Adam Romański: Liga po nowemu

Już za 12 dni początek nowego sezonu Era Basket Ligi. Sezonu zupełnie innego niż ostatnie. Czy kluby, które mają mniej pieniędzy niż w poprzednich rozgrywkach, stać będzie na ich mądrzejsze wydawanie i np. stawianie na polskich graczy?

Sytuacja jest alarmująca. Mniejszy budżet mają w Polonii Warszawa, w Śląsku Wrocław, mniej więcej taki sam we Włocławku, a na pewno nie większy w całej reszcie klubów, w których pieniędzy nie było za wiele już poprzednio. Nowe drużyny w EBL - Turów Zgorzelec i Polpharma Starogard - nie mają kłopotów finansowych, ale ich składy i wyniki w sparingach też nie powalają na kolana. Zanosi się na to, że Prokom-Trefl Sopot (ma mniej więcej trzy razy więcej pieniędzy niż jakikolwiek inny klub w Polsce) powinien wygrywać wszystkie mecze. To będzie na pewno liga po nowemu.

Jednak z drugiej strony fatalny stan kasy może wreszcie zmusi kluby do szukania zawodników tam, gdzie już dawno powinny ich szukać, czyli w Polsce. Na własnych ławkach, w słabszych klubach EBL i w klubach niższych lig. W ostatnich latach modelowo pod tym względem zachowuje się Anwil, który w tym sezonie - alleluja! - stawia nie na 19-letnich Łotyszy, tylko na młodych Polaków. Klub z Kujaw ma u siebie już nie tylko najlepszych w kraju 17-latków (Michał Gabiński, Tomasz Kwiatkowski), ale także trzech jeszcze młodych, ale już doświadczonych kandydatów do kadry (Przemysław Frasunkiewicz, Robert Witka, Hubert Radke) oraz asa z rękawa - 24-letniego Wacława Pińskiego (208 cm), który nieźle poczynał sobie przez kilka ostatnich lat w I lidze. No i nie ma na razie zapowiadanego centra z USA, co wyjdzie tylko na korzyść wymienionym wyżej.

Jest też inny dobry przykład - w Inowrocławiu znakomicie w roli lidera zespołu radzi sobie w sparingach 20-letni rozgrywający Krzysztof Szubarga, który ostatnie dwa sezony siedział na ławce, patrząc na szalejących po boisku Francuzów, Serbów, Ukraińców i innych przeciętniaków. Prezes Cezary Rydlichowski, który w poprzednich latach miał to i owo na sumieniu, tym razem zarzeka się, że nie wyda ani grosza ponad to, co już ma w kasie. Oby.

Oczywiście najlepiej by było, gdyby Polacy w warunkach trudnej konkurencji - przy pięciu Litwinach, trzech Amerykanach i dwóch Serbach w każdym zespole - udowadniali, że są od nich lepsi. Ale znając sposób działania działaczy i trenerów znad Wisły, to by się nigdy nie stało. Niech więc pomoże im przypadek. Obiecuję, że nie będę używał w stosunku do tych ostatnich słowa "szkoleniowcy", dopóki nie wyszkolą naprawdę grupy nowych zawodników.

Na razie szkolenia nie ma, jest tylko rysowanie zagrywek na tablicach. Jeden z trenerów pracujących w kadrze, który ma w rezerwach swojego klubu dwóch nastoletnich bardzo wysokich chłopaków, nie zna ich możliwości, bo "na co dzień z nimi nie pracuje". Czemu nie trenują z seniorami? "Jeszcze by sobie krzywdę zrobili...". Inny czołowy szkoleniowiec mówi, że nie sprowadza do swojego klubu młodych zdolnych juniorów, bo "oni nie chcą pracować i balują". Ale to zadanie trenerów, żeby przekonać ich do pracy na treningach.

Wracając do sytuacji klubów. Jeśli - jak Noteć - pomogą w rozwoju kariery młodym Polakom, będzie świetnie. Jeśli - jak Stal Ostrów - sprowadzą siedmiu zawodników z zagranicy, dojdą donikąd. Za rok tych graczy nie będzie, a nie daj Boże przydarzy się spadek, odejście sponsora i będzie kompletna tragedia.

