W niedzielę wieczorem reprezentacja Polski zmierzyła się Włochami w finale mistrzostw świata. Niestety drużyna Nikoli Grbicia przegrała to spotkanie 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25). Tym samym biało-czerwoni nie powtórzyli sukcesu sprzed czterech lat, kiedy to po raz drugi z rzędu stanęli na najwyższym stopniu podium. Z kolei dla Włochów był to pierwszy złoty medal na mundialu od 1998 roku. Wówczas pokonali w finale 3:0 reprezentację Jugosławii.
Wicemistrzostwo świata pozostawiło pewien niedosyt. Tuż po zakończeniu spotkania polscy siatkarze byli widocznie podłamani. Wierzyli, że uda im się ponownie triumfować w wypełnionym po brzegi katowickim Spodku. Tak się jednak nie stało.
Mimo przegranej z postawy drużyny zadowolony był Sebastian Świderski. - Zawodnicy robili, co mogli. (...) Mówi się, że to porażka, bo po dwóch złotach mamy srebro. Wszyscy chcieliśmy tytułu, myślę, że potrzeba kilku dni, by docenić ten sukces - podkreślił prezes PZPS, cytowany przez "Dziennik Zachodni".
- Z drugiej strony cieszę się, że jest taki niedosyt. Nasi zawodnicy, sztab, będą czuli głód tego, by zdobywać wyższe cele. Po tym finale nie spoczniemy na laurach. Gdybyśmy zostali mistrzami bez porażki w zawodach, możliwe, że niektórzy ludzie uwierzyliby, że jesteśmy najlepsi i do Paryża na igrzyska jedziemy wygrywać. (...) Tworzymy nową historię, mam nadzieję, że skończy się ona na igrzyskach w Paryżu - kontynuował.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Świderski podkreślił także, że najprawdopodobniej żaden zespół nie miałby szans w starciu z tak świetnie dysponowaną reprezentacją Włoch. Wygrana w finale z Polakami dała siatkarzom z Półwyspu Apenińskiego czwarte w historii złoto mistrzostw świata. Dzięki temu drużyna Ferdinando de Giorgiego awansowała na drugie miejsce w klasyfikacji medalowej wszech czasów (cztery złote i jeden srebrny medal). Z kolei biało-czerwoni zajmują czwartą pozycję w tym zestawieniu z pięcioma medalami na koncie (trzy złote i dwa srebrne). Polacy utrzymali także pierwsze miejsce w rankingu FIVB.