Jej zdjęcia i filmy trafiły do sieci. "Płakałam i wymiotowałam"

22-letnia włoska sędzia piłkarska Diana Di Meo przyznała, że wykradziono jej prywatne i erotyczne zdjęcia oraz filmy, a które zostały wysłane przez WhatsApp i Telegram. - Zamknęłam się w domu, płakałam i wymiotowałam - przyznała po tym, jak zgłosiła sprawę organom ścigania.

Diana Di Meo jest sędzią piłkarską w swoim rodzinnym mieście Pescarze. Jej prywatne zdjęcia i filmy wyciekły bez jej zgody. - Ktoś musiał się dostać do mojego telefonu komórkowego. W przeciwnym razie nie mam pojęcia, jak zostały skradzione - twierdzi 22-latka. Sprawę zgłosiła śledczym. Sprawcy może grozić nawet do sześciu lat więzienia za udostępnianie treści bez jej zgody.

Zobacz wideo Jeden piłkarz panicznie boi się powrotu Nawałki. "Nie było zmiłuj" [Sport.pl LIVE #5]

Erotyczne zdjęcia włoskiej sędzi wyciekły do sieci. "Próbuję się przeciwstawić"

Sędzia o sprawie opowiedziała także na Instagramie, publikując trzyminutowy film dla blisko 100 000 obserwujących (wideo do obejrzenia tu). Podziękowała w nim fanom za tysiące wiadomości wsparcia. - To sytuacja, której nikomu nie życzę, próbuję się przeciwstawić temu, ale nie każdemu się to udaje. Musimy zgłaszać te filmy i ludzi, którzy nadal dzielą się tymi rzeczami - podkreśla Di Meo.

Diana Di Meo odważnie powiedziała również swoim obserwującym, że ma nadzieję, że pójdą za jej przykładem, aby ofiary miały odwagę mówić i zgłaszać sprawy na policję. - Jestem tutaj, aby o tym porozmawiać, wielu z nas nie jest w stanie tego zrobić i ukrywa to - podkreśla Włoszka.

 

- Mam nadzieję, że to odda głos wszystkim ofiarom, które są obarczane winą, podczas gdy w rzeczywistości sprawca znajduje się po drugiej stronie ekranu. Dziś ofiarą jestem ja, jutro może to być osoba bliska tym, którzy być może teraz oglądają te filmy i śmieją się - dodaje 22-latka. 

Di Meo nie jest pierwszą osobą świata sportu, którą dotknęła podobna sytuacja. Niespełna dwa lata temu o takim przypadku opowiedziała Paige Spiranac, była golfistka. W 2016 roku wysłała swoje nagie zdjęcie mężczyźnie, z którym się spotykała. Po rozstaniu pokazywał on wspomniane zdjęcie swoim znajomym, a fotografia stopniowo zataczała coraz szersze kręgi.

"To ty jesteś dz****, która mi to wysłała, zasługujesz na to"

- To było okropne, obrzydliwe. Wiadomości od losowych nieznajomych, którzy widzieli mnie na tak intymnym zdjęciu. Odezwałam się do swojego byłego chłopaka i powiedziałam "nie wierzę, że mogłeś mi to zrobić". Jego odpowiedź zapamiętam na zawsze. Powiedział, że "to ty jesteś dz****, która mi to wysłała, zasługujesz na to" - powiedział Spiranac.

To był jednak dopiero początek jej dramatu. - Każdego dnia budziłam się, sprawdzałam swój telefon i zastanawiałam się, "czy dzisiaj wyląduję na TMZ?" [tabloidowa strona internetowa - przyp. red.], "czy znajdę tam siebie?". To była najgorsza część. Żyłam w ciągłym stresie, że ktoś to zobaczy, że to zdjęcie wypłynie. Widziałam tylko jedno zdjęcie, nie wiedziałam, czy ma jeszcze jakieś materiały i czy je upubliczni. Jeśli zrobił to raz, to mógł to zrobić po raz drugi, trzeci.

Spiranac znalazła jednak sposób na to, "by wygrać". Od zawsze marzyła o tym, by wystąpić w "Sports Illustrated Swimsuit Edition" - to słynne coroczne wydanie magazynu "Sports Illustrated" (publikowane jest od 1964 roku), w którym modelki, celebrytki i sportowczynie prezentują się w bikini.

- Przejęcie kontroli nad swoim ciałem było dla mnie zwycięstwem - powiedziała i wyróżniła w szczególności jedno zdjęcie. - Byłam na nim totalnie naga. To był najlepszy moment. Czułam się silna, uznałam, że jeśli mam to zrobić, to na własnych warunkach. Odzyskałam swoje ciało. To był moment, w którym wygrałam. Byłam w "Sports Illustrated" i pokazałam cycki.

Więcej o: