Życie w wiosce olimpijskiej nie jest łatwe w trakcie pandemii koronawirusa. Przekonać mogło się o tym wielu sportowców. "Niejadalne posiłki, niehigieniczne pokoje, brak informacji o wynikach testów. A do tego stres, zmęczenie i zrezygnowanie wywołane izolacją. "Chcę, żeby to wszystko się skończyło, płaczę każdego dnia" - pisała na Instagramie rosyjska biathlonistka Walerija Wasniecowa. Igrzyska - w teorii sportowe święto - dla niektórych stały się piekłem" – pisał na Sport.pl Łukasz Cegliński.
Jak się okazuje, istnieją też inne problemy, których sportowcy nie wyobrażali sobie w najśmielszych snach. Zaskoczona mogła czuć się fińska biegaczka narciarska Katri Lylynpera. Zawodniczka pokazała na swoim Instagramie jedno z pomieszczeń w wiosce olimpijskiej. Zostało ono całkowicie zalane. Woda lała się z sufitu strumieniami. Ktoś mógłby pomyśleć, że to system przeciwpożarowy. Ale woda lała się z miejsc, gdzie zamontowane były lampy. Finka skomentowała to krótko: "Pomocy".
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Na miejscu pojawiła się obsługa. Była tradycyjnie już ubrana w białe skafandry ochronne. "Fajny wodospad tutaj mamy. Powódź już się kończy" – napisała Lylynpera pod kolejnym nagraniem.
Katri Lylynpera w Pekinie wystartowała w jednej konkurencji. W sprincie zajęła 23. miejsce.