Ona jest wielka! Największy sukces w karierze Magdaleny Fręch!

Magdalena Fręch (WTA 43) została trzecią po Idze Świątek i Agnieszce Radwańskiej polską tenisistką, która wygrała turniej z serii WTA 500! Zawodniczka z Łodzi odniosła największy sukces w karierze, wygrywając z Australijką Olivią Gadecki (WTA 152) 7:6 (5), 6:4 w finale turnieju w meksykańskiej Guadalajarze. Dzięki pierwszemu wygranemu turniejowi WTA, Fręch od poniedziałku będzie 32. rakietą świata!

To jest dziwny rok w wykonaniu Magdaleny Fręch (WTA 43). Niespełna 27-letnia łodzianka na początek sezonu sprawiła sensację, awansując do czwartej rundy Australian Open, co jest jej najlepszym wielkoszlemowym wynikiem w karierze, ale potem zupełnie nie umiała wykorzystać swojej wyższej pozycji w rankingu i w Roland Garros, na Wimbledonie, US Open oraz igrzyskach olimpijskich odpadała już w pierwszej rundzie.

Zobacz wideo Co dalej z Igą Świątek? "Przeżyła ogromne napięcie. To był wielki cios"

W innych prestiżowych turniejach z serii WTA 1000 Fręch nie była w stanie awansować wyżej niż do trzeciej rundy (Dubaj), jednak zaliczyła swój pierwszy finał w turniejach WTA, gdy w meczu o tytuł WTA 250 w Pradze przegrała z rodaczką - Magdą Linette 1:6, 2:6.

W niedzielę Fręch zagrała w finale po raz drugi i była w zdecydowanie nietypowej dla siebie sytuacji. Bo raz, że chodziło o turniej wyższej rangi WTA 500 w meksykańskiej Guadalajarze, a dwa, że była faworytką do tytułu rywalizując z sensacyjną Australijką Olivią Gadecki, sklasyfikowaną dopiero na 152. miejscu w światowym rankingu.

Ale skład tego finału, choć sensacyjny, nie był przypadkowy. Rozstawiona z 5 w Guadalajarze Magdalena Fręch zdołała pokonać po drodze m.in. Amerykankę Ashlyn Krueger (WTA 51) czy też Francuzkę Caroline Garcię (WTA 30). Olivia Gadecki z kolei zaczynała aż od eliminacji, ale już w turnieju głównym ogrywała Amerykanki - jedenastą rakietę świata Danielle Collins oraz mistrzynię wielkoszlemową Sloane Stephens (WTA 69).

Zacięty pierwszy set finału w Guadalajarze. Zadecydowały pojedyncze piłki

Otwierający niedzielny finał gem przy serwisie Gadecki zwiastował bardzo wyrównane widowisko. Australijka potrzebowała bowiem aż 12 piłek, żeby wygrać własne podanie, a do tego broniła jednego break pointa. Chwilę później jednak, już przy serwisie Fręch, było nawet 15:40 dla zdecydowanie bardziej agresywnej i bezkompromisowej w swojej grze Gadecki, jednak Polka zdołała w bardzo dobrym stylu wybrnąć z opresji. 

Gadecki maksymalnie ryzykowała, uderzała z pełną mocą, ale jako że jest dopiero w połowie drugiej setki z rankingu, nie było zaskoczeniem, że gdy się myliła, to rozmiary jej błędów niewymuszonych były równie efektowne, jak niejedna z jej skończonych akcji ofensywnych, szczególnie tych przy siatce.

W kolejnych gemach obie zawodniczki były coraz pewniejsze przy własnym podaniu, przez co od czwartego gema aż do końca pierwszego seta nawet nie pachniało przełamaniem którejkolwiek z nich. Trener Polki Andrzej Kobierski co jakiś czas jednak denerwował się, gdy jego zawodniczka w ważnych momentach popełniała proste niewymuszone błędy, m.in. psuła returny, mając piłkę na rakiecie.

O zwycięstwie w pierwszej partii decydował tie-break. Ten rozpoczął się niespodziewanie od pięciu punktów wygranych przez zawodniczkę odbierającą serwis. Jako pierwsza z tego wzoru wyrwała się Magdalena Fręch, dzięki czemu po skutecznym serwisie schodziła na zmianę stron z prowadzeniem 4:2. Przy stanie 4:3 Polka w idealnej sytuacji uderzyła spod siatki prosto na rakietę rywalki, przez co zamiast 5:3 zrobił się remis 4:4. Jednak ten błąd nie zdeprymował Fręch i to ona od stanu 5:5 wygrała dwie kolejne piłki, zwyciężając w tie-breaku 7:5, a w pierwszym secie 7:6.

O tym jak różniła się gra obu tenisistek, niech świadczy statystyka winnerów i niewymuszonych błędów z pierwszego seta. Bilans Fręch to 5-9, z kolei Gadecki uzyskała 21 winnerów przy 24 błędach niewymuszonych.

Magdalena Fręch najlepsza w Guadalajarze! Największy sukces Polki w karierze

A tak jak w inauguracyjnej partii przełamań nie było, tak druga od takowego się rozpoczęła. Niestety, było to przełamanie dla 22-letniej Australijki, która skuteczną akcją zakończoną drive volleyem zamieniła już pierwszego od dłuższego czasu break pointa. Fręch jednak nie zwlekała zbyt długo ze skuteczną odpowiedzią, bo już w czwartym gemie przełamała Gadecki do 15, wyrównując stan drugiego seta na 2:2.

Łodzianka wyglądała na korcie coraz lepiej. Na pewno też lepiej wytrzymała to starcie kondycyjnie od swojej przeciwniczki, która przecież musiała grać od eliminacji. Przy stanie 4:3 Polka ponownie przełamała Gadecki do 15, kończąc gema niezwykle efektownym passing shotem, po którym uniosła pięść w górę w geście triumfu. Prowadziła 5:3, w kolejnym gemie serwowała po największy sukces w karierze i miała w tym gemie nawet piłkę meczową. Nic z tego, w grze Fręch wdarły się wątpliwości i kolejne trzy punkty wraz z przełamaniem padły łupem Gadecki.

Australijka stanęła przed szansą powrotu do tego seta i całego meczu. Ale i tu doszło do zwrotu, bo przy własnym podaniu nie wygrała nawet punktu! Po kapitalnym passing shocie Magdalena Fręch wykorzystała piłkę meczową przy stanie 0:40 i po chwili z radości upadła na kort. Zrobiła to!

Magdalena Fręch pokonała Olivię Gadecki 7:6 (5), 6:4 w finale turnieju WTA 500 w meksykańskiej Guadalajarze i mogła cieszyć się z historycznego sukcesu - pierwszego wygranego turnieju z cyklu WTA w swojej karierze. Dzięki temu niespełna 27-letnia tenisistka od poniedziałku będzie zajmowała najwyższe dla siebie 32. miejsce w światowym rankingu i już nikt nie może mieć wątpliwości, że to dla niej najlepszy sezon w całej tenisowej karierze. 

Więcej o: