Polska ma złotą perełkę w biegach. "O Jezu, co ja właśnie zrobiłam!?"

- Jak świętowałam wczoraj dwa medale mistrzostw Europy? Byłam w McDonaldzie, bo tylko on był o tej porze otwarty - opowiada z uśmiechem Pia Skrzyszowska. Jak dodaje, złoty medal czempionatu Starego Kontynentu był na jej liście celów na ten sezon. Wcześniej, podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej, zrealizowała inny. A w niedzielę w Monachium dodatkowo wywalczyła srebro w sztafecie 4x100 m. - Ten start to był spontaniczny, szalony pomysł - przyznaje.

Trzy biegi w ciągu dwóch godzin i efekt w postaci dwóch medali mistrzostw Europy. Niewiele osób może pochwalić się takim wyczynem. W tym gronie jest Pia Skrzyszowska, która w niedzielę najpierw była najlepsza w półfinale, a następnie finale rywalizacji na 100 m ppł, po czym wydatnie pomogła sztafecie 4x100 m w wywalczeniu srebra. 

Zobacz wideo Zabawa w "5 sekund" z Tomaszem Majewskim. Jak odpowie wybitny sportowiec?

"Przed sztafetą myślałam sobie: O Jezu, co ja właśnie zrobiłam!?"

21-latka odniosła w Monachium życiowy sukces. Biegu, który dał jej złoto, z nadmiaru emocji nie pamięta. Czeka, aż będzie miała okazję obejrzeć powtórkę.

- Tuż po finale nie wiedziałam, co się dzieje. Przed sztafetą myślałam sobie: "O Jezu, co ja właśnie zrobiłam!?". Powoli to już do mnie dociera, ale muszę jeszcze ochłonąć - stwierdza.

I dodaje, że emocją wciąż są duże. Rok temu, gdy podczas igrzysk w Tokio odpadła w półfinale rywalizacji na 100 m ppł, popłakała się. Teraz w jej oczach mogłyby się pojawić łzy radości, choć na razie ich nie było.

- Nie płakałam ze szczęścia. W Tokio było mniej doświadczenia. Kolejne starty, różne sytuacje i wybory sprawiły, że jestem bardziej obeznana z tym wszystkim. Podczas tych ME byłam jedną z faworytek. Na tegorocznych mistrzostwach świata poziom był szalony. Dostałam tam takiego kopniaka, że da się biegać szybko - wspomina.

Był też wcześniejszy kopniak - podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej uzyskała 12,51 s, ustanawiając rekord życiowy i rekord Europy młodzieżowców. W finale ME miała czas 12,53.

- Miałam satysfakcję z tego wyniku w Chorzowie. Czy w tym roku dam radę pobiec jeszcze szybciej? Nie wykluczam tego, ale nie myślę o tym, póki co. Forma miała być teraz i była - zaznacza 21-latka.

Jak mówi, złoto ME to realizacja założeń przedsezonowych. Odszukała niedawno przygotowaną wówczas listę i przeczytała ponownie.

- Było na niej zostanie mistrzynią Europy oraz uzyskanie czasu 12,50. Miałam 12,51, więc można powiedzieć, że właściwie zrealizowałam oba te cele. Na liście był jeszcze finał mistrzostw świata. Tu trochę zabrakło, ale zostawię to sobie na przyszły rok. Co jeszcze będę chciała wówczas osiągnąć? O tym pomyślę po wakacjach. Rekord Polski stał się coraz bardziej realny, ale nie będę niczego obiecywać - podkreśla.

Medal na 100 m ppł Skrzyszowskiej i męskiej sztafety dały kopa sprinterkom

Po finale rywalizacji indywidualnej w Monachium miała zaledwie pół godziny przed sztafetą. Start ten nie był wcześniej planowany, ale na taki pomysł wpadł trener kadry Jacek Lewandowski.

