Kamil Stoch fatalnie spisał się w niedzielne popołudnie w Willingen. Polak nie przebrnął nawet przez kwalifikacje. Skoczek z Zębu skoczył zaledwie 100,5 m i zajął najbardziej pechowe 51. miejsce, czyli pierwsze, które nie dawało gwarancji udziału w konkursie.
Kiepską formę Stocha obserwujemy już od poprzedniego weekendu na Kulm, gdzie dwukrotnie plasował się w drugiej dziesiątce. Jeszcze gorzej było w sobotę w Willingen, gdzie był 25. Po niedzielnych kwalifikacji nie krył frustracji. - Postaram się nie składać broni, ale jest bardzo ciężko. Ta sytuacja dobija mnie… Wiem, że gdzieś jest ten klucz, nie zapomniałem, jak się skacze z tygodnia na tydzień. Coś trzeba znaleźć: albo odpocząć, albo potrenować - mówił.
Słowa Stocha sugerowały poniekąd, że trzykrotny mistrz olimpijski nie będzie chciał dalej startować w Pucharze Świata i przed mistrzostwami świata w Planicy zrobi sobie przerwę. Po konkursie potwierdził to sam trener polskich skoczków Thomas Thurnbichler. - Zostanie w domu. Tak zdecydowaliśmy. Kamil wraca teraz do domu - ogłosił szkoleniowiec przed kamerami Eurosportu. - Cały czas dyskutujemy. Są pewne problemu logistyczne, dochodzą do tego koszty lotu, więc zobaczymy - odpowiedział na pytanie, czy przewidywane są jakieś zmiany w składzie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Trener nie boi się o naszego skoczka i zapewnia, że wierzy, że przerwa wyjdzie mu na dobre. - W pierwszej kolejności odpoczynek. Z wypoczętą głową może startować ponownie - z czystą kartą, ze świeżym spojrzeniem. Wszyscy znamy Kamila: on nigdy się nie poddaje - zapewnił.
Do mistrzostw świata w Planicy pozostały dwa pucharowe weekendy. Za tydzień skoczkowie udadzą się do amerykańskiego Lake Placid. Później czekają ich konkursy w rumuńskim Rasnovie. Był to więc ostatni moment na podjęcie tak odważnej decyzji. Konkurs na normalnej skoczni o mistrzostwo świata odbędzie się 25 lutego. Dzień wcześniej przeprowadzone zostaną kwalifikacje.
Komentarze (24)
Thomas Thurnbichler podjął decyzję ws. Kamila Stocha. Nie było wyboru