Najpierw "robił dzień" kibicom, kierowcy nazywali go idiotą. Teraz stał się bohaterem!

Jakub Balcerski
Jeśli kiedyś miał udowodnić, że nadaje się do pozostania w Formule 1, to właśnie teraz. Lance Stroll dwa tygodnie po wpadce z potrąceniem mechanika przy pit stopie na torze Imola we Włoszech, stał się bohaterem i w niedzielę wystartuje z pierwszego pola do wyścigu o Grand Prix Turcji. - Powiedz mi, że mam pole position! Chcę to usłyszeć od ciebie - krzyczał do swojego inżyniera przez team radio chwilę po największym sukcesie w karierze.

Wielu kibiców i dziennikarzy do tej pory krytykowało Lance'a Strolla za jego wyniki i proste błędy. Raczej nie zmienią zdania po jego jednym dobrym występie, ale jedno muszą przyznać: Kanadyjczyk w sobotę na torze Istanbul Park dopomógł szczęściu najbardziej jak mógł. Pokazał, że potrafi świetnie poprowadzić samochód w trudnych, deszczowych warunkach i gdy inni kręcili piruety i wypadali z toru, on spełnił marzenie. 

Zobacz wideo Mercedes może stracić dwie największe gwiazdy. Nadchodzi koniec dominacji? [F1 Sport]

Sugerowano, że Stroll jest "pay driverem". Szybko osiągnął pierwszy sukces w F1 i prawie pobił rekord

Kanadyjczyk dostał się do Formuły 1 w 2017 roku. Z roli kierowcy rozwojowego pełnionej przez dwa lata w Ferrari i Williamsie stał się podstawowym kierowcą tego drugiego teamu razem z Felipe Massą. Już wtedy większość środowiska zarzucała Strollowi, że jest "pay driverem" i za jego awansem stoją jedynie pieniądze ojca, Lawrence'a. Kanadyjczyk w ciągu trzech lat przed podpisaniem kontraktu na sezon 2017 z Williamsem był mistrzem Formuły 4, Toyota Racing Series, a także Europejskiej Formuły 3. Nie dało się powiedzieć, żeby przyszedł znikąd, już kilka lat był dobrze znanym juniorem i wiadomo było, że prędzej czy później któryś z zespołów F1 powinien po niego sięgnąć. Zabezpieczenie w postaci dobrej sytuacji finansowej tylko to przyspieszyło. 

Stroll bardzo szybko osiągnął swój pierwszy i jak dotąd największy sukces - już w swoim ósmym wyścigu stanął na podium. Przez długi czas wydawało się, że będzie drugi podczas Grand Prix Azerbejdżanu, ale ostatecznie na ostatnich metrach minął go Valtteri Bottas o musiał się zadowolić najniższym stopniem podium. - Całe dzieciństwo marzysz o tym miejscu na podium, w końcu dostajesz i to przychodzi tak wcześnie. Wydaje mi się, że uwierzę w to wszystko dopiero jutro rano - mówił wówczas w Baku Stroll. Został drugim najmłodszym zawodnikiem na podium wyścigu F1 z różnicą zaledwie 12 dni w stosunku do rekordzisty, Maxa Verstappena (18 lat, 7 miesięcy, 15 dni - Hiszpania 2016). 

"Idiota", "kretyn" i "bezmyślny dzieciak". Tak mówili kierowcy, a kibice śmiali się z jego błędów

Stroll wielokrotnie twierdził, że jest w stanie powtórzyć wyczyn z Azerbejdżanu, ale to nie udawało mu się aż do obecnego sezonu. Punktował tylko w 13 z 54 wyścigów, najbliżej ponownego miejsca w najlepszej trójce był w zeszłorocznym szalonym GP Niemiec, w którym ze względu na zmienne warunki nie poradziło sobie wielu zawodników z czołówki. Kibice lubili wypominać mu błędy, jak np. sytuację po wyścigu o GP Malezji w 2017 roku, gdy wjechał w zwycięzcę wyścigu, Sebastiana Vettela i złamał zawieszenie bolidu Ferrari Niemca. - Czy to jest możliwe? Stroll nie patrzy, gdzie jedzie! Kompletnie wpakował się w mój samochód - krzyczał wściekły Vettel przez team radio.

Inni kierowcy wielokrotnie nazywali go "idiotą", "kretynem" czy "bezmyślnym dzieciakiem". W obronie jego wizerunki nie pomagały ani kolejne sytuacje na torze - kolizje i wypadnięcia z toru, które często sam bezsensownie prowokował, ale także jego bardzo zamknięta postawa w mediach. Nie lubił rozmawiać z dziennikarzami ani pokazywać zbyt wiele swojego normalnego życia w mediach społecznościowych. Oddalał się od fanów i żył we własnym świecie. Wielu twierdziło, że chodzi zadufany w sobie i dumny z tego, jak jeździ nawet pomimo błędów. W dodatku w 2019 roku przeszedł do zespołu Racing Point, którego właścicielem został jego tata. To tylko wzmogło nieprzyjazne nastawienie do niego w świecie F1. 

