Polscy siatkarze przeważnie z dość pochmurnymi minami przechodzili przez strefę wywiadów po przegranym 0:3 finale olimpijskim z Francuzami. Jednym z nielicznych wyjątków był Norbert Huber. Tuż po meczu co prawda leżał przez chwilę na parkiecie i wydawało się wtedy, że potrzebuje chwili dla siebie. Ale kilkadziesiąt minut później przyszedł do strefy wywiadów i od razu zaznaczył, że on - w przeciwieństwie do kolegów z drużyny - po igrzyskach widzi już szklankę do połowy pełną.
Polscy siatkarze ustępowali bardzo dobrze spisującym się Francuzom niemal cały czas. Gdy prowadzili 2:0 w setach i 24:19, to wydawało się, że już prawdopodobnie przy kolejnej okazji dopełnią dzieła i wywalczą drugi z rzędu tytuł mistrzów olimpijskich. Ale wtedy w polu serwisowym pojawił się Wilfredo Leon i natchnął nadzieją kibiców oraz kolegów z drużyny. Przy dużym udziale potężnej zagrywki przyjmującego Biało-Czerwoni zdobyli aż pięć punktów z rzędu.
- Przypomniały mi się wtedy słowa Wilfredo o wierze [Huber i nieraz nawiązujący do wiary Leon w Paryżu byli współlokatorami - red.]. O tym, co się czuje w takich momentach. Pamiętałem też słowa Tomka Fornala, który podczas przerwy na życzenie trenera Andrei Gianiego [trenera Francuzów - red.] powiedział: "No, Leo, może zagrasz pięć asów". To trochę takie nierealne słowa, ale okazało się, że nie tak całkiem. Bo to tylko sport, wszystko się może zdarzyć...Tak, jak śpiewała pani Lipnica - podsumował w swoim stylu Huber, który nieraz dorzuca takie żartobliwe cytaty muzyczne.
I choć prawie 26-letni siatkarz często żartuje, to jednak potrafi też do danego zagadnienia podejść poważnie. Tak było np. teraz, gdy przyszło do oceny wyniku osiągniętego przez Polaków.
- Osiągnęliśmy sukces. Bardzo wyjątkowy i z perspektywy czasu na pewno będzie sporym osiągnięciem. Myślę, że odczucia są teraz w drużynie różne. Każdy z nas przechodzi przez to na swój sposób. Ja jestem szczęśliwy i zadowolony z kolegów, drużyny i z siebie. Bo zrobiliśmy coś wyjątkowego - zapewnia mistrz Europy 2023.
Przyznał, że ostatnie dwa dni były dla Polaków trudne ze względu na problemy zdrowotne dwóch kolegów z zespołu. Paweł Zatorski w półfinale uszkodził bark, a Marcin Janusz miał poważne kłopoty z plecami. Pierwszy w piątek już trenował z kolegami, ale drugi wciąż był nieobecny.
- To były dwa dni niepewności co do Pawła i Marcina. Zwłaszcza wobec tego drugiego. Słyszeliśmy, że Marcin wraca do zdrowia, ale nie wiedzieliśmy, czy będzie w stanie wyjść na boisko - wspomina środkowy.
Pierwotnie miał w Paryżu pełnić rolę zmiennika Jakuba Kochanowskiego i Mateusza Bieńka. Drugi z wymienionych doznał pod koniec ćwierćfinału kontuzji stopy, która sprawiła, że podczas meczów w strefie medalowej pozostała mu rola kibica.
Huber akurat dobrze wie, co znaczą kłopoty zdrowotne. W maju 2022 roku doznał bardzo poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry aż na osiem miesięcy. Z tego powodu świetnie sobie wcześniej radzący zawodnik opuścił cały sezon kadrowy, m.in. mistrzostwa świata, w których Polacy wywalczyli srebro.
Wszyscy medaliści igrzysk w Paryżu przyznają, że krążki wywalczone w tej imprezie są dosłownie ciężkie. Dla Hubera srebro, które zawisło na jego szyi w sobotę, ma dodatkową, metaforyczną wagę.
- Ten medal jest po ludzku ciężki. Przypomina mi każdą wypowiedź trenera, kiedy mówił, że końcu tej drogi jest blacha, która absolutnie wynagradza ciężkie momenty. Dni, kiedy nie byliśmy w stanie trenować i grać, gdy nasza głowa była zajęta czymś innym niż siatkówka. Było wiele takich momentów. I takich, kiedy zwątpiliśmy i czuliśmy, że nie damy rady. Wtedy trener zawsze mówił, że musimy się podnieść i że damy radę i tak też było - kończy środkowy.
Komentarze (27)
Słowa Hubera po finale rozrywają serce. Dostał medal i powiedział to wprost