Mercedes jest pod ścianą. Strata Lewisa Hamiltona do Maxa Verstappena w walce o tytuł mistrza świata kierowców wzrosła już w trzeci weekend z rzędu i sięga już dziewiętnastu punktów, a w klasyfikacji konstruktorów Red Bull zbliżył się do nich na zaledwie jeden punkt. Nie ma co się dziwić, że po wyścigu w Meksyku szef zespołu Toto Wolff nie gryzł się w język.
- To nie powinno się zdarzyć - mówił Austriak cytowany przez portal motorsport.com. Chodzi o sytuację z wejścia w pierwszy zakręt na okrążeniu otwierającym niedzielną rywalizację. Mercedes ruszał do wyścigu z dwoma samochodami w pierwszym rzędzie - Valtterim Bottasem na pole position i Lewisem Hamiltonem na drugiej pozycji. Po kwalifikacjach Bottas zapewniał, że ustalą z Hamiltonem plan na zatrzymanie bolidów Red Bulla startujących za nimi. Obaj kierowcy Mercedesa ruszyli jednak przeciętnie, a współpracy pomiędzy nimi nie było w ogóle. Dodatkowo Fin zostawił sporo miejsca Maxowi Verstappenowi z Red Bulla. I z pewnością już chwilę później bardzo tego żałował.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl.
Bottas stał się sabotażystą Mercedesa - Verstappen opóźnił hamowanie do zakrętu o kilkadziesiąt metrów bardziej niż jego rywal i objechał oba samochody Mercedesa. - Mieliśmy dwa samochody z przodu, a otworzyliśmy im morze miejsca - komentował Toto Wolff.
Chwilę później, w trakcie wchodzenia w zakręt Bottas został uderzony w tył samochodu przez Daniela Ricciardo z McLarena i spadł na koniec stawki. Jego wyścig zamienił się w katastrofę, a miny w garażu Mercedesa były nietęgie. Nawet kiedy próbował odrabiać pozycje pojawiła się przeszkoda w postaci wolnej zmiany opon. Po niej Fin nie miał już szans na znalezienie się w czołowej "dziesiątce". Musiał jednak wykonać jeszcze jedno zadanie: odebrać dodatkowy punkt Maxa Verstappena przyznawany za najszybsze okrążenie wyścigu (ale nie zdobyć, bo przepisy w F1 nie dopuszczają dodania punktu za najszybsze okrążenie kierowcy spoza Top 10). Udało mu się to dopiero na ostatnim okrążeniu rywalizacji i po dwóch pit stopach wykonanych specjalnie, żeby mieć przewagę świeżych opon. Potrzebował do tego także pomocy i stworzenia strugi przez przyszłego kierowcę Mercedesa obecnie jeżdżącego dla zaprzyjaźnionego Williamsa, George'a Russella.
- Cóż, nie bardzo poprawia mi to humor - mówił wściekły Wolff o jedynym wykonanym zadaniu Bottasa. - Ten obrót i strata punktów drugiego samochodu jest co najmniej irytująca, żeby nie powiedzieć gorzej - dodał.
Szefa Mercedesa najbardziej rozzłościła przepaść, jaka dzieliła Red Bulle i Mercedesy - Hamilton w zasadzie nie walczył z Maxem Verstappenem. Był bezradny i do końca musiał się bronić Sergio Perezem, który atakował drugie miejsce, ale ostatecznie stracił do Brytyjczyka ponad sekundę na mecie. - Można dostrzec, że na pojedynczym okrążeniu byliśmy w stanie stworzyć sobie przewagę, albo chociaż być najszybszymi na torze. Ale ogólnie to dla nas dzień do zapomnienia - nie krył rozczarowania Toto Wolff. Kolejny weekend Grand Prix Formuły 1 zaplanowano na dni 12-14 listopada w Sao Paulo w Brazylii. Do końca sezonu pozostały cztery rundy mistrzostw świata.