Pan Zhanle na igrzyskach olimpijskich w Paryżu dokonał czegoś, co nie udało się żadnemu innemu pływakowi. Jako jedyny na tej imprezie ustanowił rekord świata. W środowym finale 100 m stylem dowolnym w wielkim stylu sięgnął po złoto. Wszystkich swoich rywali pokonał o ponad sekundę, co na tym dystansie jest olbrzymią rzadkością.
Młodziutki Chińczyk, który za kilka dni skończy 20 lat, stawiany był w roli faworyta. W lutym tego roku w katarskiej Dosze wywalczył tytuł mistrza świata i dołożył rekord globu - 46,80 s. Mało kto się spodziewał, że w Paryżu uda mu się ten wynik poprawić. A jednak! Popłynął w czasie 46,40 s. - Starałem się, ile mogłem, aby uzyskać jak najlepszy wynik. Byłem bardzo zaskoczony, że pobiłem rekord świata. To był magiczny moment - powiedział po rekordowym wyścigu, cytowany przez oficjalną stronę igrzysk.
Przewaga Zhanlego nad rywalami była wręcz imponująca. Drugi Australijczyk Kyle Chalmers stracił do niego aż 1,08 s, a trzeci Rumun David Popovici o jedną setną więcej. Klasę Chińczyka docenił nawet zdobywca największej liczby medali w historii igrzysk olimpijskich, były amerykański pływak - Michael Phelps.
- To dla mnie oszałamiające. Nigdy w mojej karierze nie widziałem na tym dystansie wygranej z takim zapasem. I jeszcze popłynąć 46,4... To niesamowite. Żeby być tak blisko granicy 45 sekund na 100 kraulem - nie mogę tego zrozumieć, naprawdę nie mogę - emocjonował się na antenie amerykańskiej stacji NBC.
Dla Zhanlego to jedyny olimpijski medal na tych igrzyskach. Wcześniej wspólnie z reprezentacją Chin zajmował czwarte miejsca w sztafetach 4x100 m i 4x200 m - w obu przypadkach stylem dowolnym. Indywidualnie na 200 m kraulem był natomiast dopiero 22.