12 września tego roku Iga Świątek otrzymała pozytywny wynik testu antydopingowego. W jej organizmie wykryto śladowe ilości trimetazydyny. Tenisistka wykazała swoją niewinność i w wyniku postępowania została zawieszona tylko na miesiąc.
Niedozwolony przez przepisy antydopingowe środek znalazł się w organizmie Igi Świątek przypadkowo.
- Iga przypomina sobie przede wszystkim o tym, że w nocy 12 sierpnia nie mogła zasnąć. Około godziny trzeciej połknęła tabletkę leku z melatoniną w składzie. Używa go od lat, z rekomendacji lekarza. Dawno temu zapewniono ją, że to bezpieczne, że w składzie leku nie ma żadnych niedozwolonych substancji. Ale tę fiolkę Iga oddaje do badań i okazuje się, że akurat cała partia, z której pochodzi fiolka, została fabrycznie zanieczyszczona trimetazydyną - pisał Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.
Producentem leku jest polska firma. Tomasz Zimoch, były komentator sportowy, a obecnie poseł Polski 2050 złożył interpelację do minister zdrowia - Izabeli Leszczyny.
- Okazuje się, że lek Melatonina 1 mg - wyprodukowany przez firmę LEK-AM zawierał trimetydazynę, czyli substancję, która nie jest wymieniona w zamieszczonym w ulotce składzie. W związku z zaistniałą sytuacją proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania - pisał Zimoch.
I zadał cztery pytania.
Zgodnie z procedurą miniser zdrowia - Izabela Leszczyna ma 21 dni na złożenie odpowiedzi na piśmie.
Z raportu Międzynarodowej Agencji Integralności Tenisa wynika, że pozytywny wynik badania antydopingowego Igi Świątek wynikał z przyjęcia zanieczyszczonego leku polskiego producenta. Firma wystosowała właśnie oświadczenie. "Wykryte w zbadanych opakowaniach leku śladowe ilości zanieczyszczenia są znacznie poniżej dopuszczalnej normy" - czytamy. Producent tłumaczy także, dlaczego nie odpowiedziała na kontakt ze strony kancelarii wyjaśniającej sprawę - pisał Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl.