16. reprezentacja rankingu FIFA celuje w mistrzostwo świata. Złote pokolenie

Konrad Ferszter
Jeszcze kilkanaście lat temu sportowi idole z USA w ogóle nie kojarzyli się z piłką nożną. Dziś nazwiska tamtejszych soccerowych gwiazd znają już nie tylko kibice w Stanach, ale i fani topowych lig Europy. Amerykańskie "złote pokolenie" może namieszać na mundialu w Katarze, ale głównym celem jest kolejny turniej, którego będą współorganizatorem. Teraz charakterni Amerykanie mają zaś w planie zrobić nieco "pieprzonego zamieszania".

Dokładnie 1632 dni czekała amerykańska kadra piłkarska na koniec koszmaru, który zaczął się 11 października 2017 r. Wówczas porażka 1:2 z Trynidadem i Tobago w ostatniej kolejce eliminacji sprawiła, że drużyna Bruce'a Areny straciła szanse na wyjazd na mundial do Rosji. Rzutem na taśmę do turnieju sensacyjnie zakwalifikowała się Panama, a w barażach zagrał Honduras.

Zobacz wideo

Dla Amerykanów to był szok. Lata ciężkiej pracy i rozwoju soccera w kraju poszły na marne. Przynajmniej tak wtedy na to patrzyli. Po pięciu latach tamta porażka wygląda bardziej na niezbędne oczyszczenie niż katastrofalny upadek mozolnie budowanego systemu szkolenia.

W marcu, mimo porażki 0:2 z Kostaryką w ostatniej kolejce eliminacji, odmłodzona kadra USA świętowała awans na mistrzostwa w Katarze. - Po wszystkim po prostu podałem każdemu rękę i podziękowałem - za szansę odkupienia siebie i tej reprezentacji po koszmarze sprzed pięciu lat - powiedział DeAndre Yedlin.

29-letni obrońca Interu Miami jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników Gregga Berhaltera. Jako jedyny grał na mundialu w Brazylii osiem lat temu i jako jeden z niewielu doświadczył klęski w meczu z Trynidadem i Tobago. Bo w ciągu ostatnich lat amerykańska kadra zmieniła się nie do poznania. Jej trzon stanowią dziś wschodzące gwiazdy europejskich klubów, dla których awans na mundial w Katarze był dopiero początkiem czegoś znacznie większego.

- Mecz z Trynidadem i Tobago oglądałem w telewizji i gdy uświadomiłem sobie, że nie pojedziemy na mistrzostwa świata, byłem załamany. Dla mnie i kolegów to był kluczowy moment. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie chcemy tego doświadczyć jeszcze raz. To zmusiło nas do cięższej pracy i większych ambicji. Nie wystarczy nam sam udział w turnieju w Katarze. My chcemy go wygrać. Wierzę, że stać nas na to - powiedział obrońca Crystal Palace, Chris Richards.

Walka o amerykańskie talenty

22-latek w kadrze na MŚ w Katarze ostatecznie się nie znalazł. Richards jest jednak jednym z siedmiu Amerykanów występujących w Premier League. Sześciu gra w Bundeslidze, czterech w La Liga, trzech w Ligue 1, a dwóch w Serie A.

Mimo że jeszcze kilkanaście lat temu sporty drużynowe w USA kojarzyły się przede wszystkim z futbolem amerykańskim, baseballem, koszykówką czy hokejem, to dzisiaj nie trzeba być wielkim ekspertem, by znać kilka nazwisk tamtejszych piłkarzy. Piłkarzy, którzy najlepsze lata mają dopiero przed sobą. Ze średnią 25 lat i 214 dni Amerykanie będą drugą najmłodszą kadrą na mundialu w Katarze. Zaledwie o 106 dni młodsi będą jedynie Ghańczycy.

Nie jest jednak tak, że amerykańskie talenty wzięły się znikąd. Budowa jednej z najbardziej utalentowanych reprezentacji na świecie zaczęła się w 2007 r., gdy powstała Amerykańska Akademia Rozwoju Piłki Nożnej (US Soccer Academy Development). To ona miała sprawić, by talenty, których w USA nie brakowało, nie przepadały między rozgrywkami młodzieżowymi a seniorskimi.

Bo to nieumiejętność wprowadzania piłkarzy na profesjonalny poziom był jednym z największych problemów Amerykanów. Jeszcze 15 lat temu kluby młodzieżowe były oddzielnymi podmiotami, którym brakowało pomysłów i sposobów na rozwój młodych karier. Problemem była też bardzo mała liczba treningów i weekendowe turnieje, których poziom był tak niski, że w końcu uznano je za nieprzydatne.

