Grozi im dużo więcej niż żółte kartki, ale okazali się niezłomni. Irańczycy wygrali więcej niż mecz

Dla Anglików, Holendrów i pięciu innych europejskich reprezentacji groźba żółtej kartki to było za wiele, by ryzykować walkę o swoje wartości. Piłkarzom reprezentacji Iranu grożą dużo poważniejsze konsekwencje, a mimo to postąpili zgodnie ze swoimi zasadami. I wygrali w oczach swoich kibiców i świata.
Irańscy piłkarze mogą przekierować uwagę świata z katarskich stadionów na piekło kobiet w ich kraju. Są nadzieją demonstrantów, którzy w masowych i krwawych protestach próbują obalić rządy religijnych dyktatorów. Ale też są w potrzasku: lud prosi o pomoc, chce ich za ambasadorów, władza straszy, że ukarze za każdy polityczny gest

- tak swój tekst zaczął mój redakcyjny kolega, Dawid Szymczak. I jest to niezbędny tekst do zrozumienia całego kontekstu i roli piłki nożnej w protestach. Od tygodni w Iranie trwają protesty po śmierci 22-letniej Mashy Amini. Kurdyjka została zatrzymana w Teheranie przez policję moralności za nieodpowiednie nakrycie głowy. W areszcie zapadła w śpiączkę i zmarła w szpitalu, a jej rodzice oskarżyli funkcjonariuszy, że ją pobili i doprowadzili do tragedii. To doprowadziło do protestów na niespotykaną skalę; lud chce obalić rządy duchownych i zwiększyć swobody osobiste. To spotkało się ze zdecydowaną reakcją władz: zatrzymano ok.16 tys. osób, a ok. 400 ludzi zmarło. Protestującym grożą też surowe kary pozbawienia wolności, władze myślą też o tym, by grozić im karą śmierci.

Zobacz wideo Szczęsny i Krycha kiedyś vs Szczęsny i Krycha dziś

Irańczycy pomocy szukają również wśród gwiazd piłki nożnej. Niektórzy chcieli nawet wyrzucenia własnej reprezentacji z MŚ, by w ten sposób zwrócić uwagę na protesty, a gdy to się nie udało, pozostało im jedynie czekać na to, co zrobią piłkarze.

Kadra podzielona była na dwa obozy, które reprezentowały największe gwiazdy: Sardar Azmoun z Bayeru Leverkusen otwarcie wspierał protesty, a Mehdi Taremi z FC Porto wolał oddzielenie sportu od polityki. Władze irańskiej federacji chciały wyrzucenia Azmouna z kadry, ale posiadający bardzo mocną pozycję selekcjoner Carlos Queiroz postawił na swoim, nie złamał się. Ale władze i tak straszyły karami za każdy przejaw niesubordynacji. W ostatnim czasie nawet Azmoun jakby przycichł.

Piłkarze Iranu podjęli trudną decyzję w chwili próby. Europejskie reprezentacje wybrały łatwą drogę

Jednak w chwili, gdy stanęli na świeczniku, irańscy piłkarze wybrali stronę, po której stoją. Tak, by dowiedział się o tym cały świat. Nie śpiewali hymnu przed pierwszym meczem na MŚ 2022 z Anglią (2:6), a irańscy kibice wręcz go wygwizdali. Ich gest jest jeszcze mocniejszy, gdy zestawi się go z Anglikami, Holendrami, Walijczykami, Belgami, Duńczykami, Niemcami czy Szwajcarami. Te kadry miały wziąć udział w akcji "One Love", a ich kapitanowie mieli nosić opaski kapitańskie w tęczowych barwach. Miały być symbolem walki z każdym przejawem dyskryminacji. Inicjatywa szczytna, ale wystarczyło, że FIFA zagroziła kapitanom żółtymi kartkami, by... wszystkie dziewięć państw błyskawicznie wycofało się ze swoich planów. 

Jesteśmy gotowi zapłacić grzywny, które normalnie miałyby zastosowanie do naruszeń przepisów, ale nie możemy postawić piłkarzy w sytuacji, w której mogliby zostać zmuszeni do zejścia z boiska

- napisały wspomniane federacje we wspólnym oświadczeniu. Jednocześnie Anglicy klęknęli przed meczem (to protest przeciwko rasizmowi), gdyż jak wytłumaczył selekcjoner Gareth Southgate:

Czujemy, że powinniśmy. To mocny sygnał dla całego świata, zwłaszcza dla młodych ludzi, że inkluzywność jest ważna.

Ale za klękanie nie przewidziano żadnej kary, a już groźba żółtej kartki wystarczyła, by zrezygnować z walki o własne wartości.

A teraz porównajmy to z postawą Irańczyków. Grożą im o wiele surowsze kary. Jakie? Tu najlepszym przykładem jest historia Elnez Rekabi. W październiku była witana w Iranie jak bohaterka po tym, jak w mistrzostwach Azji we wspinaczce sportowej wystartowała z odsłoniętymi włosami (kobiety w Iranie oraz zawodniczki reprezentujące Iran za granicą mają obowiązek noszenia hidżabu). Niedługo potem wyjaśniła jednak w telewizji, że zrobiła to nieumyślnie: hidżab miał się zsunąć, a ona zaaferowana pospieszyła na start i stąd pomyłka. Jednak jak informowało BBC, jej przeprosiny zostały wymuszone przez władze. W dodatku przed wyjazdem do Korei Południowej miała przekazać 35 tys. dolarów oraz udzielić związkowi sportowemu pełnomocnictwa do sprzedaży majątku jej rodziny. Wszystko po to, by na pewno wróciła do kraju (w przeciwieństwie np. do Kimii Alizadeh, jedynej Iranki z medalem na igrzyskach olimpijskich, która uciekła w styczniu 2020 roku). Rekabi po powrocie trafiła do aresztu domowego, choć oficjalnie po prostu "potrzebowała odpoczynku". 

I te wszystkie historie piłkarze Iranu doskonale znają. Znają też możliwe konsekwencje swoich działań. Jeszcze kilka dni temu nie odpowiadali na pytania o protesty i o to, czy coś zrobią. I byli za to krytykowani przez zwolenników protestujących, ale ich podejście zmieniło się w ostatniej chwili.

Chcę wyrazić kondolencje dla wszystkich rodzin pogrążonych w żałobie w Iranie. Protestujący powinni wiedzieć, że jesteśmy z nimi i ich wspieramy. Współczujemy im warunków i mamy nadzieję, że one się zmienią. Musimy zaakceptować fakt, że warunki w kraju nie są właściwe, a ludzie są nieszczęśliwi. Jesteśmy w Katarze, więc będziemy ich głosem

- stwierdził kapitan Iranu Ehsan Hajsafi. I wraz z kolegami dotrzymał słowa, nawet jeśli wystarczyła do tego cisza. W oczach swoich kibiców już wygrali.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.