Kolejny sezon w damskim tenisie dobiegł końca. Jego zwieńczeniem było WTA Finals, na którym nie mogło zabraknąć Igi Świątek. Pomimo dwóch wygranych w fazie grupowej Polka nie awansowała do półfinału ze względu na niekorzystny bilans setów. Tym samym rok zakończy jako wiceliderka światowego rankingu, a od stycznia będzie próbowała zepchnąć z tronu Arynę Sabalenkę.
Zawody w Rijadzie w sobotę wygrała 20-letnia Coco Gauff. Amerykanka wyszła zwycięsko z boju przeciwko Qinwen Zheng, wygrywając finalnie 3:6, 6:4, 7:6(2). - Chciałabym podziękować mojej drużynie. To był długi sezon. Chcę powiedzieć: dziękuję. Wygrana czy przegrana, zawsze dobrze się z wami bawię. Dziękuję moim rodzicom. Jest tu moja mama. Mój tata ogląda w domu, mój brat, moi dziadkowie - mówiła zaraz po ostatnim gemie.
Tuż po zakończeniu turnieju o rywalizacji ośmiu najlepszych zawodniczek touru w Rijadzie dyskutowali eksperci, m.in. były lider rankingu ATP Tim Henman. Brytyjczyk na antenie stacji Sky Sports w pewnym momencie rozpoczął dosyć niewygodny, ale niezwykle istotny temat w kontekście kobiecego tenisa. Chodziło o... frekwencję na trybunach.
Podczas pojedynków w stolicy Arabii Saudyjskiej niejednokrotnie widać było, że na meczach elity damskiego tenisa pojawiała się garstka kibiców. Nawet pomimo desperackich prób przyciemniania świateł przez organizatorów. Nie od dziś wiadomo, że sport nie cieszy się zbyt dużą popularnością w tamtych rejonach świata, o czym teraz brutalnie przekonały się tenisistki.
- Toczyło się wiele dyskusji na temat tego, czy wydarzenia sportowe powinny odbywać się w Arabii Saudyjskiej, ale jeśli przejdziemy nad tym do porządku dziennego i spojrzymy na te WTA Finals tylko jako na wydarzenie, to jest to niezwykle rozczarowujące, że najlepsze zawodniczki świata - Iga Świątek, Coco Gauff - występują dziś przed taką publicznością - powiedział gorzko ekspert.
I trudno nie zgodzić się z jego opinią. Co więcej, niestety nie tylko w Arabii Saudyjskiej na meczach kobiecego tenisa nie oglądamy tłumów. Pomijając Wielkie Szlemy, często nawet na zawodach rangi 1000 obiekty świecą pustkami. Niejednokrotnie dostrzegała to, chociażby Iga Świątek, która w pomeczowych wywiadach zachęcała fanów do przychodzenia na kort. - Jestem przekonana, że możemy zagrać naprawdę dobry tenis i stworzyć dla Was widowisko. Bardzo Was proszę, przyjdzie i oglądajcie nasze mecze - mówiła już w 2022 roku po jednym ze spotkań. To jeden z największych problemów, z jakimi obecnie musi zmagać się damski tenis.
- Myślę, że to po prostu rozczarowujące. Sposób organizacji wydarzenia, patrząc na korty stadionu, jest absolutnie fantastyczny, wszystkie obiekty, korty treningowe, restauracje, wszystko to zostało przygotowane. To trochę frustrujące i myślę, że rozczarowujące dla ośmiu najlepszych zawodniczek na świecie, że nie mieliśmy lepszej atmosfery - dodał Henman, wypowiadając się o organizacji WTA Finals w Rijadzie. Ponoć na niektórych meczach fazy grupowej na trybunach zasiadało zaledwie około 100 fanów. Nietrudno byłoby znaleźć pierwszy lepszy stadion B-klasy, gdzie w niedzielne popołudnie przychodzi więcej kibiców. Jak temu zaradzić?
- Organizatorzy są w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ niekoniecznie starają się zarabiać na wpływach z biletów. Dlatego powinni wyjść do społeczności i szkół, ponieważ potrzebujemy tutaj widzów, aby mogli oglądać najlepszych graczy i tworzyć odpowiednią atmosferę - mówił w kontekście zawodów w stolicy Arabii Saudyjskiej, jednak metody te z pewnością sprawdziłby się również na innych turniejach, gdzie frekwencja wyraźnie kuleje.