W 1999 roku Venus Williams miała 19 lat i pięć miesięcy, gdy w WTA Finals w nowojorskiej Madison Square Garden pokonała Conchitę Martinez w pierwszej rundzie i Barbarę Schett w ćwierćfinale (turniej rozgrywano wtedy w innej formule niż obecnie). Coco Gauff ma dziś 19 lat i siedem miesięcy i właśnie rozbiła 6:0, 6:1 Ons Jabeur w pierwszej kolejce WTA Finals w Cancun.
Gauff to pierwsza od 24 lat amerykańska nastolatka, która wygrała mecz w turnieju mistrzyń.
"Coco Gauff przykuła naszą uwagę. Wygrywając US Open, znalazła się w centrum jako symbol swojego pokolenia" - pisał New York Times dzień przed rozpoczęciem WTA Finals. "Podniosła tenis kobiet, który potrzebuje nowej gwiazdy po odejściu Sereny Williams na emeryturę" - czytamy dalej w tekście, którego autor najwyraźniej nie zauważył, że wyniki na miarę wielkich rezultatów Sereny już drugi rok z rzędu uzyskuje Iga Świątek.
Polka w 2022 i 2023 roku wygrała łącznie już 131 meczów, a przegrała zaledwie 20. W ubiegłym sezonie (bilans 67:9) zdobyła osiem tytułów, z czego dwa były wielkoszlemowe. W bieżącym roku wywalczyła pięć kolejnych tytułów, w tym już czwarty w karierze wielkoszlemowy. Nasza 22-latka ma w sumie w dorobku 16 tytułów WTA. A Gauff ma ich na razie dopiero sześć i "tylko" jeden wielkoszlemowy. Jasne, to wspaniałe osiągnięcia jak na 19-latkę. Oczywiście, że nie bez znaczenia jest to, że Gauff jest od Świątek młodsza o trzy lata, co we wciąż początkowych fazach karier jest sporą różnicą.
Ale czy doceniając swoją gwiazdę, Amerykanie jednak nie powinni nie zauważać naszej? Perspektywa amerykańska jest pewnie taka, jaka jest, bo Stany mocno oczekują, że docelowo to Gauff zostanie taką dominatorką, jakimi były siostry Williams. A zwłaszcza Serena.
Szanse na to na pewno są. Coco rzeczywiście robi wielkie rzeczy. Właśnie została pierwszą nastolatką od 14 lat, która wygrała mecz w Mastersie (w 2009 roku w Dausze 19-letnia wtedy Caroline Wozniacki pokonała Wiktorię Azarenkę i Wierę Zwonariową).
Dodajmy, że Coco to pierwsza od 2000 roku nastolatka, która wygrała w WTA Finals seta do zera. Coś takiego widzieliśmy ostatnio 23 lata temu, gdy 19-letnia wówczas Anna Kurnikowa pokonała 6:4, 6:0 Conchitę Martinez.
Coco Gauff to dziś zdecydowanie jedna z trzech największych gwiazd światowego tenisa. W 2023 roku Iga Świątek (obecnie numer dwa) przez większość sezonu była numerem jeden i wygrała w nim m.in. Roland Garros. Aryna Sabalenka jest numerem jeden i triumfowała m.in. w Australian Open. A Coco to numer trzy z tym historycznym zwycięstwem w US Open i z fantastyczną formą w ostatnich miesiącach.
Wygrany aż 6:0, 6:1 mecz z Ons Jabeur w pierwszej kolejce w Cancun był potwierdzeniem poziomu, na który Gauff weszła. W tym meczu grało u Amerykanki wszystko - i jej świetny bekhend, i forhend, o którym wiadomo, że bywał jej piętą achillesową, a duże wrażenie znów robiła atletyczność Coco. Jabeur miała zdecydowanie zły dzień, ale wcale nie było tak, że ten mecz oddała za darmo. W pierwszym secie Tunezyjka wygrała tylko dziewięć z 36 rozegranych punktów, ale w drugim - zatrzymanym na godzinę przez deszcz przy wyniku 1:0 dla Gauff - Jabeur walczyła naprawdę mocno, tu wygrała 19 punktów, a Gauff 33. Koniec końców nawet duża poprawa w grze Tunezyjki to było dużo za mało na rozpędzoną Amerykankę.
Jabeur przyjechała do Meksyku chyba już zmęczona sezonem, w którym do tego momentu wygrała 35 z 50 meczów. Natomiast Gauff właśnie wygrała 50. mecz w sezonie i została pierwszą nastolatką z co najmniej 50. zwycięstwami w jednym kalendarzowym roku od wyczynu Woźniackiej z 2009 roku (Caroline miała wtedy bilans 67:24).
Gauff ma dziś bilans 50:14. Najlepszy w karierze. Wypracowała go sobie szczególnie w ostatnich tygodniach. W sierpniu wygrała turniej w Cincinnati, pokonując w półfinale Igę Świątek. To było jej pierwsze w życiu zwycięstwo nad Polką w ich ósmym meczu. We wrześniu pokonała Sabalenkę w finale US Open, a październiku dopiero na kolejnym meczu ze Świątek skończyła się jej znakomita passa 16 meczów wygranych z rzędu.
W rozegranym trzy tygodnie temu półfinale w Pekinie Iga pokonała Coco pewnie 6:2, 6:3. Bilans ich bezpośrednich pojedynków to już 8:1 dla Polki, w setach aż 17:2. Ale twierdzenie, że w środę w Cancun Iga będzie pewniaczką do zwycięstwa, byłoby absolutnie nieuzasadnione.
