Marta Walczykiewicz przedwczoraj skończyła 34 lata. Ale prezentu na urodziny sobie nie sprawiła. Wicemistrzyni olimpijska z Rio przez jeden błąd nie wywalczyła swojego drugiego w karierze medalu na igrzyskach.
Polka była czwarta - za Nowozelandką Lisą Carrington, Hiszpanką Teresą Portelą i Dunką Emmą Aastrand Jorgensen. Do brązowego medalu naszej kajakarce zabrakło 0,24 s.
- Zrobiłam duży błąd na starcie. Zaspałam. I dlatego na końcówce zabrakło mi 0,2 sekundy do medalu. Mogę mieć pretensje wyłącznie do siebie - mówi przygnębiona Walczykiewicz.
Polce tym trudniej było się pogodzić z brakiem medalu, że zaraz po finiszu myślała, że go ma. - Przez chwilę się cieszyłam, bo na tablicy pojawiła się Polska jako trzecia. Była chwila radości, a za chwilę totalna zmiana - mówi.
Walczykiewicz przypomina, że nie po raz pierwszy ucieszyła się za szybko. - Po raz kolejny zafundowano mi taki emocjonalny rollercoaster. Na MŚ w 2018 roku wyświetlili mnie jako trzecią, już pokazali to jako oficjalne rezultaty, a jednak za chwilę pokazali nowe wyniki, ze mną na piątym miejscu - opowiada Polka.
Walczykiewicz to sportsmenka niesamowicie utytułowana. Poza olimpijskim srebrem ma w dorobku m.in. tytuł mistrzyni i aż dziewięć tytułów wicemistrzyni świata.
Ale medalu w Tokio chciała tak bardzo, że gdy go nie zdobyła, to z trudem powstrzymywała łzy.
- Emocje są. Jak miałoby nie być? W półfinale popłynęłam swój życiowy czas. On na pewno dałby w finale medal. Ale w finale zaspałam na starcie i podium uciekło, chociaż walczyłam do końca - mówi.
To jeszcze nie koniec startów Walczykiewicz w Tokio i to jeszcze nie koniec jej kariery. Ale prawdopodobnie na olimpijski medal szansy już nie będzie miała.
- Nie czuję się jeszcze na tyle słabą zawodniczką, żeby kończyć karierę. Ale na igrzyskach w Paryżu już mojej konkurencji nie będzie [nastąpią zmiany w programie] - mówi Polka. - A czy dam radę się przekwalifikować na 500 metrów, to odpowiem po startach na 500 m tutaj. Ale teraz nadziei medalowych nie mam, to jeszcze nie jest mój dystans, więc proszę kibiców o wyrozumiałość - kończy Walczykiewicz.