Od kilku lat nie ma większego faworyta w Wimbledonie niż Novak Djoković. 36-latek na tamtejszej trawie czuje się jak ryba w wodzie. Siedem ze swoich rekordowych w męskim singlu 23 tytułów wielkoszlemowych zdobył właśnie tam. Triumfował m.in. w czterech ostatnich edycjach. To właśnie z nim przyjdzie walczyć w niedzielnym spotkaniu 1/8 finału Hubertowi Hurkaczowi. Przed Polakiem, który dwa lata temu dotarł w Londynie do półfinału, zadanie bardzo trudne, ale nie niemożliwe do zrealizowania. Sam też podkreśla, że jego celem nie jest to, by bo tym pojedynku słynny Serb powiedział, że jego przeciwnik dobrze grał.
Pierwsze słowa, które przeważnie słyszy się z ust tenisistów z touru na temat Hurkacza, to komplementowanie uprzejmości Polaka. Djoković również się w ten trend wpisuje i bardzo często wspomina, jak miły dla wszystkich jest 26-latek. Kiedy poprosiłam go na konferencji o scharakteryzowanie wrocławianina jako tenisisty i rywala, wymienił całą listę atutów. Przypomniał sobie również ich poprzednie spotkanie w Wimbledonie. Cztery lata temu grający bez kompleksów Hurkacz zdołał urwać wielkiemu faworytowi seta. Podobno po późniejszym finale Serb wspominał, że miał w trzeciej rundzie ciężką przeprawę.
- No miał - rzuca zagadnięty o to na konferencji prasowej Hurkacz, wywołując śmiech wśród dziennikarzy.
Takie pochwały jednak nie robią teraz na nim wrażenia. - Fajnie, jak mówi, że zagrał trudny mecz i że przeciwnik dobrze grał, ale to nie mój cel. Jest nim realizowanie założeń taktycznych i wykorzystywanie swoich szans. Jeśli rywal zrobi to lepiej, to wygra, a jeśli nie, to ja będę się cieszył ze zwycięstwa - tłumaczy.
Dotychczas z Djokoviciem zmierzył się pięciokrotnie. Wszystkie spotkania przegrał, a w dwóch zdołał wygrać seta.
- Które wspominam najlepiej? Żadnego, bo żadnego nie wygrałem. Więc moja odpowiedź to: najbliższy - zaznacza z uśmiechem Polak.
Wśród fanów tenisa trwa dyskusja dotycząca tego, czy gracz z Belgradu jest najwybitniejszym zawodnikiem w historii. Wiele statystyk przemawia na jego korzyść, w tym ta dotycząca zwycięstw w Wielkim Szlemie. Niektórzy jednak twierdzą, że równie wielkie, a może i większe zasługi mimo wszystko mają Szwajcar Roger Federer i Hiszpan Rafael Nadal. Djoković niewątpliwie imponuje też ogromną determinacją i wszechstronnością. Pytamy więc Hurkacza, co chciałby przejąć z gry wieloletniego lidera światowego rankingu, gdyby mógł.
- Liczbę tytułów wielkoszlemowych - odpowiada bez wahania ze śmiechem 26-latek.
Wimbledon to turniej o niemal 150-letniej historii, w którym bardzo ceni się tradycję. Dopiero w ubiegłym roku zrezygnowano z tzw. Open Sunday, czyli zwyczaju, według którego w niedzielę w połowie dwutygodniowej imprezy nie odbywały się mecze. Teraz jednak rywalizacja toczy się bez przerwy, czego będący wielkim miłośnikiem motoryzacji Hurkacz bardzo żałuje.
- Szkoda, że w niedzielę gra się mecze, bo tak to można byłoby pojechać na tor Silverstone (w ten weekend toczy się tam rywalizacja w GP Formuły 1 - przyp. red.) i zobaczyć chociażby eliminacje. A tak będę musiał być tutaj - przyznaje z uśmiechem.
Od pierwszej konferencji prasowej w Londynie widać, że Polak jest w bardzo dobrym nastroju. Widać to także w jego grze. Spory wkład w to ma z pewnością fakt, że w Wimbledonie rywalizuje się na trawiastej nawierzchni, na której 18. tenisista świata czuje się świetnie.
- Trawa promuje grę agresywną, chodzenie do siatki. Mentalnie ułatwia mi to grę - przyznaje.
W trzech dotychczasowych spotkaniach tegorocznej edycji londyńskiej imprezy nie stracił seta. Dobrze sobie radzi w trudnych momentach. Przede wszystkim zaś może polegać na swojej największej broni - potężnym serwisie.
- W zeszłym roku miałem świetne statystyki serwisowe. Może nawet lepiej udawało mi się wygrywać własne gemy niż w tym. Gdy zaczęliśmy współpracę z trenerem Craigiem Boyntonem, to w statystykach ATP znajdowałem się ok. 60 miejsca. Powiedzieliśmy sobie, że trzeba to trochę poprawić. I tak się stało. Cały czas pracuję nad tym. Serwis jest moją bronią, więc trzeba nad nim pracować, bo dzięki takim broniom wygrywa się mecze - podkreśla Hurkacz.