Wstrząsająca cisza ogarnęła gliwicką halę. I choć na KSW 65 było 15 tysięcy kibiców, to nikt nic nie mówił. A jak mówił, to szeptem. "Jezu, on się nie rusza". "Widzieliście jego oczy?". "Czy on w ogóle żyje?" - pod klatką było słychać głównie takie zdania. Mamed Chalidow leżał nieprzytomny, a Roberto Soldić nie cieszył się z wygranej. Pokonał największą legendę KSW, stał się podwójnym mistrzem, ale wcale nie celebrował triumfu. Brutalnie znokautował Mameda na początku drugiej rundy, ale nie widać było uśmiechu na jego twarzy, bo darzy Mameda ogromnym szacunkiem, co powtarzał w każdym możliwym wywiadzie. Mamed ocknął się po dziesięciu minutach, ale nie był w stanie wydusić z siebie słowa i pojechał prosto do szpitala na tomografię. Przy okazji będzie miał prawdopodobnie nastawiany złamany nos. To była jego druga porażka przez nokaut. Poprzednią zanotował w debiucie... 16 lat temu. A co z Soldiciem?
Miał już pas wagi półśredniej (do 77 kg), a w sobotę został także mistrzem wagi średniej (do 84 kg). - Chcę zostać potrójnym mistrzem! Chcę się zmierzyć z Tomaszem Narkunem [mistrz wagi półciężkiej, czyli do 93 kg] - zadeklarował 26-letni Chorwat, który wygrał swój 20. pojedynek w karierze.
Wydaje się, że to szalony pomysł. Szalony, bo nie dość, że w MMA jeszcze się nie zdarzyło, by ktoś był potrójnym mistrzem, to w dodatku rzadko kiedy mistrz z lżejszej dywizji pokonuje cięższego rywala. W sobotę po raz pierwszy w historii KSW w starciu dwóch mistrzów wygrał ten, który jest lżejszy.
Mamed Chalidow i Mariusz Pudzianowski, którzy są na ostatniej prostej swych karier, to wciąż zdecydowanie największe gwiazdy KSW. I choć nikt z polskiej federacji tego na głos nie mówił, to była lekka obawa czy przed ich odejściem, KSW zdoła wykreować nową gwiazdę. Zawodnika, który łączyłby świetne wyniki, rozpoznawalność, ciekawą historię i medialność.
- Przez lata marzyłem, by w procesie internacjonalizacji federacji KSW doszło do sytuacji, gdy Polacy będą walczyć o pasy z zawodnikami z całego świata. I tak się dzieje. To jest dowód na to, że jesteśmy międzynarodowym produktem. Promotorzy muszą dawać przykład, bo jeżeli będziemy żałować, że polscy zawodnicy przegrywają, to fani będą myśleć podobnie. To nie jest tak, że wolę, żeby wygrał Polak niż Roberto Soldić czy Scott Askham. Wszyscy mistrzowie są nasi. Walczą dla KSW, pokochali nasz kraj i organizację, w której zdobywają pasy - uważa Maciej Kawulski. Pomagać w kreowaniu nowych gwiazd ma platforma ViaPlay. Dzięki nowej współpracy KSW ma podbić kolejne rynki, między innymi Skandynawię, Litwę, Łotwę, Belgię czy Holandię.
Współwłaściciel KSW musi jednak być czujny, bo Soldicia kariera nabrała ekspresowego tempa i pewnie niedługo pojawią się plotki o UFC, najlepszej organizacji świata.
- Transfer do UFC? Na razie mam kontrakt z KSW. I tylko o tym myślę. A i jeszcze jedno: wesołych świąt! - uśmiechnął się Soldić. To chyba był jego pierwszy uśmiech tego wieczora.
KSW 65. Wyniki gali: