Aryna Sabalenka wciąż rywalizuje w US Open, ostatnim tegorocznym turnieju wielkoszlemowym, ale po odpadnięciu Igi Świątek w czwartej rundzie, już wie, że w poniedziałek zostanie nową liderką światowego rankingu.
Jako nowa numer jeden kobiecego tenisa udzieliła wywiadu portalowi "Tennis.com", w którym podzieliła się swoimi emocjami.
- W tej chwili nie jest to coś, co zawsze chodzi mi po głowie. Tak właśnie jest i to wspaniale. To kolejne osiągnięcie w mojej karierze, z czego się cieszę, ale mam rzeczy, na których muszę się skupić tutaj, w Nowym Jorku. Poświęcam swoje myśli tylko na meczach - powiedziała.
W US Open jest już w półfinale, w którym zmierzy się z Amerykanką Madison Keys (17. WTA). Białorusinka w tym turnieju nie straciła jeszcze nawet seta.
- Ostatecznie, jak ważny jest ranking? Nie zapewni mi to żadnych innych przywilejów niż bycie numerem dwa. Moja pozycja będzie na szczycie turniejowej drabinki, a nie na dole, ale to jedyna rzecz - kontynuowała Sabalenka zapytana o zalety swojej nowej pozycji.
- Niezależnie od tego, czy jesteś numerem jeden, czy numerem dwa, rywalki przyjdą po ciebie w ten sam sposób i zrobią wszystko, co w ich mocy, aby cię dogonić. Oznacza to, że nie ma potrzeby zmieniać mojego podejścia. Muszę po prostu dalej grać jak najlepiej, żeby dać z siebie wszystko - podsumowała tenisistka z Mińska.
Aryna Sabalenka jest w tym sezonie najlepszą zawodniczką w kobiecym tourze, co potwierdza także klasyfikacji WTA Race. 25-latka wygrała Australian Open, a w każdy z pozostałych trzech turniejów wielkoszlemowych docierała do co najmniej półfinału. - Wykonaliśmy dużo pracy w okresie przygotowawczym i czuliśmy, że budujemy coś wielkiego. Jednocześnie w sporcie nigdy nie wiadomo. Nie możesz oczekiwać czegoś wielkiego tylko dlatego, że ciężko pracowałaś. Wszyscy pracują! - powiedziała.
- Ale gdy tylko zaczęłam grać, poczuliśmy, że tak, zmierzamy we właściwym kierunku. Kiedy zdobyłam pierwszy tytuł [w Adelajdzie - red.], a potem wygrałam Australian Open. Dodało mi to ogromnej wiary i zmotywowało nas wszystkich do jeszcze cięższej pracy - zakończyła.