- Za każdym razem gdy z nią gram, uczę się i staję się lepsza - mówi Gauff. To prawda. Rok temu w WTA Finals Świątek pokonała ją 6:3, 6:0. Trzy tygodnie wcześniej Coco przegrała z Igą 0:6, 3:6 w turnieju w San Diego, a bardzo podobnymi wynikami skończyły się też ich mecze w Miami (6:3, 6:1 dla Igi) i w finale Roland Garros (6:1, 6:3).
Oczywiście w bieżącym sezonie Świątek wciąż jest od Gauff lepsza - wygrała z nią trzy z czterech starć, w tym przed chwilą skończyła jej zwycięską serię. Ale o przegranym 2:6, 3:6 półfinale w Pekinie trzy tygodnie temu Gauff mówi dziś tak: - Tam było mi trudno, bo zmagałam się z lekką kontuzją. I podkreśla, że wygrywając z Igą w Cincinnati, już znalazła w swoim tenisie pewne odpowiedzi na tenis Igi.
Jeśli w Pekinie rzeczywiście Gauff ograniczała kontuzja, to w Cancun absolutnie nic nie wskazuje na to, żeby Amerykanka miała jakikolwiek problem. Świątek swój pierwszy mecz - z Marketą Vondrousovą - wygrała (7:6, 6:0) nie bez problemów. W pierwszym secie wracała ze stanu 2:5 i serwisu rywalki, dopiero z biegiem gry poprawiała się i zdołała ograniczyć niewymuszone błędy. Natomiast w tenisie Gauff od początku wszystko działało bez zarzutu. Ona spędziła na korcie zaledwie 57 minut (Świątek godzinę i 39 minut) i zdawała się od razu świetnie czuć na ponoć dużo szybszym korcie meczowym od tych treningowych, na jakich ostatnie dni musiały spędzić wszystkie uczestniczki WTA Finals.
Gauff czuje się w Cancun świetnie. Do tego stopnia, że zastanawia się nawet nad odtworzeniem pewnego występu legendarnej Steffi Graf.
Coco podkreśla też, że nie ma problemu z mocno wiejącym wiatrem, bo u niej - na Florydzie - to norma. Widzieliśmy, że zupełnie nie przeszkodziła jej godzinna przerwa w meczu z Jabeur spowodowana opadami deszczu. I słyszymy, że nie zachwiało nią też to, że po China Open pożegnała się z trenerem Pere Ribą (ostatnio prowadził ją wspólnie z Bradem Gilbertem, ale zrezygnował - jak twierdzi - z powodów rodzinnych), o czym poinformowała tuż po meczu z Ons Jabeur. Coco gra swoje i wyraźnie tym wszystkim się bawi.
- Jak Serena i Szarapowa, co? O mój Boże! - odpowiedziała, gdy w nawiązaniu do jej meczu z Igą Świątek powiedziano, że choć ma dopiero 19 lat, to z Polką zmierzy się już po raz 10.
Gauff nie doszacowała liczby meczów, w których zmierzyły się Serena Williams i Maria Szarapowa, bo stwierdziła, że było ich 17. Tak naprawdę Amerykanka i Rosjanka zmierzyły się 22 razy i Williams wygrała aż 20 razy. Z pewnością w środę Coco zrobi wszystko, żeby jej bilans z Igą nie szedł dalej w stronę aż takiej dominacji Polki, jaką w rywalizacji z Szarapową mogła się chwalić Serena.
Prawda jest taka, że z biegiem lat Gauff w rywalizacji z Polką chciałaby grać rolę Sereny. A jeszcze bardziej chcieliby tego Amerykanie. Z ich punktu widzenia Coco już jest największa. "Według mnie od kilku lat w tenisie kobiet brakuje jakiejkolwiek osobowości. To wygląda tak, jakby rozgrywki WTA nie miały tożsamości, a Coco im ją przywraca - mówi w "New York Timesie" Zina Garrison, finalistka Wimbledonu z 1990 roku, jedyna czarnoskóra Amerykanka, która dotarła do takiego finału między gwiazdą lat 50. XX wieku Altheą Gibson a siostrami Williams.
Tu znów trzeba podkreślić, że docenianie Coco Gauff za "promowanie sprawiedliwości społecznej w tym akcji Black Lives Matter, równości płci i aktywizmu na rzecz zmian klimatycznych" nie dziwi. Natomiast sprzeciw musi wzbudzać takie stawianie sprawy, że Gauff jako jedyna przemawia nie tylko na korcie, że tylko ona ma osobowość.
W tekście "New York Timesa" nazwisko Świątek pada jedynie we fragmencie, w którym czytamy o przerwanej serii 16 zwycięstw Gauff. Nie ma ani słowa o zaangażowaniu Igi w przypominanie światu o losach Ukrainy zbrodniczo napadniętej przez Rosję albo o tym, jak ważny dla Polki jest temat zdrowia psychicznego i jak Świątek wspiera różne cenne inicjatywy.
Ten ostatni przegrany przez Gauff mecz ze Świątek jest zestawiony z informacją o kontuzji barku Amerykanki. I z zapowiedzią Alessandro Barela Di Sant Albano, czyli agenta 19-latki, że do WTA Finals Coco "podchodzi z nastawieniem: wygram ten turniej!".
Menedżer Gauff zdradza też, że z firmą reprezentującą Coco skontaktowało się co najmniej 100 marek zainteresowanych sponsorowaniem gwiazdy. To robi wrażenie, amerykański rynek jest gigantyczny i z pewnością dla nastolatki robiącej wielką karierę w globalnym sporcie otwierają się wszystkie drzwi. Ale Iga Świątek wciąż jest kimś, kto pewne drzwi może przed Coco zamykać. Na razie to Polka jest po prostu lepszą tenisistką. A z biegiem lat przekonamy się, czy Gauff wyjdzie z cienia Świątek.