Iga Świątek wywalczyła brąz w Paryżu, co było dla niej największym sukcesem w seniorskiej karierze. Był to również pierwszy medal dla polskiego tenisa w historii igrzysk. Jednak nie ulega wątpliwości, że Polka liczyła na zdecydowanie więcej. Na więcej liczyli też kibice. Nie dość, że znajdowała się w znakomitej formie, to jeszcze grała na "mączce", którą uwielbia. Tylko w tym roku wygrała na niej trzy turnieje - w Madrycie, Rzymie i Roland Garros. Na imprezie we Francji tak dobrze już jej nie poszło i ostatecznie stanęła na trzecim stopniu podium, pokonując w decydującym starciu Annę Karolinę Schmiedlovą. Oddała Słowaczce zaledwie trzy gemy.
Wiele mówiło się o reakcji Świątek po wywalczeniu medalu. Nie cieszyła się nadmiernie ze zwycięstwa. Podeszła do ławki, a po chwili na jej twarzy pojawiły się łzy. Wydawało się, że nie są to jednak łzy szczęścia, a rozczarowania. Poniekąd sama zainteresowana potwierdziła to w mediach społecznościowych. "Zostanę z tym, że choć nie spełniłam największego marzenia, to na dziś zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby zagrać w Paryżu, jak umiałam najlepiej, na własnych warunkach" - pisała.
Do reakcji Polki nawiązał Andy Roddick i dokładnie przeanalizował jej zachowanie. On także odniósł wrażenie, że brąz nie był spełnieniem jej marzeń, o czym opowiedział w swoim podcaście.
- Jej reakcja była myląca. To było jak: "Zdobyłam medal. Dzięki Bogu, wywalczyłam go dla Polski, ale tak naprawdę jestem wkurzona. Oczekiwałam gry o złoto, o nic innego". Jej oczekiwania były na bardzo wysokim poziomie. Grała na glinie, a brak zwycięstwa dla niej był jak 'Heartbreak Hotel' [nawiązanie do piosenki Elvisa Presleya, przyp. red.] - podkreślał Roddick.
A na tym nie zakończył. Nawiązał też do sytuacji z półfinału igrzysk. Wówczas Świątek poległa w starciu z Qinwen Zheng i to dość wyraźnie, bo 2:6, 5:7, co bardzo mocno przeżyła. - No po prostu... Zawaliłam - powiedziała po meczu, po czym odwróciła się plecami do kamery i zalała się łzami, kończąc wywiad. Wielu kibiców obawiało się, że tak emocjonalna reakcja może przeszkodzić jej w walce o brąz, ale 23-latka szybko się otrząsnęła i już dzień później nie dała szans Schmiedlovej.
Zdolność do ponownej koncentracji, mimo ogromnej rozpaczy wywołanej porażką z Chinką, zrobiła duże wrażenie na Roddicku. - Otrzymała ogromny cios. Doskonale wiem, że przegrana w półfinale musiała być dla niej po prostu okropna. Ale ona wróciła i pokonała Schmiedlovą w meczu o brąz. Gratulacje - dodawał.
Teraz przed Świątek kilka dni odpoczynku. Zrezygnowała z turnieju w Toronto, który rozpoczął się już w poniedziałek i pozostała w Paryżu, by dopingować polskich sportowców. Wybrała się m.in. na mecz ćwierćfinałowy siatkarzy Nikoli Grbicia, a po ich wygranej ze Słowenią (3:1) wyszła na boisko i wspólnie z nimi świętowała sukces. Na korcie pojawi się najprawdopodobniej przy okazji WTA 1000 w Cincinnati, którego start zaplanowano na 13 sierpnia.
Komentarze (19)
Roddick zobaczył, co Świątek zrobiła w Paryżu. "Dzięki Bogu"