- Dyskryminowano moją osobę, nie pozwolono mi zabrać sparingpartnera na najważniejszą imprezę w moim życiu. Działacze, którzy rządzą związkiem, niestety nie lubią takich zawodników, jak ja, którzy poświęcają wszystko i mają coś do powiedzenia. Jest mi przykro, bo zamiast przyjechać tutaj mój sparingpartner, to działacze przyjechali sobie z osobami towarzyszącymi - powiedział zapaśnik Arkadiusz Kułynycz po przegranej walce o brązowy medal w zapasach w stylu klasycznym do 87 kg. Te słowa wywołały niemałe poruszenie w polskim sporcie.
W rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem ze Sport.pl do sprawy odniósł się Tomasz Majewski, szef polskiej misji olimpijskiej. - W składzie zapaśniczej kadry z działaczy jest tylko prezes Supron. I to jako gość, czyli ktoś, kto mieszka poza wioską olimpijską i nikomu nie zabiera miejsca - wyjawił. I dodał: - W ogóle to przecież Kułynycz ma tu sparingpartnera. Na igrzyskach jest piątka polskich zapaśników i piątka sparingpartnerów. Dlatego nie rozumiem, o co chodzi.
W końcu głos w sprawie zabrał wspomniany Andrzej Supron, czyli prezes Polskiego Związku Zapaśniczego (PZZ). - Przede wszystkim jesteśmy zażenowani, mówiąc delikatnie, jest nam bardzo przykro, że my jako zarząd, jako PZZ, dołożyliśmy wszelkich starań, naprawdę dążymy do tego, żeby mu nic nie brakowało, jak to się mówi - symbolicznej sznurówki, a niestety jego rozgoryczenie rozlewa się w sposób bardzo brutalny i nieuzasadniony. O tym, kto będzie sparingpartnerem, przede wszystkim decyduje trener kadry, który notabene został przez niego obrażony - wyjaśnił w rozmowie z portalem kanalsportowy.pl.
Supron zdradził, że oddał własną akredytację, aby na igrzyska mógł pojechać klubowy trener Kułynycza, poza którym w Paryżu był też trener reprezentacyjny - to wyjaśniałoby, dlaczego mieszka poza wioską olimpijską. Następnie działacz odniósł się do zamieszania wokół sparingpartnera 31-latka.
- On sobie chciał wziąć swojego kolegę, który od kilku ładnych lat nie ćwiczy zapasów. To byłoby po prostu niedorzeczne, żeby coś takiego zrobić. (...) Jak była formuła, że chcieliśmy mu zaproponować, żeby może [Szymon - red.] Szymonowicz pojechać, który bezpośrednio z nim rywalizuje, a co za tym idzie - go przygotowuje, absolutnie on się na to nie zgodził. Nawet nie próbowaliśmy go przekonywać, bo to jest taki typ człowieka - powiedział.
Prezes PZZ ma tym większy żal, że w wywiadach bronił Kułynycza i przekonywał o jego dużych możliwościach. - Jego zachowanie w stosunku do ludzi, którzy go otaczają, którzy wszystko dla niego zrobili, żeby mógł się jak najlepiej przygotować, jest po prostu żenujące, żeby nie powiedzieć więcej. Swoje żale w ten sposób wylewać po pojedynku. To jest… Dlaczego nie powiedział tego przed, tylko mówi dopiero po tym, kiedy przegrał? To nieuczciwe, niesprawiedliwe, słabe i jest nam bardzo z tego powodu przykro - podkreślił. I zaznaczył, że nie było szans, aby kolega zapaśnika pojechał na igrzyska w roli sparingpartnera. Zresztą zdaniem Suprona na samych zawodach sparingpartnerzy nie odgrywają istotnej roli, która ogranicza się w zasadzie do rozgrzewki. W tym miał pomagać Roman Pacurkowski. Supron stwierdził, że Kułynycz "bezczelnie kłamie", mówiąc, że nie miał z kim sparować
- Niech on nie mówi, że on tam nikogo nie miał. (...) To jest wierutne kłamstwo, które chce przemienić jako element jego porażki. To jest bzdura - zaznaczył działacz, który powiedział o Kułynyczu, że to "arogancki człowiek, nie do współpracy", a wśród innych zapaśników ma być "nielubiany".
- My nie oceniamy. To jest wojownik, niech on robi, co chce. Ważne, żeby wygrywał, żeby zdobywał medale. Ale żeby zachowywał się godnie, a nie po porażce od razu próbował szukać winy nie w sobie, tylko wokół siebie - dodał Supron. A na koniec rozmowy jeszcze raz podkreślił, że zawodnikowi niczego nie brakowało.
Arkadiusz Kułynycz jak na razie był najbliżej medalu spośród polskich zapaśników. Wiktoria Chołuj (styl wolny do 68 kg kobiet) przegrała w ćwierćfinale, a potem w pierwszej rundzie repasaży. Anhelina Łysak (styl wolny do 57 kg kobiet) odpadła w 1/8 finału. Szanse na repasaże ma jeszcze Robert Baran (styl wolny do 125 kg), który w ćwierćfinale przegrał z Geno Petriaszwilim i musi liczyć na jego sukces w półfinałowym pojedynku z Giorgim Meszwildiszwilim. Natomiast Zbigniew Baranowski (styl wolny do 97 kg) przystąpi do rywalizacji w sobotę 10 lipca - jego rywalem w 1/8 finału będzie Mołdawian Radu Lefter.
Komentarze (39)
Polak przegrał walkę o brąz i rozpętał burzę. Supron odpowiada: "Bezczelnie kłamie"