Błędy w amerykańskim systemie szkolenia już pod koniec lat 90. wytykał były selekcjoner reprezentacji Portugalii i wieloletni asystent sir Alexa Fergusona Carlos Queiroz. 69-latek, który w 1996 r. pracował w NY/NJ MetroStars, czyli poprzedniku New York Red Bulls, zwracał uwagę, że amerykańskie dzieci nie trenują efektywnie. Ale przez kolejne lata niewiele w tej kwestii zmieniono.

Dopiero US Soccer Academy Development sprawiło, że najbardziej utalentowane amerykańskie dzieci zaczęły trenować codziennie, a mierne, weekendowe turnieje zastąpiły pojedyncze, wymagające mecze. Niedługo po uruchomieniu amerykańska akademia zrzeszała ponad 100 klubów, a za jej działalność i rozwój odpowiadali najlepsi trenerzy młodzieżowi z USA i zagranicy.

Efekty, na które czekali latami

O szkolenie zadbali też w klubach MLS, co wcześniej większości było zupełnie obce. Dwa lata temu Amerykanie uruchomili projekt MLS Next, który zastąpił US Soccer Academy Development. Ten drugi zbankrutował w trakcie pandemii koronawirusa.

"Cel MLS Next jest prosty - stworzyć najlepsze warunki z możliwych dla najzdolniejszej młodzieży od 13. do 19. roku życia. Szkolić się będzie tu 2,5 tys. piłkarzy, a w sztabie trenerskim pracować ma 250 trenerów. - Jako MLS było nam łatwiej stworzyć takie miejsce - powiedział Jeff Agoos, były obrońca reprezentacji USA, a obecnie wiceprezes rozgrywek MLS, będący od 2009 r. w amerykańskiej Galerii Sław. Charles Boehm, dziennikarz serwisu mlssoccer.com, uważa, że nowa akademia może masowo produkować piłkarzy, którzy podbiją nie tylko MLS, ale i ligi europejskie. "To projekt bardziej wszechstronny i ambitny niż ten poprzedni" - pisał przed dwoma laty na Sport.pl dziennikarz Dominik Lenart.

- Sukces naszego szkolenia jest pochodną dwóch czynników. Pierwszą było stworzenie US Soccer Academy Development, drugą potężne inwestycje w młodzież ze strony właścicieli klubów MLS. Szkolenie to długi proces i dziś zbieramy owoce działań podjętych ponad dekadę temu. W końcu doczekaliśmy się efektów, na które czekaliśmy przez wiele lat. Wcześniej brakowało nam cierpliwości - powiedział Berhalter.

- Młodzi amerykańscy zawodnicy w końcu dostają niezbędne zaufanie i minuty na boisku. Każdy młody chłopak, który interesuje się piłką nożną, chce trenować, bo widzi w tym sens. I nie chodzi mi tylko o rozwój w USA, ale też choćby w Niemczech, gdzie przebywa mnóstwo naszych młodych talentów - dodał Tyler Adams, zawodnik RB Lipsk.

Rozwój amerykańskiego szkolenia znakomicie widać w liczbach. Z 38 piłkarzy, z których Berhalter skorzystał w eliminacjach mistrzostw świata, 17 było wychowankami klubów MLS. Sześciu innych spędziło co najmniej rok w amerykańskich akademiach przed wyjazdem za granicę. - To nie jest przypadek. Poziom naszych akademii i trenerów potężnie wystrzelił. To nie mogło stać się jednego wieczora - powiedział były reprezentant USA Brian McBride.

MLS wypuszcza supertalenty

Skok w jakości amerykańskiego szkolenia pozytywnie odbił się też na poziomie MLS. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat do europejskich klubów wyjechali z niej powołani na mundial: Adams, Giovanni Reyna, Brenden Aaronson, Joe Scally i Matt Turner.

Wcześniej z USA do Europy trafili: Ethan Horvath, Tim Ream, Luca de la Torre, Christian Pulisic, Weston McKennie, Josh Sargent, Timothy Weah i Haji Wright. W styczniu do Chelsea dołączy Gabriel Slonina. Jego w kadrze USA na razie nie ma, ale po transferze za kwotę, która może sięgnąć nawet 15 mln dol., wydaje się to tylko kwestią czasu.

Wzorem dla młodych Amerykanów pozostaje jednak Pulisic. Lider tamtejszej kadry stał się gwiazdą Borussii Dortmund, a w 2019 r. za ponad 60 mln funtów kupiła go Chelsea. - Każdy chce być jak on. MLS rośnie w siłę, ale wciąż nie można jej równać do pięciu najsilniejszych lig w Europie. Każdy chce tam grać, co widać po liczbie naszych zawodników. Nigdy nie mieliśmy tam ich aż tylu - powiedział 22-letni Paxton Pomykal z FC Dallas.

I dodał: - Większość z nich wciąż jest młoda. Gracze od 22. do 26. roku życia mają przed sobą wszystko, co najlepsze. Za kilka lat będą nie tylko lepszymi, ale też bardziej doświadczonymi piłkarzami. A to musi pozytywnie odbić się na naszej kadrze. 

