski Tomasz Hajto chciałbym zobaczyć tę listę, kto pojechał do Wrocławia, bo przecież wcale nie mówimy tu o osobach czystych i niezamieszanych w korupcję. Jak ktoś jest czysty, to do Wrocławia nie jechał. Ja na przykład nie obawiałem się, że ktoś do mnie przyjdzie i zapuka o szóstej rano, bo wiem, że nikt nie mógł mi niczego zarzucić - zaznacza.
- Chciałbym, żebyśmy piętnowali wszystkich równo. Najgorsze jest to, że piętnujemy Stasiaka za to, że poleciał na mecz nieodpowiednim samolotem, a nie piętnujemy tych, którzy byli zamieszani w korupcję i dalej pracują w polskiej piłce. Jak to jest, że trenerem bramkarzy reprezentacji był skazany Andrzej Woźniak? Jak to jest, że skazani prawomocnymi wyrokami Wojciech Łobodziński i Hermes uzyskali licencję UEFA Pro, najwyższym kursie na cały świat, i są trenerami? Nikt tego nie porusza. Dlaczego? - zastanawia się były obrońca reprezentacji Polski, który wystąpił w kadrze 62-krotnie.
- Proszę podkreślić raz jeszcze, że nigdy nie prosiłem Cezarego Kuleszy, aby wziął Mirosława Stasiaka do samolotu reprezentacji Polski - zakończył Tomasz Hajto.
Komentarze (26)
Tomasz Hajto wściekły na plotki ws. afery Stasiaka. "To skandaliczne insynuacje!"
Wtedy będzie jaśniej