• Link został skopiowany

PŚ w skokach. Stoch drugi, Polska najlepsza na świecie. Jak wygraliśmy sezon?

Piotr Żyła już wie: na naukę gry na gitarze ma tylko tydzień. Nie zdąży, zwłaszcza że chciałby też poleżeć na kanapie. - Wakacje nie będą długie. Musimy dalej ciężko pracować - mówi Stefan Horngacher. Trener debiutujący w roli szkoleniowca pierwszej reprezentacji zdobył złoto i brąz MŚ, podwójnie wygrał Turniej Czterech Skoczni, wywalczył Puchar Narodów, a najważniejszego skoczka odbudował tak, że z 22. został drugim zawodnikiem Pucharu Świata
Stefan Horngaher
MAREK PODMOK?Y

Obserwuj @LukaszJachimiak

Niedzielny finał sezonu w Planicy był 32. konkursem Pucharu Świata tej zimy. - Żałuję, że mi nie wyszedł - mówi Kamil Stoch. W jednoseryjnych zawodach skoczył 222,5 m i zajął piąte miejsce, znacznie ustępując Stefanowi Kraftowi, którego teoretycznie mógł jeszcze pokonać w walce o Kryształową Kulę. Austriak poleciał aż 250 m, wygrał w wielkim stylu i później trzy razy słuchał hymnu swojego kraju - jako zwycięzca konkursu, Pucharu Świata w lotach i całego PŚ. Ale Stocha też dekorowano trzy razy - najpierw jako "lotnika" numer 3, następnie jako drugiego najlepszego skoczka sezonu i wreszcie jako zdobywcę Pucharu Narodów.

- To dla nas wszystkich nagroda za świetny sezon. Dla każdego skoczka i każdej osoby ze sztabu. Za nami dopiero pierwsza zima z nowym trenerem, a już mieliśmy wspaniałe wyniki - cieszy się Stoch, na szczęście szybko reflektując się, że piąte miejsce na koniec nie ma wielkiego znaczenia. Zwłaszcza że dzień wcześniej poleciał na Letalnicy aż 251,5 m, ustanawiając rekord kraju i obiektu. To był trzeci rezultat w historii. Uzyskany w ostatnim tej zimy konkursie drużynowym. Polska była na podium wszystkich: dwa wygrała i po dwa razy zajmowała miejsca drugie i trzecie. Zwyciężyła też w tym najważniejszym starcie, podczas mistrzostw świata w Lahti. Tam cieszyliśmy się jeszcze z brązu Piotra Żyły wywalczonego na skoczni dużej. W Pucharze Świata z 32 startów wygraliśmy 11 - siedem Stoch, po dwa Maciej Kot (5. w "generalce" PŚ) i drużyna. Miejsc na podium wywalczyliśmy aż 22. Brylowaliśmy m.in. na Turnieju Czterech Skoczni, który wygrał Stoch, wyprzedzając Żyłę (11. w sezonie PŚ) i czwartego Kota. Poprzedni sezon kończyliśmy z jedną pozycją na podium - trzecią w "drużynówce" w Zakopanem. Wtedy nasi skoczkowie w 35 konkursach zdobyli 2154 pkt i w Pucharze Narodów zajęli szóste miejsce. Do najlepszych Norwegów stracili ponad pięć tysięcy punktów (dokładnie 5048). Teraz z 5833 pkt są najlepsi na świecie. Jak to zrobili?

Non-stop praca - to popłaca

- Czy jako dziecko sam chciał skakać, czy ktoś go namówił? Czy płakał, jak mu nie wychodziło, czy mówił "jak wam jeszcze pokażę"? Czy od razu skakanie mu się spodobało, czy przychodził na treningi, bo nie miał nic lepszego do roboty? Czy w czasach małyszomanii chciał być jak Adam, czy nie marzył o aż tak wielkich sukcesach? Czy na treningi ktoś go woził i czekał na niego, czy musiał wystawać na przystankach zziębnięty, ze smarkami pod nosem? Jaką ma atmosferę w domu? Czy najbliżsi są zdrowi? Czy jest ze swojego życia zadowolony? Tych pytań było mnóstwo. Każdemu z chłopaków Horngacher zadał je w kwietniu, na samym początku współpracy - opowiadał nam jesienią Krzysztof Murańka, ojciec Klemensa. - Każda rozmowa trwała godzinę, jak chłopcy potrzebowali, to w porozumieniu się z trenerem pomagał im tłumacz. Horngacher od razu chciał wiedzieć, z kim ma do czynienia, a zawodnicy poczuli, że facet naprawdę chce ich poznać, dać im prawdziwą szansę - dodawał.

