Urodził się w 1960 roku i zanim zyskał tę niesamowitą sławę, kościół pod swoim wezwaniem oraz status globalnej gwiazdy o bardzo barwnym życiorysie, musiał przejść ciężką szkołę życia. Jako dziecko mieszkał w slumsach na przedmieściach Buenos Aires, w jednym pokoju wraz z siedmiorgiem rodzeństwa. Po ulicach biegał boso i niemal bez odzienia. Pewnej nocy mały Diego, nie wykazując ani krzty swej przyszłej boskości, wpadł do przydomowego wychodka. Uratował go wujek, za radą którego Maradona ''trzymał głowę z dala od gówna''.
Trudne początki nie trwały jednak zbyt długo. Już w wieku 11 lat Diegito został wypatrzony przez łowcę talentów i dołączył do jednego z młodzieżowych klubów. Mając lat 16 zadebiutował jako profesjonalny piłkarz. Od tego czasu grał w wielu drużynach, takich jak argentyńska Boca Juniors, FC Barcelona, SSC Napoli i Sevilla FC, z którymi zdobył m. in. Puchar UEFA, Włoch, czy Hiszpanii. Największe sukcesy Maradona odniósł jednak grając w reprezentacji, z którą wystąpił 91 razy, zdobywając 31 goli, w tym 8 bramek w rozgrywkach mundialowych. Maradona poprowadził swoja drużynę narodową do zdobycia Pucharu Świata w 1986 roku (po wspomnianym już meczu z Anglią, gdzie piłkarz strzelił 2 gole, w tym jeden ręką) oraz wicemistrzostwa świata w 1990. Wielokrotnie uznawany był za najlepszego piłkarza lub króla strzelców - a to w Argentynie , a to całościowo w Ameryce Południowej, a to na świecie (1986-87). Imponujące dokonania, musimy to przyznać.
Nieco mniej imponujące natomiast często okazuje się zachowanie pozaboiskowe naszego bohatera. Dwukrotnie, w 1991 i 1994, został zdyskwalifikowany z uczestnictwa w jakichkolwiek rozgrywek ze względu na negatywne wyniki testów antydopingowych. Był uzależniony od kokainy, którą poznał jeszcze grając w Barcelonie, oraz od alkoholu (ostatni raz wylądował w klinice odwykowej dla alkoholików jeszcze na początku tego roku). Ma nadwagę i problemy z sercem - przeszedł już dwa zawały.
Swojej żonie, Claudii, z którą ostatecznie się rozwiódł, nigdy nie był wierny, a do wielokrotnych zdrad sam otwarcie się przyznaje. Nie tak łatwo przyszło mu przyznanie się do pozamałżeńskiego syna, innego małego Diego, który by poznać słynnego ojca, wkradł się na pole golfowe, gdzie akurat Maradona przebywał.
Argentyński król piłki żywi ponadto olbrzymią sympatię nie tylko do Fidela Castro, którego podobiznę wytatuował sobie na łydce, ale i do polityki kubańskiego dyktatora. Od 2005 roku radośnie opowiada o tym, że doskonale zdawał sobie sprawę z nieprawidłowości gola strzelonego Ręką Boga, nie raz mu się to ponoć zdarzało - na szczęście nie wszyscy sędziowie są wystarczająco uważni. I gdzie tu zasady fair play??
Przyznacie sami, że Diego to szalenie kolorowa postać, mogłybyśmy tak o nim pisać bez końca. Do przystojniaków wprawdzie nie należał nigdy, ale co z tego, skoro czci się go i niezmiennie uwielbia, nawet mimo wszystkich skandali? Czemu nie mógłby zostać i ciachowym bożyszczem?
Na zakończenie reklama z udziałem Diego, która wzbudziła niemałe kontrowersje w rodzimej Argentynie.
A stąd możecie sobie ściągnąć pieśni pochwalne (w różnych stylach, wliczając reagge, pop, rock, latino) na cześć Maradony.