Kiedy do utalentowanych Amerykanów dodamy nie gorszych graczy zagranicznych, w których w USA też inwestują, otrzymamy odpowiedź na pytanie o wzrost siły MLS. Bardziej konkurencyjna i wymagająca liga stała się lepszym przedsionkiem dla młodych graczy przed transferem do Europy. Dość powiedzieć, że w 2022 r. z MLS wyjechało do niej aż 72 graczy. Żadna liga nie sprzedała większej liczby zawodników.

- To kwestie ściśle połączone. Lepsze szkolenie sprawiło, że MLS stała się lepszą i bardziej konkurencyjną ligą. Pieniądze i wzrost zainteresowania przyciągnęły tu też lepszych piłkarzy zagranicznych, który pomogli w podniesieniu poziomu z dalszą korzyścią dla zawodników z USA - powiedział Jochem Sauer z akademii Bayernu Monachium.

I dodał: - Poziom wyszkolenia amerykańskich piłkarzy znacznie wzrósł. Ich wyszkolenie techniczne i zmysł taktyczny pozwalają im rywalizować na najwyższym poziomie. Jeszcze 10 lat temu zawodnicy z MLS nie radzili sobie na treningach w Europie. Tempo i intensywność gry były dla nich zdecydowanie za wysokie. Dziś, gdy bierzemy młodego piłkarza na testy, potrzebuje zaledwie dwóch-trzech treningów, by się zaadaptować.

Jakościowy skok soccera w USA docenili też kibice. W ankiecie Instytutu Gallupa kibicem piłki nożnej nazwało się aż 52 proc. więcej osób niż dekadę temu. Żaden ze sportów w USA nie odnotował takiego skoku zainteresowania. Firma Ampere Analysis dowiodła też, że piłka nożna stała się czwartym najpopularniejszym sportem w USA. Chociaż wciąż daleko jej do baseballa, koszykówki i futbolu amerykańskiego, to już przeskoczyła hokej.

"Za cztery lata będziemy walczyć o mistrzostwo świata"

Popularność piłki nożnej w USA może stać się jeszcze większa po mundialu w Katarze, bo oczekiwania wobec "złotego pokolenia" są bardzo duże. Specjalnie nie piszę ogromne, bo na to przyjdzie czas za cztery lata, kiedy USA wraz z Kanadą i Meksykiem zorganizuje kolejne mistrzostwa świata.

Na razie absolutnym planem minimum dla kadry Berhaltera, która zajmuje 16. miejsce w rankingu FIFA, będzie wyjście z grupy. Mimo że jej faworytem są Anglicy, to Walijczycy i Irańczycy na pewno są w zasięgu Amerykanów. A potem może zdarzyć się wszystko. Tak jak 20 lat temu, kiedy Amerykanie sensacyjnie doszli aż do ćwierćfinału, gdzie minimalnie przegrali z Niemcami (0:1).

- Wiem tylko, że strasznie nas okradli. Dobrze byłoby zrewanżować się za tamten mecz - powiedział Reyna, który urodził się pięć miesięcy po turnieju w Korei i Japonii. Jego ojciec Claudio był wtedy kapitanem amerykańskiej drużyny.

- Młodość jest naszą zaletą. Mamy energię i zdolność do sprawienia problemów największym - stwierdził Walker Zimmerman. - Zwłaszcza że nie brakuje nam doświadczenia. Wiek to tylko liczba, a większość z nas grała już w naprawdę dużych meczach przy wielkiej publiczności. Nie sparaliżuje nas strach. Nasze umysły są na pewno dojrzalsze od ciał - dodał Aaronson.

- Będziecie najmłodsi na turnieju w Katarze. Po prostu musicie zrobić tam trochę pieprzonego zamieszania - powiedział Berhalter swoim zawodnikom zaraz po awansie. Selekcjoner amerykańskiej kadry zdaje sobie sprawę, że najbliższy turniej będzie tylko i aż elementem przygotowań do tego, co wydarzy się za cztery lata.

- Najpierw chcieliśmy awansować na turniej w Katarze. Teraz chcemy wypaść na nim jak najlepiej. Później zaczniemy myśleć o mistrzostwach świata w naszym kraju. Przed nami wiele pracy, ale kiedy patrzę na tę grupę, widzę piłkarzy, którzy za cztery lata osiągną szczyt swoich możliwości. Naprawdę będziemy mieli szansę powalczyć o najwyższe cele - powiedział niedawno.

Adams: - Nie powiem, że do Kataru jedziemy się tylko dobrze bawić. To będzie dla nas wielka nauka. Ale za cztery lata będziecie wymieniać nas wśród faworytów. Ja będę miał 26 lat, wielu kolegów jest tylko o rok starszych, a przecież dołączą kolejni, młodsi. Za nami będzie cały kraj. Za cztery lata będziemy walczyć o mistrzostwo świata. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.