Na nią wszyscy zaczęli pracować bardzo szybko. Były trener niemieckiej kadry B, a lata temu polskich juniorów, m.in. Stocha i Żyły, związał się z Polskim Związkiem Narciarskim umową, która weszła w życie 1 maja 2016 roku. Ale już 6 kwietnia spotkał się z zawodnikami. W drugiej połowie maja 2015 roku kadra prowadzona wtedy przez Łukasza Kruczka wybierała się na pierwsze zgrupowanie, nad polskie morze, do Cetniewa, by rozruszać się przed przystąpieniem do mocnej pracy. Rok później w tym samym okresie kadra Horngachera kończyła już trzeci obóz ze skokami. - Jesteśmy profesjonalistami, a profesjonaliści muszą pracować przez cały czas - tłumaczył trener skrócenie skoczkom wakacji o miesiąc. Wtedy ważne było jak najszybsze zabranie się za poprawianie tego, co u naszych zawodników nie działało, czasu i wysiłku wymagało wprowadzenie zmian w technice i ulepszeń w sprzęcie oraz dotarcie do tych, którzy w siebie zwątpili. Czyli do prawie wszystkich. Teraz jest bardzo dobrze, ale w rozmowie ze Sport.pl w Planicy Horngacher już zdradził, że znów nie da swym podopiecznym zbyt dużo wolnego. Po tygodniu laby wszyscy mają wrócić do pracy. - Mamy potencjał na jeszcze lepsze wyniki, musimy dalej ciężko pracować - tłumaczy Austriak.

PZN musi szykować kasę

Trener wspomniał też, że chcąc doskonalić to, co już wypracowaliśmy, będziemy musieli zainwestować. Szczegółów na razie nie ujawnił, ale Polski Związek Narciarski na pewno musi się przygotować na wydatki. Tuż po zatrudnieniu szkoleniowca na sprzęt jakiego sobie zażyczył działacze wyłożyli 35 tysięcy euro. Poziom aktualnych możliwości każdego z naszych skoczków na bieżąco sprawdzany jest za pomocą dwóch platform dynamometrycznych, które dokładnie określają siłę i dynamikę. To ułatwia indywidualizację treningów. Równie ważne okazały się kamery instalowane w torach najazdowych. - Są przenośne, można je montować na każdej skoczni. Dają tak dokładne filmiki z dojazdu do progu, że jak Maciek Kot zobaczył swoją sylwetkę, to był bardzo zdziwiony, że widać aż tyle szczegółów i że ona naprawdę tak wygląda - mówi wiceprezes PZN, Andrzej Wąsowicz. - Tani ten sprzęt nie był, ale dzięki dokładnym analizom uporaliśmy się z naszym odwiecznym problemem, czyli ze słabymi prędkościami na progu - tłumaczy.

W końcówce sezonu problem wrócił, Stoch w Planicy miał jedne z najniższych prędkości w stawce. Ale przez cały sezon rzeczywiście byliśmy pod tym względem wyraźnie lepsi niż w ubiegłych latach.

Szef twardy, ale ludzki

Sobota w Planicy: na konferencji prasowej po trzecim miejscu naszej drużyny Polskę reprezentuje Żyła. Przez cały czas się śmieje, jak to on. Opowiada, jak pozrywał struny, próbując się nauczyć grać na gitarze, rwie się na tradycyjną imprezę skoczków ze wszystkich krajów, twierdzi, że do wariatkowa trzeba by było odesłać każdego, kto przed sezonem wywróżyłby Polsce takie pasmo sukcesów. Poważnieje, kiedy dostaje pytanie o prędkości na progu. Będąc w miasteczku skoczków widziałem, jak przez wiele minut jeździ na specjalnym wózku, a Horngacher stoi i kontroluje jego pozycję. Słynne garbik i fajeczkę trener wyrzucił z głowy zawodnika błyskawicznie. - Pamiętam pierwszy trening. Stefan mówi "zrób pozycję". Pytam: "jaką?". "Normalną, tamtej już nie ma". Za bardzo się nie kłóciłem, nie upierałem, wiedziałem, że nie ma sensu" - opowiada Żyła.

To wiedzą wszyscy. Horngacher jest szefem. - Od początku trzyma wszystko mocną ręką. A jednocześnie jest ludzki, dba o to, by po ciężkiej pracy wszyscy odpoczęli, odcięli się od skoków, naprawdę się zregenerowali - mówi Rafał Kot, były fizjoterapeuta kadry, który w Planicy oklaskiwał syna i jego kolegów. - Kiedy latem były zawody w Hinterzarten, czyli miejscu, w którym Stefan mieszka, to wraz z żoną zaprosił chłopaków do siebie, na grilla. Maciek opowiadał mi, że wtedy wszyscy czuli się rozluźnieni, że było dużo dobrej atmosfery - uśmiecha się Kot senior. - Stefan od początku dawał znać, że jest otwarty na rozmowy, ale też wyraźnie pokazywał, że ma jasno nakreślony plan, a zawodnicy widzieli, że realizując go zyskują - dodaje. Żyła potwierdza. - Latem na zgrupowaniu w Planicy nie szło mi tak bardzo, że już aż mi się nie chciało wchodzić na górę i dalej skakać. Lubię tę skocznię, myślałem, że sobie fajnie poćwiczę, a tu się okazało, że byłem coraz bardziej zdenerwowany, no i przez to błędów było coraz więcej. Horngacher to przerwał. Przyszedł, porozmawialiśmy i na drugi dzień już było sporo lepiej. Zawsze uciekałem, kiedy miałem problem. Jeszcze w zeszłym sezonie jak byłem zły, to chodziłem do lasu i waliłem kijem w drzewa. Stefan pokazał mi, że warto pogadać. Potrafi jasno i spokojnie wytłumaczyć, co źle robię. Jest jak psycholog - mówi Żyła.

Przeskok sprzętowy

W Planicy skończył się najlepszy w historii sezon dla polskiej drużyny, i w Planicy wszystko na dobre się zaczęło. To w niej przed rokiem stało się jasne, że odchodzącego po ośmiu latach Łukasza Kruczka zastąpi Horngacher. To tu Austriak przekonał do współpracy Michala Doleżala. Czech od razu dowiedział się, że będzie odpowiadał za kombinezony Polaków. Teraz to jego rodzinna firma szyje stroje dla naszej kadry A. Spisuje się znakomicie, kombinezonów, zwłaszcza czekoladowych, które robią furorę od Turnieju Czterech Skoczni, zazdrości nam cały świat. - Kiedyś było tak, że chcieliśmy kombinezon z konkretnego materiału, ale mówiono nam, że go nie ma. A później widzieliśmy, jak w uszytych z niego strojach pojawiają się Austriacy czy Niemcy. Stefan i Michal latem byli w fabryce w Szwajcarii, dostali wszystkie najlepsze materiały. Dokładnie te, które chcieli - opowiada Maciej Kot. Sprzętowo Polska zrobiła olbrzymi postęp. - Wiemy nie tylko, że nie odstajemy, ale, że nawet potrafimy innych wyprzedzić. Wielki komfort mamy też dzięki temu, że nasz sztab cały czas potrafi wprowadzać ulepszenia, błyskawicznie reaguje, ciągle się rozwijamy. A jak sprzętowo stanie się w miejscu, to wkrótce jest się za innymi - tłumaczy Kot.

Próbkę możliwości trenera oraz jego sztabu widzieliśmy niedawno, gdy do Norwegii błyskawicznie przywieziono nowe buty dla Stocha, bo zdiagnozowano, że potrzeba twardszych, by Kamil lepiej panował nad nartami zaraz po wyjściu z progu. Trzeba wiedzieć, że buty to ta część stroju skoczka, na którą czeka się najdłużej, czasem nawet kilka miesięcy. - Jak to załatwiliśmy, niech zostanie naszą tajemnicą. Ale oczywiście bez kontaktów Stefana by się nie udało - mówi jego asystent, Grzegorz Sobczyk.

Sztab Austriaka tworzą i ludzie nowi, i ci, którzy pracowali z Kruczkiem. Ciekawą, choć chcącą pozostać w cieniu postacią, jest Matthias Prodinger. To specjalista od innowacji dotyczących nart, butów i wiązań. Kilka miesięcy wystarczyło, by zasłużył na nazywanie go Inspektorem Gadżetem. - Wymyśla świetne rozwiązania i robi całkiem nowe rzeczy. I co najważniejsze, tylko dla nas - mówi Kot.

Powrót króla, powrót atmosfery

Najważniejszą z nowych postaci w ekipie jest Adam Małysz, który jesienią został dyrektorem PZN ds. skoków i kombinacji. - Dyrektor kojarzy się z pracą za biurkiem, ale ja od razu powiedziałem, że tak nie będę pracował. Sporo na skoczniach przeżyłem, jak chłopaki mówią, że z jakąś sytuacją mają problem, to podpowiadam, co mogą zrobić. Generalnie jestem dla nich - mówi nam czterokrotny mistrz świata, czterokrotny medalista olimpijski i czterokrotny zdobywca Pucharu Świata. - Dla nas to nie dyrektor, tylko kolega. Jest bardzo pomocny, jest naszym łącznikiem z Polskim Związkiem Narciarskim - mówi Stoch. - Wiadomo, że Adam dużo dobrych rzeczy dla nas załatwia. Dobrze jest go mieć - dodaje Żyła. A Kot mówi, że wiele było tej zimy takich rzeczy, które były mistrz zauważył i pomógł poprawić, czy wykorzystać na nasz użytek, jeśli chodzi o nowinki sprzętowe u rywali.