Do czego prowadzi napinanie się do granic wytrzymałości, żeby tylko zostać w ekstraklasie, widać na przykładach zespołów, które spadły w dwóch ostatnich sezonach z EBL. Legia Warszawa kompletnie nie ma pieniędzy i tylko siłą woli dryfuje jeszcze w II lidze (po wycofaniu się z I była mowa nawet o likwidacji sekcji). Start Lublin także nie znalazł funduszy na I ligę (czyli II de facto) i dobrowolnie spuścił się o poziom niżej. Spójnia Stargard również ma się słabo i zapewne będzie walczyła o utrzymanie w I lidze. We wszystkich tych klubach wydawano ponad miarę i stan kasy, za co teraz płacą wygórowaną cenę.

Dobrze by było, gdyby pamiętali o tym w Bydgoszczy, Inowrocławiu, Krakowie i innych miejscach, zanim stanie się katastrofa. Tam, gdzie słyszy się, że "budżet dopiero dopinamy", tam od razu cierpnie mi skóra.

Tydzień w skrócie

TURNIEJE, TURNIEJE. W Inowrocławiu: 1. AZS Koszalin (świetnie zadebiutował w nim rozgrywający Antwan Dobie), 2. Noteć Inowrocław, 3. Astoria Bydgoszcz. W Zgorzelcu: 1. Polpharma Starogard Gdański, 2. Turów Zgorzelec, 3. Gipsar-Stal Ostrów, 4. Czarni Słupsk. W Warszawie: 1. BC Kijów, 2. Polonia-Warbud Warszawa, 3. Alita Alytus, 4. Sparta Praga. W Ventspils: Anwil Włocławek wygrał z Lietuvos Rytas Wilno i Uralem-Great Perm, przegrał z BK Ventspils. W St. Petersburgu: Prokom-Trefl Sopot pokonał po dogrywce Żalgiris Kowno.

W TERMINARZU. W najbliższy weekend kolejne turnieje. W Warszawie Mazovia Cup z udziałem Polonii-Warbud, Anwilu, Prokomu-Trefl i niemieckiego Bamberga. W Ostrowie zagrają Gipsar-Stal, Turów, Astoria oraz Unia-Wisła lub Noteć (może zastąpić krakowian, jeśli ci znów będą mieli kłopoty ze składem). Czarni grają dwa mecze z Polpharmą, a Śląsk zmierzy się z zespołami z Czech. AZS wciąż szuka rywala.

CIĄGLE BEZ PRACY. Wyjątkowo długo i wyjątkowo wielu znanych polskich koszykarzy szuka sobie klubów w tym sezonie, m.in. Mariusz Bacik, Michał Hlebowicki (jego żona Ilze Ose-Hlebowicki wyjeżdża do Rosji i tam być może znajdzie się także koszykarz), Marek Miszczuk (testy w Koszalinie), Dominik Tomczyk (widziany w ten weekend w Zgorzelcu), Michał Ignerski, Michał Polanowski, Lewis Lofton (w końcu obywatel Polski), Jacek Krzykała i Tomasz Wilczek. Można do szukających pracy zaliczyć także Romana Prawicę, który jest w Stali Stalowa Wola (I liga), ale na pewno chętnie znalazłby się w EBL. To samo dotyczy Kamila Sulimy, najzdolniejszego z upadłej (do II ligi) Legii. Z kolei Robert Kościuk zarzeka się, że może zagrać tylko we Wrocławiu.

TAKŻE BEZ PRACY. Nieoczekiwanie nie ma także w EBL dotychczasowego komisarza (czyli człowieka pilnującego porządku w lidze) Jarosława Nowaka, który w połowie poprzedniego sezonu przejął to stanowisko od Bolesława Antonijczuka. Nowak przygotowywał obecny sezon, ale umowa skończyła mu się 30 września, a nowej nie podpisano. Prezes EBL Janusz Wierzbowski jego następcy.