Kolejne podium i uderzenie w mechanika. Powstał kombinezon "Anti-Stroll"

Uważany za aroganckiego Stroll w obecnym sezonie od początku radzi sobie o wiele lepiej. Podczas Grand Prix Włoch na Monzy udało mu się drugi raz ukończyć wyścig na trzecim miejscu. Ale od tego momentu wszystko zaczęło iść w złym kierunku - czterokrotnie nie punktował - dwukrotnie musiał się wycofać, raz przebywał na kwarantannie i dodatkowo przez pewien incydent w Toskanii. Na torze Mugello dwa tygodnie temu stało się coś, przez co Stroll znów stał się obiektem żartów i drwin. Gdy zjechał do boksu i pojawiał się na stanowisku swojego zespołu Racing Point, nie zdążył odpowiednio szybko zahamować i uderzył przednim skrzydłem w mechanika, który miał podnieść jego bolid. Mężczyznę odrzuciło, ale wstał i był w stanie chodzić o własnych siłach. Sytuację można było tłumaczyć niską temperaturą opon, co spowodowało późne hamowanie w alei serwisowej. Ale kibice nie potrzebowali mieć podanej przyczyny tego, za co zaczęli go krytykować. - Lance, zrobiłeś nam dzień - pisali w komentarzach pod filmikiem ze zdarzenia.

Stroll ostatecznie dojechał na trzynastej pozycji i znów niechętnie rozmawiał o tej sytuacji z dziennikarzami. Wolał unikać tematu, mimo że okazało się, że żartowano sobie z niego nawet w samym zespole. Po przyjeździe na tor w Stambule przed GP Turcji w trakcie przygotowań mechanik, którego uderzył Stroll, założył wypełniony powietrzem niebieski kostium w kształcie kuli. Od razu nadano nowemu typowi kombinezonu specjalną nazwę - Anti-Stroll. 

Odkucie w deszczowych kwalifikacjach w Turcji! "Powiedz mi, że mam pole position!"

Kanadyjczyk wiedział, że znalazł się w trudnej sytuacji. Znów był w środku zainteresowania hejterów, ale miał też sporo do udowodnienia. Potwierdzono, że w sezonie 2021 będzie jeździł w barwach Aston Martin Racing, w który zamieni się Racing Point, a jako kolegę z zespołu będzie miał czterokrotnego mistrza świata Sebastiana Vettela. Stroll czuł odpowiedzialność, jaką zrzucono na jego barki. Ale poradził sobie z nią świetnie. Podczas treningów do GP Turcji na fatalnie przygotowanym torze pod Stambułem nie popełniał wielu błędów, a co najważniejsze ustrzegł się rozbicia bolidu, co mogłoby sporo kosztować jego zespół. W deszczowych kwalifikacjach zabłysnął. 

Cała sesja wydawała się być jak zaprogramowana dla Maxa Verstappena, który okrążenie po okrążeniu poprawiał swoje czasy i w Q3 wydawało się, że dość pewnie sięgnie po pole position. Przez większość czasu tej części kwalifikacji prowadził jednak jego kolega z zespołu Sergio Perez, a Stroll zajmował trzecią pozycję za Verstappenem. Kanadyjczykowi udało się jednak złożyć bardzo szybkie okrążenie na oponach przejściowych i awansować na pozycję lidera. Chwilę później Verstappen przekroczył linię mety z czasem o 0,2 sekundy gorszym od Strolla. - Powiedz mi to! Muszę to usłyszeć od ciebie! Powiedz mi, że mam pole position! - wrzeszczał uradowany kierowca do swojego inżyniera przez team radio. Ten potwierdził mu tę informację i pogratulował, a Stroll oszalał ze szczęścia. Został pierwszym Kanadyjczykiem od 23 lat, który ustawi się jako pierwszy na starcie do wyścigu F1. Wtedy dokonywał tego Jacques Villleneuve.

 - Nie chodzi o to, ile razy upadniesz, a ile razy się podniesiesz - napisał później na Twitterze. 

Vettel mentorem dla Strolla, a on przyszłością Aston Martina?

Niewiele brakowało, a radość trwałaby krótko. Kanadyjczyk został wezwany do sędziów w celu wyjaśnienia ewentualnego ignorowania żółtych flag, gdy jechał swoje najszybsze kółko. Mijał wówczas Pereza, ale wyniki telemetrii wskazały, że wyraźnie zwolnił przed miejscem, gdzie wypadł Meksykanin. Sędziowie nie przyznali mu zatem kary, a Stroll mógł się w pełni nacieszyć, że w niedzielę do wyścigu ruszy z pierwszego pola startowego. - Wystarczyło być w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i na odpowiednim komplecie opon - krótko podsumował swój sposób na pole position młody zawodnik. Po chwili dodał: To idealny moment, żeby odbić się po tym trudnym dla mnie momencie w tym sezonie.

Coraz więcej mówi się, że Stroll ma wiele do ugrania. O ile Sebastian Vettel w przyszłym sezonie nie będzie chciał odgrywać roli drugoplanowego kierowcy przy Kanadyjczyku, tak mówi się, że ma być dla niego mentorem. A on po nabraniu doświadczenia od utytułowanego kolegi z zespołu - przyszłością Astona Martina, który będzie chciał stać się siłą liczącą się w walce o czołowe miejsca w stawce. Zatem kiedy udowodnić, że nadajesz się do pozostania w Formule 1 najdłużej, jak nie w momencie, gdy na torze przynajmniej przez chwilę nie będziesz miał nikogo przed sobą?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.