Świat żyje tematem Novaka Djokovicia, który ma ogromne problemy z wjazdem czy może raczej pozostaniem w Australii. Lider rankingu ATP wciąż przebywa w australijskim hotelu dla imigrantów, czekając na ostateczną decyzję w swojej sprawie. Serb trafił tam po tym, jak przybył do Australii, by wziąć udział w Australian Open. Wszystko przez to, że Djoković prawdopodobnie jest niezaszczepiony i pomimo pierwotnej zgody na jego przybycie australijskie władze zmieniły zdanie.
Zespół prawników znakomitego tenisisty przyznał, że ich klient ustąpił i zgodził się na anulowanie swojej wizy. Uznali jednak, że to tylko dlatego, iż był zszokowany i zdezorientowany całą sytuacją. Dodają przy tym, że rzekoma presja wywierana na Serbie, aby zgodził się na anulowanie wizy bez porady przedstawiciela prawnego, była niezgodna z obowiązującymi przepisami.
Prawnicy mieli przedstawić dowody na to, że Djoković nie musi być poddany szczepieniu na koronawirusa, bo w połowie grudnia miał przejść zakażenie. I takie informacje miał przekazywać służbom na lotnisku, o czym donosi The Mail on Sunday. Miał też przedstawić na to dowody.
Dziennikarze dotarli do zapisu rozmowy służb australijskich. Z tego wynika, że niecałe cztery godziny po przylocie, urzędnicy powiedzieli Nokawi Djokoviciowi, że "planują anulować wizę". Około 15 minut później otrzymał oficjalne zawiadomienie o anulowaniu i przyznano mu 20-minutowe okno na dostarczenie dalszych wyjaśnień.
Djokovic nalegał, aby przedłużyć mu termin do 8 lub 8:30, aby mógł porozmawiać z Tennis Australia, jego przedstawicielami i zespołem prawnym w celu uzyskania porady. Z doniesień medialnych wynika, że najpierw, około 5.20 rano, otrzymał zgodę na przedłużony termin, ale kiedy chciał się w końcu przespać, podobno znowu był naciskany, aby zgodzić się na anulowanie.
Dziennikarze donoszą, że Serb został obudzony o 6 rano po mniej niż 40 minutach snu i ponownie prosił o przedłużenie terminu. Ostatecznie jednak jego wiza miała zostać anulowana przed 7:30. 34-latek powiedział, że był „w szoku" z powodu rozwoju sytuacji. Jego zespół prawników stwierdził, że był wyczerpany i podróżował przez 25 godzin, zanim dramat dobiegł końca. Wciąż ma jednak nadzieję, że zostanie dopuszczony do gry w Australian Open.