- To był trochę taki spontaniczny i szalony pomysł. Od igrzysk w Tokio nie ćwiczyłam w ogóle pod kątem startu w sztafecie. Powiedzieliśmy przed tym sezonem trenerowi Lewandowskiemu, że płotki pokrywają się ze sztafetą w programie, więc w tym roku nie będę biegać w niej. Nie boję się tej konkurencji, ale stresowałam się teraz bardziej niż przed moim biegiem. Płotki ćwiczę codziennie, a to było dużo większe wyzwanie. Cała sztafeta obdarzyła mnie zaufaniem - tłumaczy.

Skrzyszowska wykonała plan z nawiązką - miała najlepszy czas na swojej zmianie. - Po dwóch wcześniejszych udanych biegach indywidualnych pchało mnie to do przodu. Wiedziałam, że sobie poradzę z kolejnym. W przeszłości biegałam na pierwszej zmianie. Jest ona najłatwiejsza, bo trzeba tylko podać pałeczkę. Ania (Kiełbasińska, specjalizująca się w biegu na 400 m - przyp. red.) miała trochę większe wyzwanie, więc ona się rozgrzewała z dziewczynami. Ja zobaczyłam się z nimi dopiero tuż przed startem. Jak zauważyłam, że Ania, która ma przejąć ode mnie pałeczkę, zaczyna biec, to jeszcze dodałam gazu - opowiada lekkoatletka.

Przyznaje, że trudniej było jej się przygotować do trzeciego w krótkim odstępie czasu biegu pod względem fizycznym niż mentalnym. 

- Chodziło o podtrzymanie rozgrzewki. Mentalnie byłam gotowa, z dziewczynami wygłupiałyśmy się i żartowałyśmy. Dopiero jak się rozdzieliłyśmy, to postawiłam na koncentrację i spokój. Powiedziałam sobie: "Dobra Pia, musisz iść na maksa, podać pałeczkę Ani i jedziemy do domu". Myślę, że naszą sztafetę zmotywował mój wcześniejszy medal. Poczułyśmy, że możemy też coś zdziałać. Patrzyłyśmy również na poprzedzający nas start męskich sztafet i brąz chłopaków. Wtedy rzuciłyśmy do siebie: "Dobra dziewczyny, wszystko albo nic" i było wszystko - relacjonuje z uśmiechem płotkarka.

Czekolada i porządne świętowanie muszą poczekać

Dwa medale ME to wystarczający powód, by świętować, ale ona jak na razie nie miała na to czasu i siły.

- Najpierw była kontrola antydopingowa, przed godz. 1 w nocy wróciłam do hotelu. Poszliśmy do McDonalda, bo to było jedyne miejsce, które było otwarte o tej porze. Wzięłam duży zestaw, ale nie skończyłam go. Po starcie strasznie ciężko jest z jedzeniem. Tak samo marzyłam o czekoladzie, której dawno nie jadłam, a od słodyczy jestem uzależniona. Mój chłopak przyniósł mi taką dużą, a nagle nie miałam na nią ochoty. To dziwne, gdy czuje się głód, chce się jeść, ale nie jest się w stanie - analizuje Skrzyszowska.

Po powrocie do hotelu musiała się spakować i miała położyć się spać, ale wciąż dawały o sobie znać emocje. W sumie udało jej się zasnąć na tylko dwie godziny.

- Potem trzeba było już wstawać, bo o godz. 6 był już wyjazd na lotnisko. Jestem zmęczona, ale wciąż emocje trzymają. Muszę to odespać i odpocząć - dodaje znużona zawodniczka.

Zbiera pochwały od fachowców, ale nie trzyma głowy w chmurach. Ma zaś świadomość, że może jeszcze wiele poprawić pod kątem technicznym.

- Jest wiele niuansów. Ułożenie rąk, nóg, wszystkiego. Bardzo dużo elementów się na to składa. Rekord świata został mocno wyśrubowany. Wiem, że jeszcze wiele można zrobić i poprawić w moim przypadku - zapewnia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA