• Link został skopiowany

Wisła Kraków - Górnik Łęczna 5:1

Mistrz Polski okazał się dla Górnika Łęczna zbyt wymagającym rywalem. Wisła wygrała różnicą czterech bramek, ale miała ułatwione zadanie, bo łęcznianie przez pół meczu grali w dziesiątkę

Początkowo - ku zaskoczeniu kibiców - to Górnik stwarzał sobie okazje do strzelenia gola. W 19. min Arkadiusz Głowacki zablokował uderzenie Remigiusza Jezierskiego i łęcznianie wywalczyli jedynie rzut rożny. Trzy minuty później wysiłki piłkarzy z Łęcznej zostały uwieńczone powodzeniem. Z prawej strony pola karnego wiślaków Mauro Cantoro sfaulował Grzegorza Bronowickiego. Grzegorz Wędzyński wymienił krótkie podanie z Sylwestrem Czereszewskim i przymierzył po ziemi w długi róg bramki. Radosława Majdana zmylił jeszcze rykoszet, bo piłka odbiła się od Mirosława Szymkowiaka i Wędzyński wraz z Remigiuszem Jezierskim mogli wykonać efektowną kołyskę, gdyż ten drugi został niedawno szczęśliwym ojcem.

Oklaski dla "łowcy bramek"

- Nie baliśmy się. Wiedzieliśmy, na co nas stać, i że czas będzie naszym sprzymierzeńcem. Łęczna niczym nie zaskoczyła, bo grała defensywnie - przekonywał Maciej Żurawski i nie mylił się. W 31. min pada wyrównująca bramka. Akcję rozpoczął Nikola Mijailović, minął dwóch rywali i odegrał do Marka Zieńczuka, po chwili piłka trafiła do Damiana Gorawskiego, ten dograł ją głową Tomaszowi Frankowskiemu, który z woleja wypalił w okienko. Jeszcze przed przerwą "Franek - łowca bramek" wykorzystał podanie Szymkowiaka, ograł Roberta Mioduszewskiego i strzelił do pustej już bramki. Oklaski na stojąco za niesamowity instynkt i strzelecką zimną krew.

Mogło być zupełnie inaczej, gdyby chwilę wcześniej Majdan nie obronił strzału Mirosława Budki.

Czerwona kartka i po meczu

Drugą połowę ustawił faul Wędzyńskiego na Marcinie Baszczyńskim, za co zupełnie słusznie zawodnik Górnika został usunięty z boiska. - W tym momencie mecz się skończył - krótko skomentował trener zespołu z Łęcznej Bogusław Kaczmarek.

Wiślacy z instynktem killera czekali, aż przeciwnik całkowicie opadnie z sił. Dwukrotnie Frankowski, Gorawski i raz Żurawski marnowali dogodne pozycje strzeleckie, nim piłka po raz trzeci zatrzepotała w siatce Górnika.

Wolej "Żurawia" Mioduszewski zdołał odbić przed siebie, ale przy dobitce był już bezradny. Później sprytną centrę "Szymka" wykorzystał głową Tomasz Kłos, a za moment Artur Kościuk sfaulował w polu karnym Żurawskiego, który sam wymierzył przeciwnikom sprawiedliwość.

- W Wiśle drzemie ogromny potencjał. Jest arcytrudnym przeciwnikiem dla każdej drużyny w naszym kraju - komplementował grę mistrzów Polski Edward Kleindinst, trener współpracujący z polską reprezentacją. - Oby tak to wyglądało na arenie międzynarodowej.

STRZELCY

WISŁA: Frankowski 2 (31. po podaniu Gorawskiego, 43. po podaniu Szymkowiaka), Żurawski 2 (68. po dobitce własnego strzału, 84. z karnego), Kłos (81. po podaniu Szymkowiaka).

GÓRNIK: Wędzyński (22., po podaniu Czereszewskiego).

Widzów: 10 tysięcy.

SKŁADY

Wisła: Majdan - Baszczyński, Kłos, Głowacki, Mijailović Ż (74. Stolarczyk) - Gorawski (80. Kukiełka), Cantoro, Szymkowiak (83. Kuźba), Zieńczuk - Frankowski, Żurawski.

Górnik: Mioduszewski - Kościelniak, Kościuk Ż, Jurkowski, Pawelec (71. Nazaruk) - Szałachowski (56. Wolański), Wędzyński (Ż+Cz 46.), Budka Ż, Bronowicki (52. Prasnal) - Jezierski, Czereszewski.