Kubica czy Sirotkin? Zwłoka korzystna dla Williamsa

Ani Robert Kubica, ani Siergiej Sirotkin, a zespół Williams będzie największym wygranym odwlekania decyzji o ogłoszeniu drugiego kierowcy na sezon 2018.

Williams jest ostatnim zespołem, który nie ma pełnej obsady na kolejny sezon Formuły 1. Pewne jest, że jednym autem pojedzie Lance Stroll. O drugi fotel wciąż walczą Robert Kubica i Siergiej Sirotkin. Początkowo faworytem był Polak, później okazało się, że zespół już niemal zdecydował się na Rosjanina. Decyzja miała zostać ogłoszona w grudniu, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Ale w williamsowej telenoweli nastąpił kolejny zwrot akcji. Zespół, przy pomocy brytyjskich dziennikarzy, przekazał, że decyzję ogłosi po Nowym Roku, w jeden z dni stycznia.

Kibice muszą uzbroić się w cierpliwość i uodpornić na pojawiające się w mediach spekulacje, bo odłożenie decyzji w czasie sprawi, że plotek o tym, kto, kiedy i za ile na pewno przybędzie. Bo pewnym już jest, że zespół dane z testów ma zanalizowane bardzo dokładnie. Teraz to już czas tylko na negocjacje.

Williams jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że ma zdeterminowanych kandydatów, to jeszcze obaj gotowi są przynieść ze sobą pieniądze od sponsorów. Kwoty wirują po mediach, ich prawdziwość zweryfikować trudno, ale nie są to małe pieniądze. Gra na zwłokę z finansowego punktu widzenia Williamsowi na pewno się opłaci. Stosując różne negocjacyjne sztuczki, a nawet wypuszczając do mediów plotki o tym, kto jest bliżej fotela, a kto już z wyścigu odpada, może delikatnie naciskać na obu kandydatów i niejako wymuszać podbijanie stawki. Dla zespołu sytuacja idealna. Tym bardziej, że Williams zdaje się ignorować wizerunkowe konsekwencje tej sytuacji

Williams chyba nie odczuwa presji czasu. Bo rzeczywiście Brytyjczyków nic aż tak szczególnie nie goni. De facto dobrze by było, żeby zespół podpisał kontrakt z drugim kierowcą przed końcem lutego. Dlaczego wtedy? Bo od 26 lutego na torze Catalunya rozpoczyna się pierwsza tura przedsezonowych testów. Dobrze by było tam mieć już kierowcę, który będzie szykował auto na otwierające sezon GP Australii (25 marca). Być może zespół będzie chciał kilka dni wcześniej oficjalnie pokazać auto, co wymagałoby nieznacznego przyspieszenia decyzji.

Wydaje się, że w Williamsie, mimo zapewnień ze strony zespołu, finansowy aspekt bierze górę, ale nie wolno zapominać, że oprócz pozyskiwania samych pieniędzy, zespół musi przygotować auto do ścigania. Oczywistym jest, że z czysto sportowego punktu widzenia dla zespołu, a zwłaszcza inżynierów, korzystne byłoby wiedzieć, z kim będą pracować jak najwcześniej. Praca na torze jest ważna, ale wcześniej wiele rzeczy można sprawdzić przy pomocy symulatora. Dobrze byłoby, żeby kierowca miał jak najlepiej objeżdżone różne ustawienia rozwiązania wirtualnie, by potem móc szybko i produktywnie weryfikować je na torze podczas testów. Bo znów, ze sportowego punktu widzenia, czasu jest naprawdę mało. Przed pierwszym wyścigiem sezonu zespoły mają dwie czterodniowe tury testów.

Bez względu na to, czy to Robert Kubica będzie miał odpowiednie wsparcie finansowe, by wesprzeć swoje imponujące CV, czy zdecydują możni sponsorzy Siergieja Sirotkina, czy też może zespół wybierze wariant pośredni, w którym obaj będą dzielić auto przez sezon, w krótkiej perspektywie zwycięstwo odniesie Williams. Dopiero pod koniec sezonu okaże się, czy te negocjacyjne „gierki” były tego warte.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.