Małysz, dla naszych skoczków autorytet, a obiektywnie wielka persona szanowana absolutnie przez wszystkich, dba o to, by zespół trzymał się razem. - Nasza grupa znów jest tak zwarta, jak ostatnio była w 2013 roku w Val di Fiemme, gdzie zdobyła swój pierwszy brązowy medal mistrzostw świata w konkursie drużynowym - cieszy się prezes związku Apoloniusz Tajner.

Tamten historyczny, pierwszy medal drużynowy Polska wyskakała w składzie Żyła, Kubacki, Kot, Stoch. Czyli tym, który w Lahti zdobył złoto MŚ, a w Pucharze Świata wszystkie konkursy skończył na podium. Takiej drużyny nie było na świecie od pięciu lat, od Austrii z sezonu 2011/2012. Drugą Austrią nie zostaniemy, nie mamy takich tradycji, tylu świetnych zawodników i trenerów, tak zorganizowanego szkolenia. Ale mamy wielką ochotę na kolejny równie piękny sezon, jak właśnie zakończony. I mamy prawo wierzyć Horngacherowi, kiedy mówi, że następna zima, z igrzyskami w Pjongczangu, może być dla nas nawet jeszcze lepsza.

***

Adam Małysz - nie tylko dyrektor, ale i rzecznik, mentor, menedżer

Dyrektor sportowy, mentor, menedżer, rzecznik prasowy, dobry duch drużyny, "człowiek od wszystkiego" - te funkcje w jednej osobie spełniał Adam Małysz. Niegdyś znakomity skoczek narciarski ma za sobą pierwszy sezon w nowej roli. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Stefan Kraft: To niewiarygodne, że jestem na szczycie

- To niewiarygodnie, że jestem na szczycie - powiedział w Planicy po dekoracji Austriak Stefan Kraft, który triumfował w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Tak się bawi Planica! PŚ od kuchni na snapchacie Sport.pl

- Ostatnie zawody PŚ od kuchni pokaże wam Damian Bąbol - nasz multimedialny reporter na miejscu w Planicy. Jego relacje znajdziecie na Snapchacie Sport.pl. ZOBACZ WIĘCEJ >>

Więcej o:

WynikiTabela

Terminarz

Komentarze (12)

PŚ w skokach. Stoch drugi, Polska najlepsza na świecie. Jak wygraliśmy sezon?

pawelekok
8 lat temu
Zobaczycie, wkrótce austriacka telewizja całkowicie zmieni ton i zamiast, jak np. po zwycięstwach Małysza, zamiast udowadniać jak poprzednio, że nie liczy się pojedynczy chociażby najlepszy zawodnik tylko siła całej reprezentacji, to teraz zacznie pisać, że reprezentacja to tylko przeciętna, a liczą się takie, które mają najlepszego na świecie zawodnika, czyli Austria mając Krafta.
pawelekok
8 lat temu
Ja nie wiem o co chodzi marudnym komentatorom. Założenia Horngahera przed sezonem były takie, że wygrywamy rywalizację drużynowo i mamy 2 skoczków w pierwszej dziesiątce. Czyli zostały zrealizowane w 100%. Na dodatek nasze osiągnięcią w TCS, który wygralismy w cuglach, a tylko sędziom nie zawdzięczamy, że byłoby całkowicie polskie podium. Na MŚ zwycięstwo drużynowe i brąz. W sumie całkiem niezły sezon. Przed takimi założeniami PRZED sezonem podpisałoby się 99,9% kibiców. Skad to niezadowolenie?
yosemitesam
8 lat temu
"Małysz, dla naszych skoczków autorytet, a obiektywnie wielka persona szanowana absolutnie przez wszystkich"

Za wyjątkiem pisbolszewii, której Pan Adam nie chciał wchodzić do tyłka.
ludwika28
8 lat temu
Wielka szkoda, że ani Austriacy ani Niemcy nie zobaczyli dekoracji najlepszych drużyn. Ich telewizje po prostu przerwały transmisję. A czas antenowy jeszcze był, ponieważ nie rozegrano drugiej tury skoków. Jak to wytłumaczyć??
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).