Ponad 250 meczów, pięć tytułów mistrza Ukrainy, wygranie Pucharu UEFA. Mariusz Lewandowski przez blisko 10 lat gry w Szachtarze Donieck nie tylko odnosił sukcesy sportowe, ale także nawiązał wiele przyjaźni na Ukrainie, która od ośmiu lat jest w stanie wojny z Rosją. I ta wojna teraz znowu eskaluje, bo w poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości dwóch samozwańczych republik w Donbasie - Donieckiej i Ługańskiej. Wysłał tam też oddziały wojsk, tłumacząc się troską o pokój w regionie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Mam tam bardzo dużo znajomych, przyjaciół i ich reakcje są różne. Ci, którzy oglądają więcej telewizji, są naprawdę przerażeni tym wszystkim. Z kolei ci, którzy jej nie oglądają i nie kontrolują tego wszystkiego, normalnie żyją swoim życiem. Opinie są różne. Ja nie jestem politykiem, ale wydaje mi się, że nic złego tam się nie wydarzy. Takie mam przeczucia i wierzę w to, że tak będzie - mówi Lewandowski w rozmowie z "Faktem".
Lewandowski w reprezentacji Polski rozegrał 66 meczów. Po karierze piłkarskiej został trenerem (obecnie bez pracy po tym, jak w grudniu zwolniono go z Bruk-Bet Termaliki). W rozmowie z "Faktem" skomentował także sprawę marcowego meczu Rosja-Polska w Moskwie. Minister sportu Kamil Bortniczuk we wtorek zaapelował, by to spotkanie rozegrane zostało na neutralnym terenie. Zdaniem Lewandowskiego ewentualne przeniesienie meczu będzie jednak zależało od tego, jak rozwinie się sytuacja na granicy rosyjsko-ukraińskiej.
- Obecnie jeszcze nic się nie wydarzyło, a jeżeli coś więcej się wydarzy, wtedy trzeba będzie podejmować decyzję. Na pewno ludzie, którzy odpowiadają za organizację meczów i innych wydarzeń sportowych w danym kraju przygotowują się na różne scenariusze. Jednak wątpię, żeby miało coś tam się wydarzyć i wierzę, że będzie normalnie. W przypadku ataku jednego kraju na drugi konsekwencje są ogromne, a my jako Polska też byśmy tego nie chcieli, bo pośrednio jesteśmy zaangażowani w to wszystko - zakończył Lewandowski.
Jeśli Polska 24 marca wygra baraż z Rosją, to pięć dni później decydujący mecz o awansie na mistrzostwa świata rozegra w Polsce. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie zmierzy się ze zwycięzcą pary Szwecja - Czechy. Albo z przegranym, jeśli Polska nie pokona Rosji, bo to już ustalone, że zagra wtedy w Chorzowie towarzyskie spotkanie z przegranym drugiego barażu.