• Link został skopiowany

Kiełbasińska na innej planecie. "Odleciałyśmy". Spełniła marzenie

- Sztafeta 4x100 m to było coś, na co czekałam całe życie. Chciałam zrobić coś szalonego w sporcie. Gdy stawiasz wszystko na jedną kartę - opowiada Anna Kiełbasińska, która przywiozła z mistrzostw Europy w Monachium trzy medale. Ten w sprinterskiej sztafecie był niespodziewany, bo Polka specjalizuje się na dystansie cztery razy dłuższym. - Rywalki pewnie zaskoczył mój widok. A my byłyśmy na innej planecie, odleciałyśmy - dodaje 32-latka.
Anna Kiełbasińska wywalczyła w Monachium dwa medale
Fot. Martin Meissner / AP

Chyba wszyscy - poza Jackiem Lewandowskim i jego najbliższymi współpracownikami - przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli finałowy skład polskiej sztafety podczas mistrzostw Europy w Monachium. Trener kadry sprinterek poza Ewą Swobodą i Mariką Popowidz-Drapałą wystawił Pię Skrzyszowską i Annę Kiełbasińską. Skrzyszowska pół godziny wcześniej sięgnęła po złoto w swojej koronnej konkurencji na 100 m ppł. Kiełbasińska specjalizuje się zaś w biegu na 400 m. Zagranie va banque się opłaciło - biało-czerwone wywalczyły srebro.

Zobacz wideo Zabawa w "5 sekund" z Tomaszem Majewskim. Jak odpowie wybitny sportowiec?

"Nie stawiałabym tych trzech medali na wadze"

Dzięki temu Kiełbasińską wróciła do kraju z trzema krążkami. Indywidualnie na 400 m była trzecia, a w sztafecie na tym dystansie druga. Przed nią tylko cztery polskie lekkoatletki mogły pochwalić się takim dorobkiem. W tym elitarnym gronie jest m.in. legendarna Irena Szewińska.

Bez wątpienia krążek wywalczony w sztafecie 4x100 m jest najbardziej niespodziewany z tych trzech w przypadku 32-latki z Warszawy. Ale czy w związku z tym także najcenniejszy?

- Nie stawiałabym ich na wadze. Każdy z nich jest inny, każdy znaczy coś innego, z każdym związane są inne emocje i historie. Ale z pewnością to jedno z moich najpiękniejszych przeżyć sportowych - ocenia Kiełbasińska.

Jak dodaje, właśnie takie niespodziewane rozwiązania i scenariusze dodają atrakcyjności sportowi. Ona sama pamięta, jak 12 lat temu jako rezerwowa obserwowała polskie sprinterki i marzyła, by biegać razem z nimi.

- Nie przypuszczałam, że to się ziści. Dlatego byłam taka podekscytowana pomysłem tej sztafety. To było coś, na co czekałam w zasadzie całe życie. Nie chodzi tylko o to, co my tam zrobiłyśmy i że biegałam w tej sztafecie. Tylko o to, żeby móc zrobić coś takiego szalonego czysto sportowo. Gdzie jest ryzyko, stawiasz wszystko na jedną kartę i może naprawdę wydarzyć się coś niesamowitego, pięknego. I coś takiego się zdarzyło. Byłyśmy na innej planecie, odleciałyśmy - wspomina doświadczona lekkoatletka.

Jej obecność w składzie była też z pewnością wielką niespodzianką dla sprinterek z innych sztafet. - Sama byłam ciekawa, co myślą rywalki. Znam dużo z tych dziewczyn, które tam startowały. Myślę, że było to dla nich zaskoczenie, gdy zobaczyły mnie na rozgrzewce - dodaje z uśmiechem Polka.

Kiełbasińska o Swobodzie: niesamowity talent. Kolejnym startom w sprinterskiej sztafecie nie mówi "nie"

Przy okazji wychwala Swobodę, która dzięki tej sztafecie wywalczyła pierwszy w karierze medal ME na otwartym stadionie.

- To jest trochę inne bieganie, gdy walczy się indywidualnie i w sztafecie. Nie mówię, że jedno jest gorsze, a drugie lepsze. Ale są to inne emocje. Jestem przekonana, że Ewa na pewno jeszcze pokaże nam swoje możliwości indywidualnie, bo to dziewczyna z niesamowitym talentem. Nigdy nie widziałam nikogo tak utalentowanego. Powtarzam jej to na każdym kroku. Kariera każdego sportowca to wzloty i upadki. Chciałabym mieć tylko takie upadki, jak Ewa. Ten sezon jest dla niej świetny, ale jestem przekonana, że to jeszcze nie koniec - podkreśla Kiełbasińska.

Ona również może być zadowolona ze swojej formy w tym roku. A udany występ w sztafecie 4x100 m w Monachium sprawił, że ponownego też nie wyklucza. Podaje jednak konieczne do spełnienia warunki.

- Jeżeli pojawi się opcja i nie będzie to kolidowało w programie z moimi priorytetowymi startami. Zależy to też od mojej formy. Bo nie chcę biegać na siłę, a tylko tam, gdzie na to w pełni zasłużyłam. Jeśli tak będzie, to pewnie, że bym chciała. Jestem sportowcem z krwi i kości, chcę korzystać z takich okazji. Po to trenuję. Ale trzeba pamiętać, że nie jesteśmy maszynami. Ćwiczę już ponad 18 lat. Na pewnym etapie zaczynają się odzywać urazy. Trzeba umieć mierzyć siły na zamiary i szanować swoje ciało, znać je. Wiedzieć, ile jest w stanie dać. Trzeba umieć podejmować odpowiednie decyzje - tłumaczy.

Kiełbasińska ma 32 lata i w tym wieku niektóre lekkoatletki schodzą już powoli ze sceny, ale Polka przeżywa obecnie najlepszy okres w karierze. Po przylocie z Monachium zapowiedziała, że nie śpieszy się jej do sportowej emerytury i planuje jeszcze startować dwa-trzy lata.

- Miłość do sportu mam. To, jaką mi satysfakcję w tym roku przynosi, jak najbardziej mnie nakręca. Uwielbiam trenować w najbardziej profesjonalny sposób jak to tylko jest możliwe. Jeśli tylko będzie mi to dane, nie będę musiała się zajmować innymi sprawami, będzie sprawiało mi to przyjemność, a nie będzie źródłem stresu i będę zdrowa, to jak najbardziej będę chciała kontynuować - deklaruje.

Nie powiedziała też jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie. Zamierza dalej startować, o ile upora się z kłopotami z łydką. Zamierza też walczyć o złamanie granicy 50 sekund.

- Absolutnie nie odkładam tego do przyszłego roku. Jeśli z nogą będzie wszystko w porządku, to będę startować. Chcę wykorzystać to, że jestem w formie - zaznacza.

Więcej o:
Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej