Galę KSW 65 rozpoczęło starcie Szamada Erzanukajewa z Bartoszem Rewerą. I choć Czeczen dopiero debiutował w klatce, a Rewera miał na koncie tylko jedną wygraną walkę, to o tym starciu było głośno. Było głośno, bo Szamad Erzanukajew jest uznawany za wielki talent. Mówi się o nim, jako o naturalnym następcy Mameda Chalidowa. I nie chodzi tu o pochodzenie, a duże umiejętności 20-latka. Sobotnie starcie potwierdziło, że zawodnik WCA Fight ma olbrzymi potencjał.
Co prawda nie oglądaliśmy ani nokautu, ani poddania, ale Szamad pewnie wygrał na punkty. Pokazał chłodną głowę w klatce i duże spektrum umiejętności. W stójce popisywał się efektownymi unikami i samemu umiejętni bił kombinacjami. Rewera szczególnie odczuł kilka mocnych ciosów kolanami.
Szamad też umiejętnie prowadził walkę w parterze, gdzie przeważał i ustawiał sobie rywala silnymi łokciami. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że Czeczen był znacznie lepszy.
- Czułem się bardzo pewnie. Nie czułem żadnych emocji. Mój trener Arbi zakazał robić show. Miałem sumiennie wykonywać plan taktyczny. Ale spokojnie na show jeszcze przyjdzie czas – mówił Erzanukajew.
- Kilka tygodni temu Szamad bardzo mnie ujął swoją prośbą. Poprosił mnie, abym umieścił go na karcie walk tej gali, bo jego największym marzeniem był występ przed Mamedem. Chalidow to jego największy idol – mówił przed galą Wojsław Rysiewski, dyrektor sportowy KSW.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne starcie 20-latka. Ale żeby nie było tak cukierkowo: można się nieco przyczepić do kondycji zawodnika, bo pod koniec walki wyglądał już na mocno zmęczonego.
Warto dodać, że Erzanukajew to nie jedyny zawodnik, o którym mówi się, że może zostać "Nowym Mamedem". Na razie bardziej na to miano zasługuje Mansur Ażyjew, niepokonany mistrz federacji Armia Fight Night.