Niebawem miną dwa miesiące od finału MŚ w Katarze. Mistrzostw, z których ze złotymi medalami na szyjach wrócili do ojczyzny Argentyńczycy, a zdjęcia uradowanego Leo Messiego z pucharem obiegły świat. Mundialu, na którym świetnie zaprezentowali się Marokańczycy, którzy w ojczyźnie otrzymali odznaczenia państwowe od samego króla. Imprezy, z której ze Złotym Butem dla najlepszego strzelca wracał Kylian Mbappe. Część pracowników ochrony zatrudnionych na mundialu przez Stark Security Services i Festival Global Management też chciało wrócić do swych domu z bardziej prozaiczną zdobyczą. Pełnym wynagrodzeniem za swą pracę.
W pewnym momencie chodziło o grupę nawet tysiąca osób. Ci pracownicy na mundialu zabezpieczali główne centrum medialne FIFA, ale też same mecze m.in. te rozgrywane na stadionie 974, na którym grała m.in. Polska. Mniej więcej taka grupa nie chciała opuścić zapewnianych przez pracodawcę kwater-baraków, domagając się wypłaty należnych pensji oraz premii za nadgodziny. Konflikt zaczął narastać jeszcze podczas samych mistrzostw. Po fazie grupowej część z pracowników dostała propozycje nowych umów, które były bardzo niekorzystne. Po pierwsze obejmowały tylko tysiąc riali miesięcznie (1220 złotych) zamiast przyjętych wcześniej 2700, po drugie dokumenty wiązały ich dłuższym kontraktem, który przewidywał tylko 21 dni urlopu i bezpłatny bilet w klasie ekonomicznej do swego kraju dopiero po dwóch latach pracy. Dlaczego niektórym proponowano wtedy nowe umowy? Prawdopodobnie firmy bały się, że niebawem nastąpi odpływ pracowników, a w czerwcu tego roku w Katarze zaplanowano Puchar Azji w piłce nożnej. To imprezę, która znów będzie generowała ogromne zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą, głównie w branży ochroniarskiej. Zresztą nowe umowy, co pierwszy opisał "The Telegraph", zawierały warunek, że pracownicy "nie dołączą do żadnej konkurencyjnej firmy" w razie rezygnacji ze swych dotychczasowych umów. Jeśli Katar przez ostatnie lata głośno komunikował, że wprowadza przyjazne pracownikom reformy systemu kafala i oficjalnie zniósł go na papierze przed mundialem, to praktyka pokazuje co innego.
To wtedy po raz pierwszy około 125 strażników odmówiło pracy w głównym centrum medialnym FIFA. 5 grudnia świat jednak bardziej skupiał się na meczu Brazylii w 1/8 finału imprezy czy czekał na potyczkę Hiszpanów. Wydarzenie przeszło bez echa. Kolejnym newralgicznym momentem był koniec mistrzostw, kiedy jednym pracownikom kończyły się kontrakty, a kolejni, którzy mieli podpisane umowy do lutego, dowiedzieli się, że też mogą się już pakować. Nikt pieniędzy zawartych w kontraktach nie chciał im jednak zapłacić, czyli nagle byli w plecy o trzymiesięczną pensję. Zresztą kolejni robotnicy też nie dostali tego, co im się należało w ramach grudniowych wypłat, nie mówiąc już o dodatkach. "The Telegraph" przekazał, że część oszukanych emigrantów posunęła się nawet do zatrudnienia radcy prawnego, aby ich sprawa została rozpatrzona przez katarski sąd. Nic z tego nie wyszło i frustracja pracowników rosła. Tym bardziej że od stycznia pracodawcy przestali dostarczać niektórym pracownikom jedzenie i nakazali opuszczenie kwater. Część z nich oznajmiła, że opuści je po dokładnym rozliczeniu i uregulowaniu należnych premii. W połowie stycznia emigranci zorganizowali zresztą strajk przed siedzibami Stark Security Services. O swoich postulatach przypominało tam około 400 osób. Na miejsce wezwano policję, rozpoczęło się usuwanie osób burzących katarski spokój i aresztowania. Część z robotników dostała możliwość zabrania swych rzeczy i zakomunikowano im o wszczęciu procedury deportacyjnej.
Jak dokładniej w ostatnim czasie wyglądał los niektórych robotników, przybliżył portal JosimarFootball, który rozmawiał z dwoma obywatelami jednego z krajów Afryki Zachodniej. Jeden z nich jest 18–latkiem (nazwano go Paul), drugi ma 17 lat (zmieniono jego imię na David). Otóż ta dwójka najpierw zakwaterowana była w Al Shahaniya, a potem Stark Security przeniósł ich do Barwa Al Bahara. Tam odpowiedzialny za administrację niejaki Abdullah dokonał potrąceń z obiecanych im pensji i zagroził deportacją, jeśli tego nie zaakceptują. Nastolatkom i ich kolegom z dniem 1 stycznia zaprzestano dostarczać jedzenie. Potem zamiast rozmów o końcowym rozliczeniu dano do podpisania oświadczenie.
"Mam uregulowane wszystkie należności od Festival Global Management i Stark Security Services i usunę swoje rzeczy z oraz w dniu dzisiejszym wyprowadzę się z obecnego miejsca zakwaterowania. To była przyjemność pracować i być częścią tej firmy". Do oświadczenia proponowano 1700 riali katarskich. Pewna grupa robotników zgodziła się podpisać formularze, przyjęła niewielkie odszkodowanie i wyprowadziła się z obozu.
Paul i David na to nie przystali, w wyjazd do Kataru zainwestowali całe swe oszczędności, więc czuli się oszukani. 23 stycznia kazano im opuścić kwaterę zajmowaną w Barwa Al Bahara. Z kilkoma rzeczami osobistymi i materacem wyszli na ulice. W nocy spadł deszcz i zrobiło się chłodno. Spędzili na ulicy trzy noce. Paul powiedział Josimarowi, że Stark Security po roku pracy jest winien jemu i koledze po 8100 riali oraz premie, To dlatego o swoje pieniądze postanowił pytać i nic nie podpisywać. Według jego rozeznania kwota należności tej firmy wobec pracowników musi iść w miliony riali. -Tylko Bóg wie, jak bardzo tutaj cierpimy - przekazał dziennikarzom, zaznaczając, że zdaje sobie sprawę, że jego przypadek nie jest pierwszym i ostatnim.
- Złożenie skargi przeciwko Stark Security automatycznie będzie oznaczało naszą deportację. Nie mamy szans z tak dużą firmą. Nie mamy też głosu, bo miejscowi widzą w nas cudzoziemców sprowadzonych na budowę. Chcemy, tylko aby inni wiedzieli przez co przechodzą tutaj emigranci. Miejscowi postrzegają nas, Afrykanów, jako istoty niższego rzędu. Nie chodzi tylko o kwestię wynagrodzenia, ale także o historię. Jesteśmy dla nich niewolnikami - przekazał Paul.
"The Telegraph" oszacował, że pod koniec stycznia w obozie Barwa Al Baraha ciągle znajdowało się i okupowało swoje lokale 100 osób z 1000 zaangażowanych po mundialu w protesty i walkę o swoje wynagrodzenia. Kolejna piłkarska impreza, czyli Puchar Azji 2023 rozpocznie się w Katarze 16 czerwca i potrwa miesiąc. Katar, który będzie bronił tytułu, ugości w tym czasie reprezentacje i kibiców z 23 krajów. Turniej potrwa miesiąc.