W całym kraju powstaje coraz więcej akademii piłkarskich. Dzieci od najmłodszych lat są w nich oswajane z taktyką, szlifują technikę i poszczególne elementy gry. Okazuje się jednak, że takie zajęcia często są dla nich ograniczeniem.
- Zawodnicy na siłę szukają zagrania, które zostało wyćwiczone na treningu i zamykają się w schemacie, który mają nakreślony na tablicy przed meczem. Wiadomo, że mocna drużyna musi mieć przygotowane warianty akcji czy stałych fragmentów gry, ale martwi to, że czasami - tak jakby na siłę - umieszcza się zdolnego i przyszłościowego zawodnika w ramach, ograniczając jego możliwości - zaznacza Stolarski.
Sam jest trenerem rocznika 2003 i raz w tygodniu organizuje podopiecznym nieobowiązkowy trening, w czasie którego - po krótkiej rozgrzewce - po prostu grają w piłkę. - Dzieciaki grają w prostą uliczną grę, której zwyczajnie im brakuje. Wykorzystując naszą sztuczną nawierzchnię możemy grać po trzech zawodników w polu plus bramkarz. Dużo gry technicznej, szukania wolnych przestrzeni, czyli tego, czego tak często naszym, i mówię tu w skali kraju, zawodnikom brakuje - opowiada szkoleniowiec.
Taki model szkolenia nie jest autorskim pomysłem Stolarskiego. Coraz częściej tego typu zajęcia organizują też zachodnie kluby. - Mówił mi o tym obecny trener Lechii Gdańsk Thomas von Hessen. W Niemczech jedna jednostka treningowa w tygodniu poświęcona jest dodatkowym zajęciom. Można zagrać w siatkonogę czy postrzelać rzuty wolne - to zawodnicy decydują o tym, jak spędzą 90 minut treningu - podkreśla.