Polscy skoczkowie rozczarowali w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu w Zakopanem. Poza Dawidem Kubackim, który wygrał tę serię, a także Kamilem Stochem i Piotrem Żyłą wszyscy biało-czerwoni sklasyfikowani byli pod koniec czwartej dziesiątki lub nie weszli do konkursu. W zakopiańskich zawodach zobaczymy tylko pięciu skoczków, co jest najgorszym wynikiem od 2008 roku!
Jednym z tych, który nie przebrnął kwalifikacji był 17-letni Adam Niżnik. W jego przypadku trudno jednak mówić o nieudanym starcie. Wręcz przeciwnie, młody skoczek był nawet lepszy od Jakuba Wolnego i Andrzeja Stękały, czyli bardziej doświadczonych zawodników, choć pewnie marne to pocieszenie, przy tak słabych skokach kolegów. Junior Niżnik zajmował jednak kolejno 56., 54. i 54. miejsce.
- Te skoki były na moim przyzwoitym poziomie. Powiedzmy sobie szczerze, że Puchar Świata to nie jest jeszcze mój poziom. Może mentalnie jestem na tym poziomie, ale skoki nie są jeszcze tak dobre. Cieszę się jednak z tego, co tu zaprezentowałem - powiedział młody skoczek. Największym pechem Niżnika było to, że w piątek wszyscy skoczkowie musieli mierzyć się z silnym wiatrem w plecy, co zdecydowanie nie pomogło niezbyt mocnemu fizycznie 17-latkowi. Dużo łatwiej byłoby mu przy wietrze pod narty.
Baza fizyczna jest dla Niżnika obecnie sporym problemem. Polak od trzech lat zmaga się z kłopotami z kręgosłupem. Niestety, wiele wskazuje na to, że żeby je wyeliminować potrzebna jest operacja. - Na siłowni nie trenuje tak dużo jak inni, bo moje problemy można by tylko pogorszyć. Plecy czasem bolą, czasem nie. Niestety jeden z kręgów uciska mi na nerwy i tak już będę miał. Nic się z tym nie zrobi, chyba że operacją, ale na to się nie zgodzę. Ogólnie nie przeszkadza mi to w oddawaniu dalekich skoków. To nie jest też tak, że cały czas te plecy mnie bolą. Czasem pojawiają się okresy, w których ten ból się nasila - wytłumaczył Niżnik.
W obecnych skokach trening siłowy nie odgrywa już tak dużej roli jak przed laty, bo bardziej stawia się teraz na dynamikę. Mimo to wydaje się, że problemy ze zdrowiem Niżnika mogą w przyszłości odbić się na zawodniku, który jest jedną z polskich nadziei. Rozwiązaniem mogłoby tu być odpowiednie poprowadzenie kariery skoczka i niezwykle dopasowany trening. - To taka "perełeczka". Jest trochę mniejszy od swoich rówieśników i musi nabrać trochę siły, ale jest bardzo dobrze poukładany technicznie. Trzeba poczekać, ale na pewno to przyszłość polskich skoków - mówił swego czasu Maciej Maciusiak w rozmowie z Onet Sport.
17-latek zajmuje w tym sezonie czwarte miejsce w FIS Cup-ie, czyli trzeciej lidze skoków i już trzy razy stawał zimą na podium tych zawodów. Przed dwoma tygodniami Niżnik zaliczył także pierwsze punkty w Pucharze Kontynentalnym. - Tak to są dobre wyniki. Muszę jednak pracować nad techniką, bo nie jest idealnie, ale myślę, że w tym sezonie pokaże się jeszcze z dobrej strony - dodał Niżnik.
Imprezą docelową dla Niżnika są mistrzostwa świata juniorów w niemieckim Oberwiesenthal (5-8 marca).
Więcej o Adamie Niżniku można przeczytać w tym tekście Jakuba Balcerskiego
Komentarze (8)
Odpadł, ale nie zawiódł. Problemy nadziei polskich skoków. "Wyjściem byłaby operacja"
A poza tym przestańcie go usprawiedliwiać! Osiągnął żałosną odległość, nie zakwalifikował się do 50-ki, gdzie odpaść musiało tylko 13 cherlawych zawodników i on sam był w tej trzynastce.
Dziękuję za taką nadzieję...