Skandaliczna reakcja na dyskwalifikację rywalek i płaczącą dziewczynkę. "Obrzydliwe"

Marie Bouzkova i Sara Sorribes Tormo uśmiechały się w najlepsze, gdy zapłakana dziewczynka opuszczała kort, a ich rywalki zostały zdyskwalifikowane. Cała sytuacja miała miejsce w deblowym meczu kobiet, a wszystko uchwyciły kamery.

W niedzielę Miyu Kato w parze z Aldilą Sutjiadi rywalizowały o ćwierćfinał debla Roland Garros z duetem Marie Bouzkovą i Sarą Sorribes Tormo. Pierwszego seta czesko-hiszpańska para wygrała 7:6, ale w drugim duet Azjatek prowadził 3:1. Wtedy doszło do przykrej sytuacji: Japonka Kato nieuważnie przebiła piłkę na drugą stronę i trafiła w jedną z dziewczynek, która podawała piłki.

Zobacz wideo Na czym polega fenomen Igi Świątek w Roland Garros

Kontrowersyjne zachowanie tenisistek. Wszystko wyłapały kamery

Początkowo sędzia spotkania oraz Bouzkova i Sorribes Tormo nie zdawały sobie sprawy z całej sytuacji. Gdy jednak zobaczyły, że dziewczynka płacze, to od razu pobiegły do stanowiska i wskazały na nią. Finał tej historii jest znany - indonezyjsko-japońska para została zdyskwalifikowana i pożegnała się z turniejem. 

- Uderzyłaś piłkę, kogoś trafiłaś i ta osoba ucierpiała. Jesteś za to odpowiedzialna - powiedział arbiter do japońskiej tenisistki przed ogłoszeniem decyzji, co spotkało się z dezaprobatą trybun. 

Kamery uchwyciły również twarze Bouzkovej i Sorribes Tormo w czasie, gdy zapłakana dziewczyna opuściła kort, a ich rywalki zostały zdyskwalifikowane. Na obu zagościł szeroki uśmiech, który nie wydawał się być na miejscu w kontekście zaistniałej sytuacji. "Najbardziej obrzydliwe jest to, że im się to podoba!" - grzmi komentarz do ujęcia.

Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl

"Chciałbym szczerze przeprosić dziewczynkę od podawania piłek, moją partnerkę Aldilę oraz zespół, a także moich kibiców za ten nieszczęśliwy wypadek. To było całkowicie niezamierzone. W konsekwencji zostałam ukarana przez RG utratą nagrody pieniężnej i punktów. Doceniam wasze nieustające wsparcie!" - napisała Kato w mediach społecznościowych po całym wydarzeniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.