Daria Kliszyna miała w Tokio walczyć o olimpijski medal. Dwukrotna halowa mistrzyni Europy do tej pory tylko raz występowała na igrzyskach - w Rio de Janeiro została sklasyfikowana na 9. miejscu. Do igrzysk w Londynie nie zdołała się nawet zakwalifikować.
Igrzysk w Tokio jednak zdecydowanie nie zaliczy do udanych. Rosjanka, występująca jako reprezentantka Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, nie przeszła eliminacji skoku w dal. Najpierw spaliła dwie pierwsze próby, a trzeciej nie dokończyła z powodu urazu. - Jestem rozczarowana, bo nigdy nie byłam tak przygotowana - napisała Kliszyna na Instagramie tuż nieudanych eliminacjach.
Jak przyznała sama Rosjanka, poczuła ból w udzie, a uraz podczas jej próby się dodatkowo pogłębił. Stadion olimpijski opuściła na wózku. Badanie rezonansem wykazało, że Kliszyna naderwała mięsień. - Lekarz naszego zespołu, Maxim Wieliczko, spojrzał na zdjęcie i stwierdził, że jeden mięsień z tyłu uda został całkowicie rozdarty - przyznała Kliszyna. - Operacja nie jest potrzebna, noga potrzebuje odpoczynku przez dwa tygodnie - dodała.
Kliszyna nie wzięła udziału w finale skoku w dal kobiet, który odbył się w środę w sesji porannej. Po kapitalnej walce zwyciężyła w nim Niemka Malaika Mihambo, która w ostatniej próbie skoczyła dokładnie 7 metrów. Srebro zdobyła Amerykanka Brittney Reese z wynikiem 6,97m, wyprzedzając dzięki lepszej drugiej najlepszej próbie Nigeryjkę Ese Brume.