Ciachowy bohater dnia przedwczorajszego: Marcin Wichary

Marcin może nie ma rysów klasycznego ciacha. Bądźmy szczere - Davidem Beckhamem nie jest i pewnie nie będzie. Ale to wszystko blednie i schodzi na dalszy plan, kiedy tylko pomyślimy, jak przedwczoraj bronił. O Boże jak on bronił!! I dlatego bijemy mu pokłony.

Piłkarze ręczni podobno proszą, byśmy nie popadały w euforię . Oj tam, oj tam... my wiemy lepiej i jednak popadamy.

Jesteśmy wciąż wniebowzięte, wciąż na myśl o meczu z Danią przechodzą nas ciarki, wciąż piszczymy, oglądając powtórki (bo przecież wciąż je oglądamy), a nasze otoczenie zaczyna powoli wsypywać nam do napojów proszki uspokajające, gdy nie patrzymy ( Kamil na pewno nie pomógł nam dojść do siebie, za co mu pokornie dziękujemy ).

Mamy czelność wysnuć śmiałą tezę, że nasz euforyczny nastrój nie byłby możliwy, gdyby nie stojący w polskiej bramce Marcin Wichary, który w pewnym momencie meczu rozrósł się w naszych oczach, zajmując całe okienko bramki.

I pomyśleć, że 31-letni bramkarz Wisły miał w ogóle nie jechać na mistrzostwa. W kadrze znalazł się tylko dzięki cudzemu nieszczęściu: kiedy kontuzje wyeliminowały Sławka Szmala i Adama Malchera, polscy szczypiorniści zostali z jednym bramkarzem, Piotrem Wyszomirskim. Wtedy do kadry dołączył Marcin, który jak na razie otrzymaną szansę wykorzystuje śpiewająco.

A my wciąż nie możemy przestać wspominać tych obron karnych, tych sytuacji sam na sam, tego walenia w poprzeczkę i podrywania drużyny do dalszej walki - po prostu wszystkiego.

 

A żeby pokazać, że nie tylko my rozpływamy się w zachwytach nad naszym nowym odkryciem, które wczoraj tchnęło ducha zniszczenia w resztę drużyny, dało nadzieję i radość, oddajemy głos kolegom Marcina z reprezentacji:

- Łapał takie piłki, że nie mogliśmy tego nie wykorzystać - mówił chwilę po meczu Grzegorz Tkaczyk.

- Masakra. Wyciągał czyste pozycje, bronił rzuty karne, zatrzymywał Larsa Christiansena -  w takim szoku był Tomasz Tłuczyński.

- Musimy podziękować Wicharemu. Marcin był niesamowity - stwierdził wreszcie trener Bogdan Wenta.

źródło: sport.pl

Z kolei nieobecny na mistrzostwach Sławek Szmal napisał na swoim blogu: "To było coś pięknego. Marcin Wichary dał wiarę chłopakom w zwycięstwo w II połowie, kiedy przegrywali już 4 golami. Jego interwencje sprawiły, że pobudziliśmy się do dalszej walki".

My teraz popatrzymy jeszcze chwilkę na powtórki z meczu (tak tylko sekundkę! Jeszcze tylko jeden jedyny raz), a Was zapraszamy do galerii , w której możecie bliżej przyjrzeć się naszemu przedwczorajszemu bohaterowi.

Odkrycia Roku 2011>>

Piłkarze ręczni mogą prosić, ile chcą, byśmy nie popadały w euforię, ale my przecież i tak wiemy lepiej i jednak popadamy.

Jesteśmy wciąż wniebowzięte, wciąż na myśl o meczu z Danią przechodzą nas ciarki, wciąż piszczymy, oglądając powtórki (bo przecież wciąć je oglądamy), a nasze otoczenie zaczyna powoli wsypywać nam do napojów proszki uspokajające, gdy nie patrzymy.

Mamy czelność wysnuć śmiałą tezę, że nasz dzisiejszy euforyczny nastrój nie byłby możliwy, gdyby nie stojący w naszej bramce Marcin Wichary, który w pewnym momencie meczu rozrósł się w naszych oczach, zajmując całe okienko bramki.

I pomyśleć, że 31-letni bramkarz Wisły miał w ogóle nie jechać na mistrzostwa. W kadrze znalazł się tylko dzięki cudzemu nieszczęściu: kiedy kontuzje wyeliminowały Sławka Szmala i Adama Malchera, polscy szczypiorniści zostali z jednym bramkarzem, Piotrem Wyszomirskim. Wtedy do kadry dołączył Marcin, który jak na razie otrzymaną szansę wykorzystuje śpiewająco. A my wciąż nie możemy przestać wspominać tych obron karnych, tych sytuacji sam na sam, tego walenia w poprzeczkę i podrywania drużyny do dalszej walki - po prostu wszystkiego.

A żeby pokazać, że nie tylko my rozpływamy się w zachwytach nad naszym nowym odkryciem, które wczoraj tchnęło ducha zniszczenia w resztę drużyny, dało nadzieję i radość, oddajemy głos kolegom Marcina z reprezentacji:

- Łapał takie piłki, że nie mogliśmy tego nie wykorzystać - mówił chwilę po meczu Grzegorz Tkaczyk. - Masakra. Wyciągał czyste pozycje, bronił rzuty karne, zatrzymywał Larsa Christiansena - w takim szoku był Tomasz Tłuczyński. - Musimy podziękować Wicharemu. Marcin był niesamowity - stwierdził wreszcie trener Bogdan Wenta.

źródło: sport.pl

Z kolei nieobecny na mistrzostwach Sławek Szmal napisał na swoim blogu: "To było coś pięknego. Marcin Wichary dał wiarę chłopakom w zwycięstwo w II połowie, kiedy przegrywali już 4 golami. Jego interwencje sprawiły, że pobudziliśmy się do dalszej walki".

My teraz popatrzymy jeszcze chwilkę na powtórki z meczu (tak tylko sekundkę! Jeszcze tylko jeden jedyny raz), a Was zapraszamy do galerii, w której możecie bliżej przyjrzeć się naszemu wczorajszemu bohaterowi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.