"Wróciła!" - obwieszczono na twitterowym koncie Europejskiej Federacji Lekkoatletycznej po eliminacjach rzutu oszczepem, w których Maria Andrejczyk uzyskała 65,52 m. Problem w tym, że w sobotę, czyli trzy dni później, w finale jej najlepsza - pierwsza - próba wynosiła 62,44 m. A potem było tylko gorzej.
Andrejczyk przyzwyczaiła, że na igrzyskach pokazuje się z najlepszej strony. Zwróciła na siebie uwagę, gdy w debiucie w tej prestiżowej imprezie w 2016 r. zajęła miejsce tuż za podium, a do medalu zabrakło jej wówczas zaledwie dwóch cm. Zyskała wtedy sympatię, gdy z pewnością w głosie deklarowała, że z Tokio wróci z medalem. Słowa dotrzymała - w 2021 roku wywalczyła srebro. I znów przypadła nam do serca, bo cenny krążek przeznaczyła na licytację na cel charytatywny.
Teraz można gdybać, co by było, gdyby kariera Polki nie była aż tak naznaczona kłopotami zdrowotnymi, jak to miało miejsce w ostatnich latach. Uraz barku, nowotwór niezłośliwy, który trzeba było operacyjnie usunąć i późniejsze powikłania, problemy ze stawem skokowym - lista jej problemów to opasły tom.
Problemy ze zdrowiem dały o sobie znać 28-latce także w tym sezonie. W czerwcu nie zakwalifikowała się do ścisłego finału mistrzostw Europy.
- Jestem zawiedziona sobą. (...) Achilles dawał mi się we znaki. Widzę, że zawaliła trochę moja głowa, bo nie mogłam się pozbierać w tym trzecim rzucie, nie wyrzeźbiłam tam nic. To kolejna informacja, co należy poprawić przed igrzyskami. To nie był mój dzień, biorę to na klatę. Nie ma co płakać, sezon jest w pełni i będę walczyć, by wrócić do najlepszej formy. Byłam dzisiaj pusta w środku - mówiła wtedy 28-latka w rozmowie z TVP Sport.
I występ w Paryżu zaczęła w sposób wymarzony. Wydawało się, że znów działa olimpijska magia. Jej rzut z eliminacji był jej najlepszym wynikiem od trzech lat. Trzy dni później jednak magia się skończyła. W trzeciej, czwartej i piątej próbie Andrejczyk celowo przekroczyła linię wyznaczającą koniec rozbiegu. Przed ostatnią pobudzała się, poklepywała po policzkach, ale niewiele to pomogło - uzyskała 57,74.
Jej wyniku tym bardziej szkoda, że jedynie triumfatorka Japonka Haruka Kitaguchi uzyskała wynik lepszy niż rezultat Polki z eliminacji - 65,80. Jeden z polskich dziennikarzy obecnych w Paryżu z ciekawości sprawdził, kiedy ostatnio poziom olimpijskiej rywalizacji oszczepniczek był równie słaby - okazało się, że w 1972 roku.