W środę Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) poinformowała, że Iga Świątek uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego. W organizmie Polki wykryto jedną niedozwoloną substancję - trimetazydynę. - W próbce zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. W wynikach tych testów wyszło, że melatonina, której używam już od długiego czasu, że ta seria, którą miałam akurat ze sobą przed turniejem w Cincinnati, była fabrycznie zanieczyszczona. I był to dla nas ogromny szok, ale znalezienie źródła w takich sytuacjach jest najważniejsze - mówiła Świątek w specjalnym nagraniu.
- Od 12 września byłam zawieszona automatycznie, dlatego nie mogłam zagrać turniejów w Azji i nie mogłam obronić właściwie swojego rankingu. Teraz, kiedy ta sprawa się kończy, zostało na mnie nałożone symboliczne zawieszenie, które trwa miesiąc. 22 dni już mam za sobą, osiem jeszcze przede mną. Dlatego kolejny sezon będę mogła zacząć z czystą kartą - dodała Świątek. Iga została tymczasowo zawieszona od 12 września do 4 października.
Pozytywny wynik testu antydopingowego pojawił się po badaniu z 12 sierpnia br., w trakcie turnieju w Cincinnati. "Ekspertyzy i szereg niezależnych testów potwierdzają jednoznacznie: kontakt z substancją zakazaną był całkowicie nieintencjonalny, przypadkowy i bez wpływu na formę tenisistki. Funkcjonariusze antydopingowi przesłuchiwali Igę wiele razy" - napisał Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.
Po ogłoszeniu decyzji ITIA ws. Świątek głos zabrała Simona Halep. "Jak to możliwe, że w identycznych przypadkach, mających miejsce mniej więcej w tym samym czasie, ITIA ma zupełnie inne podejście do mojego. Nadal jestem sfrustrowana i wściekła. Siedzę i próbuję to pojąć, ale naprawdę nie da się zrozumieć czegoś takiego. Stoję i pytam siebie, dlaczego jest tak duża różnica w traktowaniu i ocenie? Nie mogę znaleźć powodu i chyba nie ma logicznej odpowiedzi. ITIA mimo jasnych dowodów zrobiła absolutnie wszystko, żeby mnie zniszczyć" - napisała rumuńska tenisistka na Instagramie.
ITIA wyjaśniła, że przypadki Świątek i Halep się różnią, bo pozytywny wynik u Polki był spowodowany lekiem bez recepty, a u Rumunki - suplementem diety. "Nie ma dwóch takich samych przypadków. Często dotyczą one różnych okoliczności, a bezpośrednie porównania nie zawsze są przydatne. Istnieje kilka istotnych różnic w tych dwóch przypadkach. Zanieczyszczony produkt u Świątek był lekiem regulowanym, a nie suplementem. Niezależni eksperci naukowi zgodzili się co do faktów, a zawodniczka przyznała się do naruszenia przepisów antydopingowych" - pisze Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa.
Serwis eurosport.ro zauważył inną różnicę w sytuacji Świątek i Halep. Polka potrzebowała kilku tygodni, by znaleźć źródło zakazanej substancji, a Halep potrzebowała kilku miesięcy. "ITIA sprawia jednak wrażenie, że nie ocenia wszystkich przypadków dopingu tą samą miarą. Jasne jest, że istnieje problem w systemie antydopingowym tenisa. To rodzi pytania o równe traktowanie zawodników" - czytamy.
Halep została oskarżona o zażycie roksadustatu w 2022 r. po wielkoszlemowym US Open - suplement diety stosowany przez tenisistkę był zanieczyszczony. Rumunka została zdyskwalifikowana na cztery lata, ale Sportowy Sąd Arbitrażowy (CAS) skrócił karę do dziewięciu miesięcy. Po 568 dniach Halep wróciła do rywalizacji. - Nie oszukiwałam, nie brałam dopingu. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to przeczytajmy decyzję CAS, w której jasno jest napisane, że był to zanieczyszczony suplement. Nie jestem oszustką - powiedziała Halep.