Wielkoszlemowy turniej US Open rozkręca się na dobre. Poznajemy kolejnych zawodników, którzy awansują do drugiej rundy prestiżowej imprezy. W poniedziałek sztuka ta powiodła się Biance Andreescu, która w trzech setach odprawiła Harmony Tan, pokonując ją 6:0, 3:6, 6:1.
Mecz ten dla wielu kibiców będzie nie do zapomnienia, ale wcale nie z powodów sportowych. Wszystko przez Andreescu, której bardzo przeszkadzała sukienka. Kanadyjska tenisistka podbiegała do sędziego i prosiła o możliwość zmiany ubrania.
"Czy to może się nie liczyć jako jedna z moich przerw, bo to nie moja wina, to wina Nike. Ta sukienka jest taka zła" - zaapelowała zawodniczka do arbitra spotkania. Po chwili otrzymała zgodę i pobiegła się przebrać. "OK, muszę iść. To jest naprawdę złe" - dodawała, schodząc z kortu do szatni.
Do całej sytuacji Kanadyjka odniosła się podczas pomeczowej konferencji. Wytłumaczyła, że sukienka za bardzo podnosiła się wraz z powiewem wiatru. - To po prostu przeszkadzało mi na niektórych forhendach - powiedziała, cytowana przez Eurosport.
Później Andreescu dodawała jeszcze, że nie chciała okazywać braku szacunku. - Próbowałam przekonać sędziego, żeby nie zabierał przerwy na toaletę, ponieważ wiem, że mamy tylko dwie. Był bardzo miły. Powiedział, że to całkowicie w porządku - zapewniła tenisistka.
Tenisistka sama wpędziła się w nietypową i niezręczną sytuację, bo sukienkę przygotowała dla niej firma Nike. Krytyczne słowa pod adresem sponsora zawsze wiążą się z ryzykiem zerwania umowy. - Zdecydowanie mogłam użyć innego sformułowania. Więc przepraszam każdego, kogo nie szanowałam. Kocham Nike i mam nadzieję, że będę mógł być z nimi do końca życia - przyznała Andreescu. - I, tak, zdecydowanie przepraszam za to, co powiedziałam - uzupełniła.
Triumfatorka US Open sprzed trzech lat w drugiej rundzie tegorocznej edycji zmierzy się z Beatriz Haddad Maią. Brazylijka w pierwszej rundzie pokonała 6:0, 6:0 tenisistkę z Chorwacji Anę Konjuh.