Końca nie widać. Mocne zarzuty ws. Świątek. "Inni muszą milczeć i cierpieć"

- Zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. To najtrudniejsze doświadczenie w moim życiu - mówiła Iga Świątek w specjalnym nagraniu w mediach społecznościowych, w którym odniosła się do kary miesięcznego zawieszenia za doping. Od tej sprawy minęło już kilka dni, a media wciąż mają zarzuty w kierunku Świątek. "To był protekcjonizm najlepszych w dość bezwstydnym wydaniu, bo chyba to nie jest dobra reklama dla tenisa" - pisze jeden z serbskich portali.

W środę Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) oraz Iga Świątek zgodnie poinformowali, że Polka uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego. Badanie zostało przeprowadzone 12 sierpnia br. podczas turnieju w Cincinnati, a w organizmie Igi wykryto trimetazydynę. - Zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. To najtrudniejsze doświadczenie w moim życiu. Nie zrobiłam nic złego - przekazała Świątek w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. 

Zobacz wideo Zamieszanie wokół Igi Świątek. "To zostało bardzo dziwnie zakomunikowane"

Świątek została tymczasowo zawieszona od 12 września do 4 października, a po ogłoszeniu komunikatu ITIA zostało jej osiem dni kary. - Zawodnik po pozytywnym wyniku testu z automatu jest traktowany jako winny. Musi dopiero udowodnić niewinność, a przedstawione dowody mają wielkie znaczenie. Muszą pokrywać się m.in. z dawką wykrytą w próbce. Tłumaczenia muszą więc być bardzo logiczne, bo w innym przypadku sportowiec zostaje karany - mówił nam Dariusz Błachnio, były kierownik Departamentu Informacji i Edukacji POLADA.

"Siedzę i próbuję to pojąć, ale naprawdę nie da się zrozumieć czegoś takiego. Stoję i pytam siebie, dlaczego jest tak duża różnica w traktowaniu i ocenie? Nie mogę znaleźć powodu i chyba nie ma logicznej odpowiedzi" - napisała Simona Halep, w której organizmie dawniej wykryto roksadustat. Wtedy najpierw została zawieszona tymczasowo, a następnie ze względu na nieprawidłowości w paszporcie biologicznym zdyskwalifikowano ją na aż cztery lata.

To zarzuty po wykryciu dopingu u Świątek. "Protekcjonizm najlepszych w bezwstydnym wydaniu"

Światowe media krytykują Świątek w sprawie dopingu, a najmocniejsze cytaty padają na serbskim portalu nova.rs. "Nowicjusze, strzeżcie się. Wygląda na to, że zaczną zawieszać tych, którzy nie stosują dopingu. Ktoś powie w żarcie, że tenis staje się jak kolarstwo, podczas gdy w sporcie coraz więcej uwagi poświęca się stosowaniu zabronionych substancji. To był protekcjonizm najlepszych w dość bezwstydnym wydaniu, bo chyba to nie jest dobra reklama dla tenisa, gdy najlepsi oblewają testy antydopingowe. Wśród masy pytań pojawia się jedno: jak to możliwe, że takie rzeczy przytrafiają się najlepszym?" - czytamy.

Nova.rs zwraca uwagę na to, że prawie nigdy nie mówiono o dopingu za czasów świetności Novaka Djokovicia, Sereny Williams, Rafaela Nadala i Rogera Federera. "Świątek i Sinner mieli gotowe wytłumaczenie, że wiedzieli, skąd pochodzi zakazana substancja i oboje mówili, że nie mieli zamiaru jej nadużywać. Brzydkie jest to, że w takiej sytuacji dobrze radzą sobie ci, którzy są faworytami systemu. Albo po prostu ci, którzy mają dużo pieniędzy. A tymczasem ci poniżej nich dostają w twarz. Najlepsi powinni być przykładem" - piszą serbscy dziennikarze.

"Inni zawodnicy muszą milczeć i cierpieć, podczas gdy Sinner i Świątek rywalizują bez przeszkód, jakby nic się nie stało i nie ponoszą dosłownie żadnych konsekwencji. Ten system w tenisie jest jak sytuacja, w której najlepszy człowiek prezydenta Serbii powoduje wypadek i zagraża innym ludziom na drodze pod wpływem alkoholu, narkotyków, czegokolwiek, ja płacę taki sam mandat, a moim grzechem było przekroczenie prędkości o 30-40 km/h" - podsumowuje nova.rs.

Pozostałe media tłumaczyły, dlaczego Świątek została zawieszona, a czemu Sinner nie musiał odbywać kary. "Sinner udowodnił, że jego masażysta użył żelu do leczenia urazu palca przed masowaniem zawodnika bez użycia rękawiczek. Lider ATP był całkowicie bez winy za przedostanie się zakazanej substancji do organizmu. Świątek świadomie zażyła lek nasenny, nie wiedząc, że jest zanieczyszczony, ale jej wykroczenie zostało sklasyfikowane jako drobne zaniedbanie" - pisze rumuński Eurosport.

Dziennikarze zwracają uwagę na to, że gdyby zamiast melatoniny u Świątek zanieczyszczony byłby suplement diety, to kara byłaby dużo bardziej dotkliwa. "Świątek potrzebowała około trzech tygodni, by odkryć, jak trimetazydyna dostała się do jej organizmu. To zasłużyło na karę, choć niewielką" - dodaje Eurosport. "O ile oficjalne kary dla Świątek i Sinnera były dość niewielkie, to szkody emocjonalne, reputacyjne, psychologiczne były znaczące dla obojga. Większość ludzi nie zapozna się ze szczegółami ich spraw i będą kojarzyć ich nazwiska z dopingiem" - pisze tennis.com.

Więcej o: