To było zdecydowanie największe starcie w historii europejskiego MMA pomiędzy legendami sportów walki w Polsce. Mamed Chalidow pokonał Mariusza Pudzianowskiego w pierwszej rundzie, dwukrotnie go obalając, a potem zasypując ciosami w parterze po uzyskaniu pozycji dominującej. Tym samym Chalidow wygrał 36. zawodowy pojedynek w karierze. "Potężny łokieć wstrząsnął Pudzianem na tyle, że były mistrz świata strongmanów nie był w stanie się już bronić. Zawodnik z Olsztyna to wykorzystał i zza pleców zaczął okładać Pudzianowskiego, który po chwili odklepał" - relacjonuje Antoni Partum, dziennikarz Sport.pl.
Mamed Chalidow rozpoczął wywiad po walce od wytłumaczenia, dlaczego zaczął płakać na początku gali. - Jestem człowiekiem z Kaukazu, my nie możemy pokazywać swoich łez, ale dzisiaj nie mogłem wytrzymać po Waszym powitaniu. To były ciężkie przygotowania, chciałbym podziękować wszystkim, a przede wszystkim Bogu i rodzicom. Chcę podziękować Mariuszowi, mistrzowi, człowiekowi, który pięć razy pokonał świat. Dzisiaj mi się udało - powiedział.
Później Chalidow zdecydował się zrzucić rękawice w klatce. - Maćku Kawulski (współwłaściciel KSW - dop.red), niestety, muszę to powiedzieć dzisiaj, pewna era się kończy. Rzucam rękawice tutaj, więcej nie walczę w wadze ciężkiej - podsumowała legenda KSW. Tym samym kibicom spadł kamień z serca, bo to oznacza, że Chalidow w przyszłości pojawi się jeszcze w klatce.
"Co może czekać Mameda Chalidowa? Być może będzie chciał odzyskać pas wagi średniej, czyli do 84 kg. Pas, który stracił rok temu, gdy brutalnie Mameda znokautował Soldić. Chorwata już nie ma w KSW, walczy w One Championship, więc czeka nas nowe rozdanie w KSW" - dodaje Antoni Partum.