Wprowadzone po raz pierwszy dwa lata temu we włoskim Bormio zawody drużynowe (cztery "krótkie" supergiganty i slalomy z udziałem kobiet i mężczyzn) są traktowane przez wszystkich z przymrużeniem oka - to raczej zabawa niż rywalizacja.
Austriacy, besztani jednak od tygodnia przez media za fatalne występy w Are, wystawili bardzo mocny skład i potraktowali je bardzo serio. Nic więc dziwnego, że Benjamin Raich, Marlies Schild, Fritz Strobl i spółka wygrali niemal wszystkie przejazdy i bez problemów sięgnęli po złoto. Drugie miejsce zajęli Szwedzi, a trzecie Szwajcarzy.
Austriacy wyprzedzili dzięki temu w ostatniej chwili w tabeli medalowej Szwedów, ale jeśli analizować wyniki tylko męskiej kadry, to przegrali z Norwegią i Szwajcarią.
W sobotę w Are rozegrano męski slalom, który wygrał Mario Matt. Jednak nie wspaniała jazda Austriaka była tematem dnia, lecz rekordowa liczba tych, którzy nie ukończyli zawodów. Z 75 startujących do mety drugiego przejazdu dojechało tylko 25! Organizatorzy przesadzili z trudnością trasy - nie poradziły z nią sobie m.in. takie sławy, jak Jens Byggmark, Ted Ligety, Aksel Lund Svindal i Bode Miller. Do mety nie dojechał żaden z czwórki Szwajcarów! W efekcie jadący wolno, ale bezpiecznie reprezentanci egzotycznych krajów załapali się na miejsca w pierwszej piętnastce. 11. był reprezentujący Mołdawię Szwajcar Lars Imboden, a 13. naturalizowany Bułgar Kilian Albrecht. Srebrny medal zdobył mało znany Włoch Manfred Moelgg, a brąz Francuz Jean-Baptiste Grange, który przyznał bez ogródek, że nie postawiłby na medal dla siebie złamanego eurocenta.
Punktacja: za pierwsze miejsce 1 pkt, za drugie 2, za trzecie 3 itd.
Komentarze (0)
Austriacy jednak górą w MŚ
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!