Uśmiechnięty od ucha do ucha Adrian Siemieniec schodził z murawy Chorten Areny, gdy jego piłkarze wciąż na niej świętowali jedno z najbardziej efektownych zwycięstw w historii klubu. Gdyby ktoś przed rozpoczęciem fazy grupowej powiedział, że Jagiellonia rozbije u siebie doświadczone w europejskich pucharach Molde aż 3:0, zdecydowana większość pukałaby się w czoło. Ale to jest prawda! Dla Jagiellonii znów "Sky is the limit!".
Tylko 12,5 tysiąca kibiców było obecnych na Chorten Arenie w trakcie czwartkowego spotkania. A pozostali teraz tylko swej nieobecności żałują. Mimo niskiej temperatury piłkarze oraz najzagorzalsi kibice Jagiellonii Białystok od początku robili wszystko, aby kreseczki i cyferki na termometrze zeszły na dalszy plan.
Jagiellonia? Zagrała znów jeden z najlepszych meczów w historii klubu, tym razem w europejskich pucharach. Nie dała Molde żadnych szans, a wynik 3:0 był dla Norwegów najniższym wymiarem kary. To był koncert wyrachowanej bandy Adriana Siemieńca, który na koniec mógł świętować z kibicami, znów jako dyrygent chóru.
I choć na trybunach stadion był wypełniony mniej więcej w 60 proc., najzagorzalsi fani Jagi, którzy wypełnili swoją trybunę dość szczelnie, już na początku zaprezentowali efektowną oprawę, a potem doping, który tylko pomógł drużynie Adriana Siemieńca.
Gdy Jagiellonia prowadziła 3:0, białostoccy kibice z kolei nie zamierzali się zatrzymywać. "Raz, dwa, trzy, MAŁO!" - krzyczeli, domagając się kolejnych bramek. Tych nie było, ale raczej nikt nie wychodził ze stadionu nieusatysfakcjonowany.
Kiedy Bodo/Glimt i Ajax, a nawet Lech Poznań, Cracovia i GKS Katowice ładowały Jagiellonii Białystok gola za golem, łącznie aż 24 w siedmiu spotkaniach, wszyscy mogli się obawiać, jak defensywa mistrza Polski wytrzyma rywalizację w fazie ligowej europejskich pucharów.
Adrian Siemieniec i jego Jagiellonia znów jednak zadziwili wszystkich. Od "manity" w Poznaniu i zwycięstwa u siebie z Lechią Gdańsk, w żadnym z dziesięciu meczów mistrz Polski nie stracił więcej niż jednego gola. W trzech spotkaniach Ligi Konferencji Europy z FC Kopenhagą, Petrocubem i Molde straciła łącznie tylko jednego. I to nie jest przypadek, bo w dwóch ostatnich pucharowych starciach, również tym czwartkowym z Molde, nie pozwoliła swoim przeciwnikom na choćby jedną groźną sytuację bramkową. Molde, które w zeszłym sezonie grało w 1/8 finału Ligi Konferencji, było kompletnie bezradne.
Ostatnie 10 meczów Jagiellonii to aż sześć czystych kont i tylko cztery gole stracone. Co za zmiana!
Ośmiu Norwegów w podstawowej jedenastce i kolejnych trzech wchodzących z ławki rezerwowych. Łącznie w zespole gości zagrało aż jedenastu rodzimych piłkarzy! Ale najlepszym Norwegiem i tak był ten w żółto-czerwonej koszulce, czyli Kristoffer Hansen. To właśnie on strzelił dwa gole w drugiej połowie dla mistrzów Polski i pogrążył swoich rodaków.
Również on przeszedł swoją metamorfozę, bo latem w dwumeczu z innym norweskim zespołem Bodo/Glimt był jednym z najsłabszych piłkarzy w zespole. Teraz nikt sobie nie wyobraża skrzydeł Jagiellonii bez odrzuconego przez Widzew Łódź 30-latka.
Swojego meczu z poważnym przeciwnikiem w europejskich pucharach doczekał się także Jesus Imaz. Hiszpan jeszcze w Kopenhadze wyglądał naprawdę słabo i wydawało się, że to są dla niego zbyt wysokie progi. Przeciwko Molde Imaz pokazał, że to nieprawda. Dwie świetne asysty przy bramkach Hansena mocno przyczyniły się do wygranej Jagiellonii.
Wyjazdowy mecz z FC Kopenhagą i spotkanie u siebie z Molde - nikt o zdrowych zmysłach nie myślał po losowaniu, że Jagiellonia Białystok zdobędzie komplet punktów w tych konfrontacjach. Szczególnie, gdy pamiętano, w jaki sposób drużyna Adriana Siemieńca przegrywała mecze z Bodo/Glimt i Ajaksem Amsterdam. A jednak! Mistrz Polski jest blisko nawet nie tyle wyjścia z grupy Ligi Konferencji Europy, co już jest praktycznie przesądzone, lecz bezpośredniego awansu z czołowej "ósemki" do 1/8 finału.
Po pokonaniu dwóch najsilniejszych rywali białostoczanom mocno sprzyja dalszy terminarz fazy ligowej. Przed Jagą zostały już tylko rywalizacje z przeciwnikami ze Słowenii (Celje i Olimpija Lublana) oraz przeciętną czeską Mladą Boleslav.
Dwa najbliższe z tych spotkań odbędą się na wyjazdach - 28 listopada Jaga zmierzy się w Słowenii z Celje, a 12 grudnia zagra w Czechach z Mladą Boleslav. Tegoroczne rozgrywki z kolei zakończy 19 grudnia spotkaniem u siebie z Olimpiją Lublana. To naprawdę jest możliwe!